Dariusz W. i Andrzej W. skazani za korupcję
Treść
Jeszcze nie tak dawno marzył o objęciu posady selekcjonera reprezentacji Polski, wczoraj usłyszał wyrok: trzy lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat oraz grzywna w wysokości 100 tysięcy złotych. Tak skończył Dariusz W., były trener piłkarski, zatrzymany i oskarżony w procesie dotyczącym korupcji w polskim futbolu.
Zatrzymanie W. było szokiem. Młody, zdolny, elokwentny, zawsze elegancko ubrany i prezentujący nienaganne maniery szkoleniowiec wydawał się mieć przez sobą piękną przyszłość, choć akurat kilka wcześniejszych miesięcy nie należało do najbardziej udanych w jego karierze. 28 marca ubiegłego roku wszystko jednak runęło. W. trafił przed oblicze wrocławskich prokuratorów rozpracowujących haniebny proceder ustawiania wyników ligowych spotkań. Upokorzony, musiał tłumaczyć się ze swych dokonań i sukcesów (a raczej "sukcesów") odnoszonych nie dzięki nadzwyczajnej postawie prowadzonych przez siebie piłkarzy, tylko łapówkom wręczanym przeciwnikom. Sprawa dotyczyła sezonu 2003/2004, gdy prowadzona przez W. Korona Kielce awansowała do drugiej ligi. Po latach okazało się, że mnóstwo spotkań drużyna po prostu kupiła, a składki na łapówki - inspirowani przez szkoleniowców - urządzali nawet sami zawodnicy.
Wczoraj w Sądzie Rejonowym w Kielcach Dariusz W. oraz jego były asystent z Korony Andrzej W. poznali swoją najbliższą przyszłość. Trener został skazany na karę trzech lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat oraz grzywnę w wysokości 100 tysięcy złotych. Jego asystent na dwa i pół roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 30 tysięcy złotych grzywny. Obaj otrzymali też zakaz zajmowania stanowisk związanych z piłką nożną - odpowiednio - na trzy lata i rok. Wyrok zapadł bez procesu, panowie przyznali się do winy i zgodzili dobrowolnie poddać karze.
Tak naprawdę wszystko rozpoczęło się wiosną 2004 roku od zorganizowanego w mieszkaniu Dariusza W. spotkania czterech mężczyzn: obok gospodarza i Dariusza W. uczestniczyli w nim Jerzy E., syn byłego selekcjonera reprezentacji Polski oraz posiadający doskonałe kontakty w sędziowskim środowisku Andrzej B., trener i wykładowca AWF w Warszawie. Dwaj ostatni mieli dopomóc Koronie w awansie. Panowie wspólnie doszli do przekonania, że po niezbyt udanej rundzie jesiennej do osiągnięcia sukcesu może nie wystarczyć ustawianie poszczególnych meczów, trzeba kupić wszystkie kolejne, szczególnie te z drużynami również walczącymi o najwyższe lokaty. Dariusz W. powiadomił o tym swoich piłkarzy, informując ich jednocześnie, że część potrzebnych kwot będą musieli wysupłać z własnych kieszeni, przeznaczając premie meczowe. Potem wszystko toczyło się według scenariusza - Andrzej B. powiadamiał Dariusza W., kto otrzyma propozycję "nie do odrzucenia", trener zbierał pieniądze, przekazywał je B. (pośrednikowi), a Korona wygrywała. - Motywów ich działania trudno upatrywać, jak chcieliby sami oskarżeni, w chęci wyrównywania szans w sportowej rywalizacji. W opinii sądu, kierowała nimi chęć osiągnięcia przez samych siebie sukcesów sportowych, a co za tym idzie - wymiernych korzyści o charakterze finansowym - powiedział, uzasadniając wyrok, sędzia Łukasz Sadkowski. Sąd oczywiście przyznał, że oceniając oskarżonych, trzeba pamiętać o klimacie, jaki panował wówczas w polskiej piłce nożnej. - Zjawisko korupcji było czymś naturalnym i powszechnym, kluby wręcz prześcigały się w propozycjach składanych uczestnikom profesjonalnych zawodów sportowych. Jak zeznawali podejrzani i świadkowie, część sędziów przyjeżdżała na dany mecz z nastawianiem, aby coś uzyskać i dostać. Na bok był odkładany czynnik sportowy - dodał Sadkowski. Zdaniem sądu, nie może to jednak zmienić oceny zachowania Dariusza W. i Andrzeja W., "bo sami przyjęli te reguły i się nim podporządkowali".
Dodajmy, że spośród 43 osób (trenerów, piłkarzy, działaczy, sędziów) oskarżonych w sprawie Korony 28 dobrowolnie poddało się karze. Do połowy października powinny zakończyć się posiedzenia w ich sprawach. Główny proces dotyczący korupcji w Koronie ruszy 23 września.
Śledztwo dotyczące ustawiania wyników piłkarskich rozgrywek toczy się od maja 2005 roku. Do tej pory przed obliczem wrocławskich prokuratorów stanęło blisko 300 osób, a to nie koniec.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-09-17
Autor: wa