Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bielecki wiedział, kiedy odejść

Treść

Rezygnacja szefa Pekao SA Jana Krzysztofa Bieleckiego to nie jedyna zagadka dla akcjonariuszy tego banku. Czy Pekao SA wspomaga transferami finansowymi swoją spółkę-córkę na Ukrainie? Rzecznik banku stanowczo temu zaprzecza. Sprawozdanie finansowe wskazuje jednak na istnienie takich przepływów i wysoką, sięgającą ponad 3 mld zł ekspozycję banku wobec ukraińskiego UniCredit Bank, bez utworzenia odpowiednich rezerw po stronie polskiej na poczet ryzyka związanego z pogrążonym w kryzysie ukraińskim rynkiem. Taka sytuacja stwarza potencjalne zagrożenie dla polskiego systemu finansowego.
Bank Pekao SA, należący do włoskiej grupy UniCredit, wspomaga finansowo swoją ukraińską spółkę-córkę UniCredit Bank (UCB), nie tworząc na ten cel odpowiednich rezerw - wynika z przeanalizowanego przez "Nasz Dziennik" sprawozdania finansowego Pekao SA na 30 czerwca 2009 roku. Czyżby rzecznik Pekao SA Arkadiusz Mierzwa nie widział tych dokumentów, skoro zapewniał nas kilka dni temu, że takiej pomocy ze strony polskiej nie ma, a jedyne środki z Polski w ukraińskim banku to te w jego kapitale zakładowym?
- Niewątpliwie transfery nie są dokonywane, bo nie ma takiej potrzeby, skoro UCB przynosi zyski. W przeciwieństwie do innych ukraińskich banków nie zagraża mu bankructwo. Czym innym jest natomiast kwestia kapitalizacji i dokapitalizowania banku. Oczywiście w kapitale zakładowym tego banku są środki z Polski, dlatego że Pekao SA tworzył ten bank - powiedział rzecznik Pekao SA.
Tymczasem według sprawozdania za pierwsze półrocze br. wartość bilansowa należności z tytułu finansowania udzielonego UCB przez Pekao SA wynosi, bagatela, blisko 2,5 mld zł (dokładnie 2 mld 479 mln 34 tys. zł) oraz ponad 0,7 mld zł (705 mln 348 tys. zł) z tytułu udzielonych gwarancji i akredytyw. W sumie ponad 3,2 mld zł środków z Polski bank uplasował w swojej ukraińskiej spółce, aby zwiększyć jej płynność i umożliwić funkcjonowanie w kraju, który balansuje na krawędzi załamania finansowego.
"Pod koniec 2008 r. w wyniku nagłego spadku popytu krajowego i zagranicznego spowodowanego cenami towarów, ostrym spowolnieniem gospodarczym u największych partnerów handlowych, ograniczonym dostępem do kredytu i deprecjacją hrywny nastąpiło znaczące spowolnienie gospodarki ukraińskiej" - wyjaśnia w sprawozdaniu Pekao SA. Dodajmy, że to "spowolnienie", jak delikatnie określił zarząd banku, objawia się skurczeniem ukraińskiej gospodarki aż o jedną piątą, gdyż na Ukrainie nastąpił 20-procentowy spadek PKB.
W sytuacji tak głębokiego załamania gospodarczego wszystkie banki u naszych wschodnich sąsiadów popadły w kłopoty z płynnością, a ich zagraniczne centrale - zmuszone do zasilania córek gotówką - dla celów bezpieczeństwa utworzyły rezerwy finansowe na poczet ewentualnych strat na ukraińskim rynku. Dla banków to spora przykrość - zmniejszać zysk i wartość bilansową przez odpisanie pokaźnych kwot na rezerwy, ale tego wymaga konserwatywna polityka niezbędna w kryzysie finansowym. W wypadku 3-miliardowych transferów na Ukrainę rezerwa powinna wynieść co najmniej 30 proc., tj. 1 mld zł, i o tyle też bank powinien zmniejszyć swój zysk. Tak zrobił m.in. PKO BP posiadający bankową córkę na Ukrainie. Ale nie Pekao SA.
"Zważywszy na klimat niepewności związany z rynkiem ukraińskim, Bank dokonał szacunku wartości odzyskiwalnej inwestycji Banku na Ukrainie (...). W opinii Banku szacunek potwierdza odzyskiwalność inwestycji" - czytamy w sprawozdaniu finansowym Pekao SA. Innymi słowy - Pekao SA uznał, że tworzenie rezerw nie jest potrzebne, ponieważ... nie będzie na Ukrainie strat. Zarząd banku najwyraźniej liczy na to, że bezpieczeństwo ukraińskiego systemu finansowego zapewnią instytucje międzynarodowe.
"Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju wsparły Ukrainę dotkniętą kryzysem w odbudowie finansowej i makroekonomicznej stabilności" - czytamy w sprawozdaniu.
Prezes Jan Krzysztof Bielecki, szykujący się do odejścia ze stanowiska w pierwszych dniach nowego roku, wielokrotnie zapewniał w mediach o swoim konserwatywnym podejściu do zarządzania finansami Pekao SA. Powstaje pytanie, czy wpompowanie ponad 3 mld zł bez zabezpieczenia w rezerwach w bank osadzony w morzu gigantycznego kryzysu to przykład "konserwatywnej polityki"? A jeśli tak, to dlaczego rzecznik Pekao SA twierdził, że Pekao SA nie ma przepływów finansowych z ukraińską córką, a jedyne środki z Polski to te ulokowane w kapitale zakładowym UCB?
Analogiczna sytuacja - wysoka ekspozycja Pekao SA do ukraińskiego UBC i brak rezerw na jej zabezpieczenie - miała miejsce w roku 2008. Już wtedy audytor sprawozdania KPMG, zatwierdzając dokument, poświęcił sytuacji na Ukrainie osobny passus. "Nie zgłaszając zastrzeżeń (...), zwracamy uwagę na (...) ocenę Zarządu Banku dotyczącą zaangażowania kredytowego oraz inwestycji kapitałowej na Ukrainie" - napisał audytor.
- Takie pokazanie palcem przez audytora oznacza, że ocena ryzyka ukraińskiej inwestycji dokonana przez zarząd banku może być błędna - wyjaśnia finansista Jerzy Bielewicz, prezes Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek".
Na co idą pieniądze?
- Jako prezes Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek" i akcjonariusz Pekao SA chciałbym wiedzieć, czy za dobrymi wynikami UniCredit Bank na Ukrainie nie kryje się finansowanie przez spółkę-matkę, np. rolowanie złych kredytów i udzielanie dodatkowego finansowania na ich spłatę - mówi finansista Jerzy Bielewicz. Przypomina, że UCB osiągnął zysk, podczas gdy wszystkie inne banki na Ukrainie notują straty. To oznaczałoby, że dziura finansowa na ukraińskim rynku łatana jest pieniędzmi z Polski, czyli straty na tamtejszym rynku przenoszone są do banku-matki w Polsce, i tu niewykazywane w postaci rezerw. Bielewicz zwraca też uwagę, że taka sytuacja byłaby niepokojąca z uwagi na dalsze plany grupy UniCredit.
- Wysokie zaangażowanie Pekao SA w UCB w kontekście planów odsprzedaży ukraińskiego banku w ramach Grupy UniCredit na rzecz innego podmiotu - Bank Austria, niesie ryzyko, że Pekao SA odda Austriakom kontrolę nad UCB, a sam zostanie ze złymi kredytami - ostrzega Bielewicz. Włosi chcieliby przekazać Wiedniowi ukraińską inwestycję, licząc na pomoc publiczną austriackiego rządu.
Komisja Europejska zajęła w czwartek na piśmie stanowisko w sprawie raportu Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który zarzuca włoskim bankom, iż nie wykazują w sprawozdaniach finansowych pełnych strat poniesionych w swoich zagranicznych spółkach-córkach. Zapytanie w tej sprawie do Komisji złożył polski eurodeputowany Ryszard Czarnecki, zaniepokojony o sytuację w polskim Pekao SA należącym do UniCredit.
"Tylko jeden włoski bank dokonał ekspansji zagranicznej i tylko do niego mogą stosować się zastrzeżenia MFW" - napisał Czarnecki w zapytaniu do KE, wyjaśniając, że chodzi o włoski UniCredit, właściciela Pekao SA.
Komisja Europejska napisała w odpowiedzi, że europejskie - w tym włoskie - banki muszą stosować się do międzynarodowych i unijnych standardów rachunkowości przy sporządzaniu sprawozdań finansowych, które zakładają pełną konsolidację i eliminowanie transakcji wewnątrz grupy, a ponadto dokumenty te są badane przez zewnętrznych audytorów. Zdaniem Komisji, Grupa UniCredit ujawniła w skonsolidowanym sprawozdaniu wszelkie straty w spółkach-córkach w takich krajach, jak: Ukraina, Bułgaria, Rumunia i inne, a zastrzeżenia zawarte w raporcie Międzynarodowego Funduszu Walutowego wynikają z tego, że Fundusz oparł się w celach raportu na danych statystycznych.
- Nie jestem usatysfakcjonowany odpowiedzią Komisji Europejskiej - powiedział Czarnecki w rozmowie z "Naszym Dziennikiem". Zapowiedział, że będzie dalej indagował w tej sprawie organy Unii Europejskiej. Prawdopodobnie kolejne zapytanie skieruje do Rady Unii Europejskiej.
Próbowaliśmy ponownie skontaktować się z rzecznikiem Pekao SA Arkadiuszem Mierzwą, aby wyjaśnić rozbieżność między jego wypowiedzią dla "Naszego Dziennika" a sprawozdaniem banku za pierwsze półrocze 2009 r. w kwestii przepływów finansowych między polskim i ukraińskim bankiem. Niestety, bezskutecznie.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2009-12-19

Autor: wa