Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Adamek kontra Gołota na ringu w Łodzi

Treść

Jedni określili to starcie mianem polskiej walki stulecia, drudzy wielką niedorzecznością, ale wszyscy z niecierpliwością czekają na jego wynik. Czy Tomasz Adamek w swym debiucie w wadze ciężkiej znajdzie sposób na Andrzeja Gołotę, czy też na długo zamknie sobie drzwi do pięściarskich salonów? Odpowiedzi poznamy już dziś.

Adamek ryzykuje, co do tego wątpliwości nie ma nikt. Zmienił kategorię, po raz kolejny zresztą w karierze, bo uznał, że tylko w ten sposób będzie w stanie zrealizować swe marzenia. Przytył, a raczej przybrał masy mięśniowej (jeszcze dwa lata temu ważył niespełna 80 kg, dziś 98), nie tracąc jednocześnie swych największych atutów, czyli szybkości, dynamiki i sprytu. To ma być jego sposób, klucz do sukcesu. Pochodzący z Gilowic pięściarz liczy, że ruchliwością, błyskotliwością zaskoczy Gołotę, zasypie go seriami ciosów, po których ugną się nogi wyższego, potężniejszego przeciwnika. Dla Adamka wynik dzisiejszego starcia będzie miał ogromne znaczenie. Może mu otworzyć drzwi do kariery w "królewskiej" kategorii, zapewnić kolejnych rywali z największymi nazwiskami, a co za tym idzie - pieniądze nieporównywalne z tymi, które do tej pory wpływały na jego konto.
A Gołota? Po raz kolejny chce udowodnić, że nie jest jeszcze sportowcem skończonym, że wciąż potrafi walczyć skutecznie. Do starcia z Adamkiem podszedł ambicjonalnie. Zbił kilkanaście kilogramów, harował w pocie czoła jak rzadko kiedy. Jest od dzisiejszego rywala nie tylko wyższy, cięższy, ale i ma większy zasięg ramion. Dużo większy. Z potęgą swego ciosu może posłać Adamka na deski, o ile oczywiście zdoła go trafić... i nie odnowi mu się żaden uraz. Zdrowie to bowiem problem numer jeden boksera, który miał kiedyś wszelkie dane ku temu, aby przejść do legendy. Lewej ręki praktycznie nie ma, ale z drugiej strony, moc prawej może mu wystarczyć. Może, ale nie musi.
Jeszcze niedawno starcie Adamka z Gołotą zdawało się być żartem, czymś niedorzecznym, teraz jednak faktycznie do niego dojdzie. Tak naprawdę nie wiadomo, jaki towar otrzymamy - czy piękny, efektowny, czy też tylko nadmuchany jak balon, który pęknie po pierwszym gongu. Obaj rywale zapowiadają, że dadzą z siebie wszystko i stoczą fantastyczny pojedynek...
Pisk
"Nasz Dziennik" 2009-10-24

Autor: wa