Adamek kontra Gunn
Treść
Marzył o rywalu z wielkim nazwiskiem i z najwyższej półki, a będzie musiał zgodzić się na starcie z postacią prawie anonimową. Tomasz Adamek stanie dziś na ringu w Newark naprzeciw Amerykanina Bobby'ego Gunna w walce, której stawką będzie mistrzowski pas organizacji IBF w wadze junior ciężkiej. W powszechnej opinii Polak powinien go obronić błyskawicznie.
Adamek to świetny pięściarz, gwarantujący emocje i widowisko. Co do tego wszyscy są zgodni, także komentatorzy w Stanach Zjednoczonych, gdzie Polak ma nadzieję zrealizować wszystkie swe cele i marzenia. Tymczasem, choć pokonuje kolejne przeszkody, wygrywa walkę za walką, urodzony w Gilowicach pięściarz nie może doczekać się na wymarzonego rywala, takiego z najwyższej półki, z głośnym nazwiskiem, znaczącego w świecie boksu. Po fantastycznej wygranej z innym Amerykaninem Jonathonem Banksem, pod koniec lutego, wydawało się, że kolejnym przeciwnikiem Polaka wreszcie będzie gwiazda. Obóz Adamka prowadził rozmowy z Bernardem Hopkinsem, Royem Jonesem Jr. czy Evanderem Holyfieldem. W pewnym momencie starcie z tym pierwszym wydawało się niemal pewne. Niemal. Strona reprezentująca Hopkinsa zaproponowała Polakowi niekorzystny podział zysków, a raczej sam "Kat" nie był skłonny do pojedynku z naszym reprezentantem i szukał wszelkich możliwych wymówek i usprawiedliwień. Tak czy inaczej, Polak został na lodzie. Nadzieje na walkę z gwiazdą musiał odłożyć na nieokreśloną przyszłość, pozostało mu poszukiwanie rywala z mniej znanym nazwiskiem. Wybór padł na Gunna, który otrzymał w ten sposób życiową szansę. - Lepsze starcie z kimkolwiek niż długa przerwa - uzasadniał nasz mistrz, ale nie da się ukryć, że dziś w nocy zbyt wiele wygrać nie może. Jest faworytem, jeśli już coś budzi wątpliwość, to czas trwania pojedynku. Komentatorzy zastanawiają się, kiedy Amerykanin padnie na deski i walka przedwcześnie się zakończy. Sam Adamek, choć oczywiście nie dopuszcza do siebie myśli o innym scenariuszu, przestrzega przed lekceważeniem rywala. - Muszę wygrać, on może. Poza tym też ma silny cios, też może mnie trafić. Nie mogę o tym zapominać - mówił.
Polak wciąż liczy, że pod koniec roku wreszcie osiągnie swoje i stanie na ringu naprzeciw Hopkinsa. Wcześniej jednak musi pokonać Gunna. Nie powinno być to większym problemem, ale pamiętajmy: sport to sport, boks to boks - nie ma zwycięzców przed walką.
Pisk
"Nasz Dziennik" 2009-07-11
Autor: wa