Dwójka nie chce reklam
Treść
Z Pawłem Milcarkiem, dyrektorem Programu II Polskiego Radia, rozmawia Maria S. Jasita
Media publiczne przestały być traktowane jako element narodowego dobra wspólnego?
- Uznano je natomiast za szczególnie luksusowy towar, który można wystawiać na aukcji. W świetle ustawy przyjętej niedawno przez parlament finansowe podstawy mediów publicznych są nie tylko bardzo mizerne, na pewno nie wystarczające, ale i po prostu kruche, niestabilne. Mówiąc najkrócej, w ogóle nie wiadomo, na jaką wysokość pomocy publicznej można tu liczyć na dłuższą metę, podczas gdy realizowanie misji wymaga jednak planowania działań z dłuższym wyprzedzeniem, a nie życia z dnia na dzień. Ponadto rzecz, na którą trzeba zwrócić szczególną uwagę, cała debata o mediach rozwija się od dawna tak, jakby nie dotyczyła Polskiego Radia, lecz tylko telewizji publicznej. Tymczasem to właśnie sytuacja radiofonii publicznej wymaga obecnie więcej troski: wiadomo, że nawet skrajnie obniżone finansowanie nie zniszczy TVP żyjącej od dawna głównie z reklamy, natomiast dla Polskiego Radia jest to wyrok śmierci.
Na czym polega specyfika Programu II Polskiego Radia?
- Program II to antena czysto misyjna. Współpracujemy na co dzień z najwybitniejszymi twórcami kultury. Oni pracują w swoich artystycznych "klauzurach", stanowiąc łącznie kulturotwórczą elitę Polski. Natomiast Dwójka daje dostęp do ich twórczości. Wielkie dzieła zwykle powstają w jakimś oddaleniu od zgiełku świata, a takie ośrodki, jak: filharmonie, galerie, teatry, powinny zachować charakter nieco ekskluzywny, żeby nie zostały zadeptane. Jednak co innego z radiem: jesteśmy najbardziej dostępną filharmonią, teatrem, klubem literackim, żeby tego doświadczyć, nie trzeba kupować biletu, ubierać się w garnitur, wystarczy włączyć Program II. Ponadto od wielu lat współtworzymy różne wydarzenia kulturalne.
Od kiedy zaczęły się kłopoty finansowe Programu II?
- Ostry kryzys finansowy nastąpił wraz z wygaszaniem w ludziach gotowości do płacenia abonamentu - uderza to najmocniej właśnie w nas. Warto zaznaczyć, że nie mówimy już teraz o radykalnym obniżaniu honorariów autorskich, lecz o niedostatku pieniędzy wręcz na samo techniczne tworzenie programu. Doszliśmy do ściany.
Dlaczego Dwójka jest tak bardzo uzależniona od abonamentu?
- Godność naszej anteny wymusza także coś, co wygląda na nieporadność. Można by powiedzieć: przecież inni jakoś sobie radzą, spróbujcie i wy! Rzecz w tym, że my nie chcemy nawet próbować robić z naszego programu dziwnego przekładańca, w którym np. dzieła Beethovena, Pendereckiego, jazz czy chorał sąsiadowałyby z reklamami pasty do zębów lub piwa. Zresztą na tym by się nie skończyło: tam, gdzie wpuszcza się komercję, tam staje się ona czynnikiem kształtującym także program. Zdajemy sobie z tego sprawę i wolimy powiedzieć od razu "stop". Mamy swój niepisany kontrakt ze słuchaczami: realizujemy naszą misję i pozostajemy wierni kulturze wysokiej. Nie wszyscy muszą tak robić - ba, nie wszyscy tak robić powinni! Ale to właśnie my jesteśmy Dwójką. Jesteśmy programem, który jest w całości złożony z audycji misyjnych, a więc w całości złożony z tego, na co płacony jest abonament. Codziennie zapracowujemy na tę pomoc publiczną. Trzeba też pamiętać, że z budżetu Dwójki utrzymywane są cztery zespoły artystyczne: Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia, Polska Orkiestra Radiowa, Orkiestra Kameralna "Amadeus" i Chór PR.
W jakich dziedzinach funkcjonowania programu najbardziej odczuwalny jest brak funduszy?
- Wszędzie tam, gdzie niezbędny jest udział zewnętrznych współpracowników albo gdzie w grę wchodzą prawa autorskie. Czasami na krótkie dziesięć minut bardzo dobrego programu pracuje równocześnie dziennikarz przygotowujący felieton, aktor recytujący wiersze, wydawca audycji, realizator i tych ról nie da się rozdzielić inaczej. Jeśli komuś z kolei wydaje się, że tańsze będą długie transmisje koncertów, powiem, że nie zawsze tak jest: kosztuje i sama transmisja (choćby w ten sposób, że w ramach wymiany europejskiej zawsze będzie "coś za coś"), i taka czy inna obecność dziennikarza-komentatora, i wywiady przeprowadzane w trakcie koncertu z wykonawcami. Kosztowne są słuchowiska literackie, ze wstydem powiem, że lada moment zostaniemy zmuszeni do wybierania ich według kryterium: "ilu aktorom trzeba będzie zapłacić?". To nie jest dobre kryterium wyboru utworów literackich.
Jakie w tym kontekście perspektywy rysują się przed Dwójką? Jakie Pana zdaniem byłoby najkorzystniejsze rozwiązanie finansowe umożliwiające funkcjonowanie tego programu?
- Do tej pory było coraz gorzej - dlatego gdy zbliżyliśmy się niebezpiecznie do przepaści, podjęliśmy nasz desperacki protest. Teraz mam nadzieję na przełom. I to nie tylko w klimacie wokół Dwójki. Całe Polskie Radio potrzebuje nowych rozwiązań, w tym solidnych podstaw finansowania jego misji, wciąż swym poziomem mocno przewyższającej taniec na lodzie.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-07-22
Autor: wa