Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Deklaracje nie zastąpią czynów

Treść

Z Przemysławem Gosiewskim, przewodniczącym Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość, rozmawia Anna Ambroziak
Mija drugi rok rządów koalicji PO - PSL. Premier Donald Tusk zapowiadał obniżenie podatków, dokończenie reformy emerytalnej, walkę z korupcją, obniżenie bezrobocia. Czy te deklaracje zostały spełnione?
- Z tych słynnych dziesięciu obietnic, pod którymi podpisał się pan Donald Tusk, praktycznie żadna nie została zrealizowana. Może poza jedną, czyli zaciekłą walką z Prawem i Sprawiedliwością oraz środowiskami patriotycznymi współpracującymi z PiS.
Obecny rząd złamał obietnice przedwyborcze. Otóż, premier Tusk obiecywał społeczeństwu, że zapewni równy dostęp do służby zdrowia oraz zlikwiduje Narodowy Fundusz Zdrowia. Deklaracje te są jednak karykaturalne w kontekście braku wystarczających środków na finansowanie służby zdrowia. Do szpitali nie przyjmuje się chorych, ponieważ nie ma pieniędzy, aby zapłacić za nadwykonania. Jednocześnie nie czyni się oszczędności w sferze funkcjonowania NFZ.
Analogicznie można ocenić zapewnienia premiera o mającym nastąpić wzroście gospodarczym, który miał przyczynić się do zwiększenia poziomu życia Polaków. A tymczasem dziś mamy sytuację, że te warunki ulegają gwałtownemu pogorszeniu. Niektórzy już egzystują na granicy ubóstwa.
Niespełnienie tych obietnic odkrywa przykrą prawdę, iż Tusk nie podejmuje działań, które miałyby jakikolwiek wymiar prospołeczny i poprawiłyby byt Polaków.
A jednak sondaże mówią o dość wysokich notowaniach obecnego rządu...
- Jestem przekonany, że notowania zmienią się za kilka miesięcy. Musi upłynąć dwa do trzech lat, żeby u zwolenników PO rozczarowanie nieporadnymi rządami przełożyło się na zmianę ich sympatii politycznych. Tak było za czasów rządów SLD i AWS. Proces, kiedy wyborcy uświadamiają sobie, że popełnili błąd, nabierając się na puste obietnice, jest długotrwały, jednak powszechnie zauważalny. Przecież nie jest łatwo przyznać się, że dokonany wybór był zły.
Pracę rozpoczęła już sejmowa komisja śledcza zajmująca się wyjaśnieniem afery hazardowej. Jest szansa na ujawnienie wszystkich kulis tej afery?
- Sądzę, że Platforma Obywatelska uczyni wszystko, aby pracę tej komisji rozmydlić. Politycy tej partii zostali złapani na gorącym uczynku. W związku z tym Platforma na pewno zastosuje dwie operacje. W pierwszym rzędzie będzie opóźniała badanie właściwych wątków tej afery, czyli kompromitujących związków posłów Zbigniewa Chlebowskiego, Mirosława Drzewieckiego czy Grzegorza Schetyny z branżą hazardową oraz przecieku z działań CBA, gdzie w kręgu potencjalnych podejrzanych może znaleźć się sam Donald Tusk. PO będzie tak prowadziła prace komisji, aby nie zdążyć z ich zakończeniem do końca lutego, ponieważ wcześniej będą badane prace nad ustawami o grach losowych za czasów rządu SLD i PiS.
W tamtym okresie politycy PO byli również bardzo aktywni w załatwianiu korzystnych rozwiązań dla tej branży. Zapewne dlatego tak bardzo im zależało, aby przewodniczącym komisji była osoba z PO - chcą być sędzią w swojej sprawie.
Z drugiej strony będą chcieli po raz kolejny zamazać obraz i odwrócić uwagę opinii publicznej od meritum afery hazardowej. Obecną postawę tej partii można porównać do złodzieja zegarka, który trzymając w ręku gorący jeszcze przedmiot kradzieży, biegnie ulicą i krzyczy: "Łapaj złodzieja!".
Mam jednak nadzieję, że plan PO się nie powiedzie. Komisja działa jawnie i sądzę, że nasi przedstawiciele krok po kroku będą odkrywali obłudę tej partii.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-11-16

Autor: wa