Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Decydują predyspozycje, nie spódnica

Treść

Gwarancje 30-procentowego udziału w instytucjach naukowych chce dać kobietom Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W ten sposób minister Barbara Kudrycka chce wyrównać szanse kobiet w walce z mężczyznami. Naukowcy mają swoje zdanie na temat tego pomysłu. Podkreślają, że problem dyskryminacji kobiet na uczelniach jest wymysłem ideologicznym, a proponowane parytety stworzą w świecie nauki niezdrową atmosferę i źle odbiją się zarówno na samych kobietach, jak i na jakości polskiej nauki.

Według zapewnień minister Barbary Kudryckiej, kobiety ubiegające się o stanowiska w niektórych jednostkach naukowych otrzymają początkowo gwarancję 10 procent miejsc, a z czasem ma to być 30 procent. Parytetami mają zostać objęte: Państwowa Komisja Akredytacyjna, Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów, Rada Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Komitet Ewaluacji Jednostek Naukowych. Pomysł na razie jest konsultowany ze środowiskami naukowymi. Warto podkreślić, że pomysł ten padł na weekendowym feministycznym kongresie.
Takie rozwiązanie budzi jednak niesmak w środowisku naukowym, które jest przekonane, że obecne zasady są sprawiedliwe dla obu płci i nikt z tego powodu na uczelniach nie jest dyskryminowany. - Jestem zdecydowanym przeciwnikiem tego rodzaju parytetów. Uważam, że kobiety są wyśmienitymi naukowcami i w wielu dziedzinach sprawdzają się, a nawet dominują. Dlatego nie widzę najmniejszego powodu, aby przyjmować jakieś parytety, w pewnym sensie krzywdzące szczególnie kobiety - zauważył prof. dr hab. Jan Szyszko, poseł PiS. Jego zdaniem, decydując się na tego typu "promocję" dla kobiet, należałoby się zastanowić, co uczynić w ośrodkach, w których jest zdecydowanie więcej kobiet niż mężczyzn. - Najwyższy czas, by pani minister Kudrycka dokonała przeglądu jednostek naukowych. Wówczas zobaczyłaby, że kobiety zajmują miejsca wszędzie tam, gdzie wygrywają z mężczyznami, gdzie zwyczajnie są od nich lepsze - dodał. Jak ocenił prof. Szyszko, obecne zasady nikogo nie przekreślają w karierze naukowej. - Jest wręcz odwrotnie. Polska tradycja naukowa jest taka, że panuje w niej równouprawnienie, a kobietom przysługuje szczególny szacunek, którym każdy mężczyzna je darzy - dodał. Profesor Szyszko przyznał, że tego typu pomysły, jak ten zgłoszony przez resort Kudryckiej, są niedorzeczne, a zaszczepianie ich w Polsce tylko dlatego, że napływają takie wytyczne, jest złym podejściem. - To, że w Unii Europejskiej są pewne idiotyzmy, nie znaczy, że trzeba je przenosić na grunt polski. Myślę, że Polska powinna być tym krajem, który może mieć duży wpływ na "znormalnienie" UE - dodał.
Podobnego zdania jest prof. dr hab. Anna Raźny, wykładowca UJ oraz WSKSiM. - Odgórne, systemowe wzmacnianie siły kobiet jest złym pomysłem. Kobiety w sposób naturalny, harmonijny, zgodnie z własnym życiem i dążeniami dochodzą lub nie dochodzą do określonych pozycji. Takie odgórne dekretowanie, że w danej komisji czy instytucji ma być taka, a nie inna liczba kobiet, śmieszy - podkreśliła. Jej zdaniem, obecnie nikt nie zabrania i nie przeszkadza kobietom w karierze naukowej, a z ich natury wynika, że oprócz dążeń zawodowych kobiety mają także inne ważne cele. - Dla mnie jest to zrozumiałe, że nie wszystkie kobiety dochodzą do wysokich stanowisk. One robią, co mogą, ale także chcą być matkami, żonami, babciami, i to także jest ich powołanie życiowe. Nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę - dodała. Profesor Raźny zauważyła, że w szkolnictwie wyższym struktura personalna uległa zmianie i dziś wiele kobiet osiąga sukcesy w nauce, zdobywa wysokie stanowiska oraz tytuły profesorskie. Jak podkreśliła, regulowanie tej sprawy w sposób odgórny kojarzy się jednoznacznie z poczynaniami totalitarnymi, a parytety są wbrew interesom tak kobiet, jak i nauki polskiej.
Obecnie w Polsce w radach i komisjach mających wpływ na polską naukę zasiada około 7 proc. kobiet. W UE niższy wskaźnik odnotowuje Luksemburg. Z parytetów korzystają dziś m.in. Niemcy i Finlandia z wynikiem 52 procent. W nauce polskiej kobiety najczęściej wybierają dziedziny humanistyczne, znacząco mniej jest ich w naukach politycznych, informatycznych czy w budownictwie.
Marcin Austyn
"Nasz Dziennik" 2009-06-24

Autor: wa