Czym zajmą się śledczy
Treść
Platforma Obywatelska nie chce posła z Prawa i Sprawiedliwości na czele komisji śledczej, która miałaby zbadać sprawę afery hazardowej. Wyjściem dla partii rządzącej byłoby przekonanie do przejęcia tego stanowiska koalicjanta z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Ludowcom ciężko jednak przychodzi publiczne angażowanie się w aferę zarówno po stronie swojego koalicjanta z Platformy, którego politycy postawili się w złym świetle, jak i atakującej Platformę opozycji.
Na przyszłotygodniowym posiedzeniu Sejmu posłowie mogą już przegłosować uchwałę w sprawie powołania sejmowej komisji śledczej do zbadania afery hazardowej. Projekt może być jeden, jeśli wszystkie ugrupowania dojdą między sobą do porozumienia, ale najprawdopodobniej posłom przyjdzie wybierać spośród trzech różnych. Swoje projekty już złożyły: Lewica oraz Prawo i Sprawiedliwość. A do końca tygodnia gotowy ma być projekt Platformy Obywatelskiej. Konsultacje w sprawie powołania komisji z szefami klubów parlamentarnych prowadzi marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Dziś spotka się z szefami klubów PSL, PiS i PO: Stanisławem Żelichowskim, Przemysławem Gosiewskim i Grzegorzem Schetyną. Wczoraj rozmawiał natomiast z Grzegorzem Napieralskim. To klub Lewicy jako pierwszy złożył wniosek o powołanie komisji.
Według projektu Lewicy, komisja miałaby liczyć 7 członków i zbadać m.in., czy podczas prac nad projektem ustawy o grach i zakładach wzajemnych doszło do nieprawidłowości oraz powiązania polityków z reprezentantami branży hazardowej. A także sprawę przecieku dotyczącego działań Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Lewica jest jednak przeciwna badaniu przez komisję prac nad ustawami hazardowymi w ubiegłych kadencjach parlamentu. - Sprawa dotycząca innych rządów została zakończona i zamknięta sprawami w sądach i w prokuraturze. I ta sprawa jest już zakończona - przekonywał wczoraj Napieralski. Dla Prawa i Sprawiedliwości projektowi Lewicy czegoś jeszcze brakuje. PiS chce bowiem, aby sejmowi śledczy, wyjaśniając aferę z politykami Platformy w roli głównej, zbadali również okoliczności postawienia przez rzeszowską prokuraturę zarzutów szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu. Wiele bowiem wskazuje na to, że postawienie Kamińskiemu zarzutów mogło być rewanżem za prowadzenie przez CBA sprawy, w którą zamieszani są najważniejsi politycy Platformy. PiS chce również zbadania przez komisję, czy premier Donald Tusk nie naruszył przepisów ustawy o ochronie informacji niejawnych przez ujawnienie objętych klauzulą "ściśle tajne" informacji CBA o związkach polityków Platformy z lobbystami branży hazardowej. PiS opowiada się za 9-osobową komisją śledczą. Żądną krwi rządzących opozycję i tak pogodzi Platforma Obywatelska, która do końca tygodnia złożyć ma w Sejmie własny projekt uchwały o powołaniu komisji śledczej. A Platforma chce m.in., by komisja zbadała prace nad ustawami hazardowymi także w parlamentach ubiegłych kadencji. To zrozumiałe, jeśli ma się na celu nie wyjaśnienie afery Platformy Obywatelskiej, lecz odwrócenie uwagi od sprawy, która legła u podstaw powołania komisji. A sytuacja PO z dnia na dzień się pogarsza. Wczoraj wyszło na jaw, że obecny szef klubu Platformy Grzegorz Schetyna nie mówił prawdy, wskazując, kiedy ostatnio spotkał się ze swoim znajomym, przedsiębiorcą branży hazardowej Ryszardem Sobiesiakiem, znanym bardziej ze stenogramów podsłuchów rozmów jako "Rysiek". Według Komorowskiego, komisja, by skutecznie wyjaśnić sprawę, powinna być najmniej liczna, jak to możliwe. - Obawiam się kompromitacji przez ciągłe absencje czy wnioskowanie o utajnienie obrad komisji albo odtajnienie. Dlatego jako marszałek Sejmu będę preferował i namawiał wszystkie kluby parlamentarne na jak najmniejszą komisję, tak by mogła skutecznie działać - powiedział Komorowski. O tym, czy rzeczywiście komisja śledcza będzie w stanie wyjaśnić sprawę afery hazardowej, decydujące znaczenie może mieć osoba przewodniczącego komisji. Prawo i Sprawiedliwość jest przekonane, że jeśli przewodniczącym zostanie jakiś klubowy kolega "Zbyszka", "Grzesia" bądź "Mira", nie mówiąc już, że przypadkiem może być też znajomym modnego, jak widać, w kręgach Platformy "Ryśka", trudno będzie wyjaśnić sprawę, i chce przewodniczącego ze swojego klubu. - Żeby ta komisja realnie wyjaśniła sprawę, na jej czele powinien stać przedstawiciel opozycji. Ponieważ SLD już przewodniczy jednej z komisji śledczej, to Prawo i Sprawiedliwość powinno objąć przewodnictwo nowej komisji - powiedział rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak. Zastrzegł jednak, że gdyby tak się nie stało, Prawo i Sprawiedliwość na pewno nie zablokuje prac komisji.
Co najmniej sceptycznie do przejęcia przewodnictwa przez PiS podchodzi marszałek Komorowski. - W tej sprawie można odwołać się do dotychczasowych doświadczeń, które były różne. Nie ma tutaj żadnej reguły. Ale warto pamiętać, że ustawa o komisji śledczej jest tak zbudowana, że wyraźnie nacisk położony jest na to, by odzwierciedlała ona układ większościowy w Sejmie - stwierdził Komorowski. Te "dotychczasowe doświadczenia" to np. komisja śledcza do spraw afery Rywina. Choć dotyczyła polityków rządzącego SLD, komisji przewodził Tomasz Nałęcz z koalicyjnej Unii Pracy. Analogicznie Platforma Obywatelska chciałaby namówić PSL do przejęcia przewodnictwa w komisji. Znajdujący się między młotem a kowadłem ludowcy, za wyjątkiem Eugeniusza Kłopotka, w sprawie afery hazardowej jednak milczą, nie kwapiąc się do obrony, ataku ani nawet do sądzenia.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-10-14
Autor: wa