Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dojechali do krańcówki

Treść

Wczorajszy konwent wójtów i burmistrzów sądeckich nie zostawił suchej nitki na prywatnych przewoźnikach, których władze Nowego Sącza usuwają z tymczasowego miejsca postoju przy ul. Morawskiego. Elżbieta Kaczmarczyk, prezes Stowarzyszenia Prywatnych Przewoźników "Ziemia Sądecka" zapowiada, że choć właściciele busów zostali postawieni pod ścianą, będzie bronić ich interesów. Jeśli trzeba - nawet w sądzie. Po niedawnym bardzo gorącym spotkaniu władz miasta i klubu radnych PiS z prywatnymi przewoźnikami, gdzie roztrząsano wzajemne pretensje, radni opozycyjni z PO zarzucili prezydentowi, iż na boku zostawił sprawy zwykłych pasażerów z okolicznych miejscowości, dojeżdżających do Nowego Sącza do pracy i szkoły. W specjalnym stanowisku radni reprezentowani przez Józefa Hojnora stwierdzili, że sądeckie władze, wyrzucając przewoźników z Morawskiego, godzą w interes 30 tysięcy pasażerów, w dużej części spoza miasta i w tej sprawie powinna być konsultacja z powiatem. Na odzew nie trzeba było długo czekać. Sprawą zajął się konwent wójtów i burmistrzów. Obok starosty nowosądeckiego Jana Golonki zasiedli wczoraj wiceprezydent Jerzy Gwiżdż i poseł PiS Arkadiusz Mularczyk. - Szanuję autonomię miasta, ale trzeba mieć na uwadze ludzi z terenu gmin, dojeżdżających do pracy, młodzież jadącą codziennie do sądeckich szkół - otworzył spotkanie starosta Golonka. Jerzy Gwiżdż przedstawił gospodarzom powiatu wszystkie swoje argumenty ze spotkania w ratuszu. Powtórzył, że chodzi o ład komunikacyjny w mieście, o równość w traktowaniu wszystkich przewoźników. Tymczasem - jak stwierdził - prywatni przewoźnicy korzystają z bazy publicznej nie płacąc za odprawy na ulicy Morawskiego, która faktycznie stała się dla nich dworcem. - Sądzę, że wszyscy wójtowie postąpiliby podobnie jak my - stwierdził Jerzy Gwiżdż. - Chcemy porządku w komunikacji i równości szans dla wszystkich. Robimy to z myślą o wszystkich pasażerach. Przewoźnicy nie płacą za odprawy, więc mogą oferować tanie bilety. - Myślę, że w tym sporze tkwi większy problem uregulowania komunikacji - nie tylko w mieście, ale i na terenie gmin powiatu - zauważył poseł Mularczyk i zaproponował powstanie roboczego zespołu do wspólnych ustaleń. Jego praca miałaby dotyczyć nawet wspólnych konsultacji przy opracowywaniu rozkładów jazdy pod kątem interesu pasażerów. Pomysł został przyjęty niemal entuzjastycznie. Wójtowie nie kryli, że tym sposobem uporządkuje się wreszcie zasady obsługi podróżnych przez MPK, PKS i prywatnych przewoźników. Wiceprezydent Gwiżdż podchwycił pomysł, bo chciałby stworzyć jakiś sensowny system współfinansowania MPK, wożącego także ludzi do gmin. Nie przypadkiem kilkakrotnie wspomniał o siedmiu milionach zł corocznej dotacji do miejskiej spółki komunikacyjnej. Problem prywatnych przewoźników, tylko pozornie pozostał przez chwilę na uboczu. Nawiązał do niego szybko burmistrz Starego Sącza Marian Cycoń: - Wszyscy by chcieli nabijać sobie kasę jak najtańszym kosztem. Zgadzam się z decyzjami wiceprezydenta Gwiżdża. - Uporządkowanie tego problemu jest konieczne - stwierdziła burmistrz Piwnicznej Zdroju Joanna Leśniak. - Po przejściu przewoźników na dwa dworce MPK i PKS, skupi się tam całość rozkładów jazdy. Jako niedawny użytkownik przyznam, że nigdy nie wiedziałam, na co mam się decydować i który autobus będzie szybciej, biegajac między ul. Morawskiego, a dworcem PKS. - Gratuluję prezydentowi Nowego Sącza - dodał wójt Nawojowej Mieczysław Kiełbasa. - Trudno z przewoźnikami prywatnymi się dogadać, bo ich interesy bywają sprzeczne z naszymi, społecznymi. Myślę, że dojechaliśmy już do takiego miejsca, by w zespole roboczym dogadać cały system, rozkłady jazdy dostosowane do godzin pracy i nauki, a może i naukę w szkole, na przykład wieczorną, do odjazdów autobusów. - Zgubiliśmy gdzieś człowieka. Zrzeszenie prywatnych przewoźników musi się podporządkować, podpisać umowy, świadczyć usługi jak inni - mówił wojt Łącka Franciszek Młynarczyk. - Prywatne busy rozwaliły nam rozkłady jazdy - żalił się wójt Kazimierz Siedlarz z Kamionki Wielkiej. - Na ich układanie nie mamy żadnego wpływu. Elżbieta Kaczmarczyk nie miała wesołej miny. - Padło tu wiele gorzkich słów, nie wszystkie z nich są zgodne ze stanem faktycznym. Chcieliśmy płacić. Nie wiem, dlaczego władze miasta upierają się przy dworcu PKS, który jest w rękach prywatno państwowej spółki. Gmina powinna nam wskazać własne miejsce na odprawę, a nie cudzy teren. Później, w rozmowie z nami dodała: - Przecież PKS może w każdej chwili pozbyć się tego dworca, jest faktycznie jego właścicielem. Dużo złej opinii robią nam przewoźnicy, którzy nie są w zrzeszeniu. Nie są zdyscyplinowani. Niektórzy nasi przewoźnicy podpisują już uwmowy z PKS, ale na różnych zasadach finansowych. Miasto w umowie z PKS i MPK gwarantuje nam równy dostęp. Jaki to jest równy dostęp. My tam pójdziemy, ale być może potem sprawa trafi do sądu. Poza tym miasto wyrzuca nas z Morawskiego nie wypowiadając umów. - My nie wchodzimy w sprawy biznesowe - odpowiada na te zarzuty Jerzy Gwiżdż. - I chcę jasno stwierdzić - nie było żadnych umów na ulicę Morawskiego, a tylko określenie zasad korzystania z przystanków. Od 21 listopada faktycznie nie powinno być na tej ulicy ani jednego autobusu, bo wprowadzony nowy układ komunikacyjny nie przewiduje tam przebiegu żadnej linii z przystankiem. Wojciech Chmura "Dziennik Polski" 2007-11-30

Autor: wa