Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dane statystyczne to za mało

Treść

- Relacje gospodarcze polsko-rosyjskie są lepsze niż kiedykolwiek. Nawet jeśli kryzys w roku 2009 doprowadził do spadku obrotów, co zrozumiałe, to dynamika jest tutaj jednoznaczna. Chcemy, aby ta dynamika była jeszcze bardziej imponująca - mówił wczoraj premier Donald Tusk po spotkaniu z premierem Rosji Władimirem Putinem w Sopocie.
Według danych Ministerstwa Gospodarki, dynamika eksportu i importu Polski z Rosją rośnie. W porównaniu z 2007 r. w 2008 r. dynamika eksportu wyniosła 128,5 proc., a importu 132,2 procent. Jednak zdaniem ministra gospodarki w rządzie PiS Piotra Woźniaka, relacji ekonomiczne Polski z Rosją nie należy oceniać tylko pod kątem danych statystycznych, ale pod względem działań Moskwy, jak choćby nałożenie embarga na import polskich towarów mięsnych, warzyw i owoców czy też uzależnienie Polski od dostaw rosyjskiego gazu.
Handel produktami spożywczo-rolnymi między Polską a Rosją rośnie, ale wymiana ta jest nadal zbyt mała. W ocenie ekspertów gospodarczych z Instytutu Sobieskiego, jest to spowodowane zawirowaniami w relacjach na scenie politycznej. Zdaniem Jarosława Górskiego, eksperta z Instytutu, ostatnie lata były zdecydowanie skoncentrowane na handlu z krajami Europy Zachodniej - tak było m.in. przez dwa lata rządów PiS. - Nie było żadnej tego typu dyrektywy niejawnej ani jawnej. Minister gospodarki nie może zakazać przedsiębiorcy sprzedaży za granicę - komentuje Piotr Woźniak. Według niego, w przypadku relacji gospodarczych obu krajów nie można operować tylko danymi statystycznymi, w dodatku w czasie kryzysu gospodarczego, kiedy spadły głównie po stronie wschodniej zdolności płatnicze. Przypomnijmy, że jeszcze przed dwoma laty, dokładnie w dniu wygłaszania exposé przez ówczesnego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, Moskwa wprowadziła drastyczne ograniczenia na import różnych towarów z Polski, w tym produktów mięsnych, warzyw, ziarna i owoców. Rosja zniosła embargo na mięso w 2007 r., a rok później na pozostałe produkty.
Anna Ambroziak
"Nasz Dziennik" 2009-09-02

Autor: wa