Przejdź do treści
Przejdź do stopki

3 pytania do... Witolda Wąsika

Treść

kandydata do stanowiska kuratora MKS Sandecja Jeśli zyska Pan uznanie w oczach prezydenta miasta Ryszarda Nowaka, przez najbliższych kilka miesięcy jednoosobowo odpowiadać Pan będzie za losy najstarszego w mieście i regionie klubu sportowego. Nie obawia się Pan, że podzieli los swych poprzedników na stanowisku kuratora, których dokonania były raczej mizerne? - Pragnę przede wszystkim podziękować delegatom za zaufanie. Propozycję, choć była dla mnie sporym zaskoczeniem, przyjąłem bez większego wahania. Jestem przekonany, że sprostam temu wyzwaniu. Przez wiele lat działam w Sandecji, będąc w jej władzach przeżyłem z piłkarzami awans do II ligi i uczynię wszystko, by raz jeszcze przeżyć smak podobnego sukcesu. Nie ukrywam, że bardzo liczę na pomoc ze strony władz miasta oraz kibiców. Który cel uzna Pan jako najpilniejszy do realizacji? Wiadomo, że oczkiem w głowie klubu jest pierwsza drużyna piłkarska. Wciąż istnieją spore szanse na wprowadzenie jej do II ligi. Zespół wymaga jednak personalnych wzmocnień. W przypadku, gdy zostanę wskazany przez prezydenta, uwagę skoncentruję więc na ściągnięciu do klubu kilku dobrych zawodników. Ja wiem, że potrzebne będą na to pieniądze. Wierzę, że uda się wkrótce pozyskać strategicznego sponsora, którego przedstawiciel zostanie stałym prezesem MKS. Należy przecież pamiętać, że jeśli będę pełnił funkcję kuratora, to przez maksimum sześć miesięcy. Przez to pół roku mam doprowadzić do zwołanego w normalnym trybie Walnego Zebrania Sprawozdawczo Wyborczego Sandecji. Pracował Pan dotąd w Komisji Rewizyjnej, która stała w opozycji do zarządu klubu. Podczas piątkowego nadzwyczajnego walnego został on odwołany. Czy to nie wystarczyło? Trzeba było koniecznie wykluczać tworzących ten zarząd ludzi z grona członków klubu? Przyznam, że zapachniało mi to słodką zemstą. - O zemście nie ma mowy. Faktycznie, odczuwam pewien niesmak. Nie miał pan jednak okazji współpracować z tymi ludźmi. Było nam nie po drodze. Uważam, że nie działali na korzyść klubu, uwierzyli w swoją wielkość i nieomylność. Bardzo źle odnosili się ponadto do zawodników, którzy wystąpili przecież z wnioskiem o wotum nieufności dla zarządu. Więcej na ten temat wolałbym nie mówić. Rozmawiał: (dw) "Dziennik Polski" 2007-12-03

Autor: wa