Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Cenzura na dyskusję publiczną

Treść

- W ogóle nie doszło do naruszenia dóbr osobistych Stefana Niesiołowskiego ze strony "Naszego Dziennika" - uznał Sąd Rejonowy Łódź Śródmieście, który we wtorek rozpatrywał skargę wicemarszałka Sejmu na naszego wydawcę. Sąd uznał natomiast, że takie naruszenie nastąpiło w audycji Radia Maryja. Chodziło o stwierdzenia, że w latach 70. podczas śledztwa w związku z działalnością niepodległościowej organizacji Ruch Niesiołowski "sypał" kolegów i zawarł "ugodę z SB". Według mecenas Krystyny Kosińskiej, która zapowiada apelację od tej części wyroku, sąd nałożył w ten sposób cenzurę na dyskusję publiczną, na wypowiedzi oceniające postawę Niesiołowskiego.

Sędzia Paweł Filipiak (na zdjęciu) podkreślił, że w swoim felietonie opublikowanym na łamach "Naszego Dziennika" redaktor Wojciech Reszczyński wiernie, w sposób "zrównoważony" zrelacjonował zdarzenie parlamentarne, do którego doszło między Jarosławem Kaczyńskim a Stefanem Niesiołowskim. Zawarte w artykule stwierdzenie o "sypaniu" kolegów jest niewątpliwym cytatem. Filipiak podkreślił, że jeśli nawet wyraża on opinię autora, to w ramach wolności prawa i słowa ma on do niej prawo i z tego prawa skorzystał.
- Wolność wyrażania opinii ma zastosowanie nie tylko do takich informacji, które są przychylnie odbierane, lecz także do tych, które szokują czy poruszają - wskazywał sędzia. - Takie są wymogi pluralizmu i tolerancji - dodał.
Niesiołowski ma zapłacić ponadto 2,4 tys. na rzecz wydawcy "Naszego Dziennika" tytułem zwrotu kosztów procesowych. - To drugorzędny problem. Oczywiście zapłacę, ale istotna dla mnie jest sprawa Radia Maryja - powiedział o tej decyzji sądu wicemarszałek Sejmu.
Sąd jednocześnie uznał w drugiej części wyroku, że do naruszenia dóbr osobistych Niesiołowskiego doszło na antenie Radia Maryja. Chodziło o wypowiedzi o. Benedykta Cisonia z 9 listopada 2008 roku po rozmowie z Elżbietą Królikowską-Avis, byłą działaczką Ruchu. Twierdzi ona, że obecny wicemarszałek zeznawał na temat organizacji i jej członków "od pierwszego dnia" śledztwa, a ponadto "zawarł umowę z SB". Zakonnik - opierając się na jej wypowiedzi - powiedział, iż "wszystko wskazuje na to, że już od 20 czerwca 1970 roku pan Stefan Niesiołowski zaczął donosić, czyli zaczął sprzedawać swoich kolegów z pierwszego dnia aresztowania".
Według sądu, w tej audycji padły sformułowania naruszające "cześć i dobre imię powoda". Sędzia Filipiak stwierdził, że nie można udowodnić, iż Niesiołowski "zeznawał za mniejszy wyrok". - Nie można tego powodowi przypisać, tym bardziej że dostał najwyższy wyrok w tej sprawie - mówił.
Sędzia Filipiak podkreślił, że dziennikarze muszą dochować należytej staranności w swoich informacjach, a w tym przypadku - zdaniem sądu - takiej staranności nie dochowano. Dziennikarz oparł się bowiem tylko na jednym źródle informacji o postępowaniu Niesiołowskiego. - Mieliśmy raczej do czynienia z niedbalstwem dziennikarza - mówił sędzia.
- Najważniejsze jest to, że sąd przyznał, że zachowałem się nie tak, jak kłamało na mój temat Radio Maryja, ale zachowałem się przyzwoicie; sąd oddał mi pełną satysfakcję - powiedział, oceniając wyrok, Niesiołowski, którego nie było na jego ogłoszeniu w sądzie.
Sąd zasądził 10 tys. zł od Warszawskiej Prowincji Redemptorystów na rzecz Niesiołowskiego. Wyrok nie jest prawomocny. Mecenas Krystyna Kosińska zapowiada wniesienie apelacji od tej części wyroku.
Mecenas podkreśla, że sąd nałożył cenzurę na dyskusję o faktach historycznych i zakazał ocen wartościujących, a dziennikarz Radia Maryja wyrażał jedynie opinie dotyczące tych faktów, nie zaś mówił o faktach, jak uznał sąd. A te oceny odnosiły się do prawdziwych faktów i były dopuszczalne i uprawnione.
Zenon Baranowski
"Nasz Dziennik" 2009-11-12

Autor: wa