Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bądź jak Zapatero lub giń

Treść

Donald Tusk zrobił duże przemeblowanie w rządzie, a kolejnym elementem wewnętrznej reformy są zmiany w klubie parlamentarnym i samej partii. I nie chodzi tylko o zwykłe personalne roszady w Platformie Obywatelskiej, choć są one i będą jeszcze w przyszłości znaczące. PO szykuje nowe otwarcie, które ma dać partii i rządowi impuls, który uchroni ją przed losem SLD za czasów - wydawało się - wszechwładnego Leszka Millera. Niewątpliwie Donald Tusk stara się dobrze odrobić lekcję, jaką wtedy dostali Miller i lewica.

To dlatego Tusk i PO wydali wojnę PiS, aby nie dać się zepchnąć do defensywy. I na pewno premier i jego pretorianie będą trzymali rękę na pulsie, aby komisja śledcza badająca aferę hazardową nie miała takiej swobody jak komisja Rywina, tak by nie doszła do żadnych wniosków, które mogłyby zagrozić PO.
Ale sama wojna z PiS nie wystarczy, bo ugrupowanie Tuska ma na nowo stać się partią skupioną wokół nośnych ideologicznie haseł. Platformie wydawało się, że nic jej nie zagrozi w drodze po pełnię władzy w państwie, i skupiła się na robieniu mniejszych i większych interesów, tak jak SLD po wyborach w 2001 roku. "Patroni" Platformy i niektórzy jej członkowie zaczęli jednak zauważać, że partia rządząca staje się partią nijaką, skupioną na koteryjnych rozgrywkach, która zapomniała o tym, jak ważne są także kwestie ideowe. Dlatego afery, które w ostatnich tygodniach uderzyły w PO i rząd, były dla Platformy niczym kubeł zimnej wody. Tusk, który miał być drugim Zapatero, a w najgorszym wypadku drugim Tonym Blairem, musi więc zewrzeć szeregi i skupić partię wokół nowych idei, które mają być też atrakcyjne dla Polaków.
"Polityka miłości" drugi raz już nie wypali. Tusk musi szukać czegoś nowego, do czego wzywają go przychylni Platformie publicyści i "autorytety". A ponieważ PO może spodziewać się silnego uderzenia zwłaszcza ze strony lewicy oraz Stronnictwa Demokratycznego i Andrzeja Olechowskiego (szczególnie podczas wyborów prezydenckich), będzie zapewne przejmować niektóre hasła tych ugrupowań. Wiadomo, że Platforma nic nie osiągnie, próbując "wejść w buty PiS", pod hasłami walki z korupcją czy walki z wpływami grup przestępczych i ludzi dawnych służb i twardego elektoratu Jarosława Kaczyńskiego nie naruszy. Zresztą to byłoby niezgodne z poglądami Tuska i jego współpracowników. Bliższe platformersom są choćby idee liberalizacji gospodarki, tym bardziej że w tym kierunku PO zrobiła do tej pory niewiele, więc to hasło będzie łatwo wskrzesić ku zadowoleniu różnych organizacji biznesowych. Co z tego wyjdzie - to już inna sprawa.
Platforma jest też bliższa lewicy niż prawicy w kwestiach obyczajowych, lansując się na ugrupowanie "nowoczesne i europejskie". To m.in. dlatego w PO rośnie w siłę pozycja Janusza Palikota, którego w mediach wylansowano na "niegroźnego wariata", a okazuje się, że poseł z Biłgoraja, członek tzw. Grupy Europejskiej w ponadnarodowej Komisji Trójstronnej, sprytnie poszukał swojego miejsca w partii i to on będzie jedną z najważniejszych jej nowych ideologicznych twarzy. Otwarte pozostaje pytanie, na ile nowa PO będzie atrakcyjna dla wyborców i czy nie spowoduje pęknięcia w samej partii. Wszak Leszek Miller wieści, że w otoczeniu premiera może być Brutus, który już ostrzy nóż... Ale Tusk musi zaryzykować, bo inaczej Platforma szybko podzieli los SLD, tracąc władzę.
Krzysztof Losz
"Nasz Dziennik" 2009-10-16

Autor: wa