Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dziś doniesienie do prokuratury

Treść

Przedstawione najważniejszym osobom w państwie przez Centralne Biuro Antykorupcyjne dokumenty wskazujące na nieprawidłowości przy prywatyzacji stoczni w Szczecinie i Gdyni są bardzo poważne i świadczą o wielkiej arogancji i świadomości bezkarności decydentów. W ocenie polityków opozycji, sprawa jest o wiele poważniejsza niż afera hazardowa i wskazuje na kryzys władzy. Rząd jednak odpiera zarzuty i choć nie zaprzecza, że sprawa godna jest interwencji prokuratury, to przerzuca ciężar zarzutów na szefa CBA, który o nieprawidłowościach jeszcze nie poinformował prokuratury. Mariusz Kamiński po sygnalizowanym premierowi skompletowaniu akt ma uczynić to dzisiaj.
Według informacji podanych wczoraj przez "Wprost", w raporcie CBA mowa jest o tym, że urzędnicy Agencji Rozwoju Przemysłu robili wszystko, aby przetarg na stocznie w Gdyni i Szczecinie wygrał wybrany przez nich inwestor z Kataru - Stichting Particulier Fonds Greenrights. W opublikowanych na stronach internetowych stenogramach fundusz przez urzędników jest określany jako "nasz", a jego przedstawiciele nazywani są "przyjaciółmi". Ponadto urzędnicy ARP mieli informować przez cały czas trwania przetargu o szczegółach ofert składanych przez inne podmioty. Gdy Katarczycy chcieli się wycofać z przetargu, minister skarbu Aleksander Grad w rozmowie z prezesem Agencji Wojciechem Dąbrowskim miał chcieć "przerwać" całą procedurę. "...Czy wyście analizowali możliwość przerwania tej procedury, czy od strony prawnej, formalnej...? (...) ...bo my tu walczymy, różne rozmowy itd." - mówi Grad w ujawnionym przez "Wprost" fragmencie nagrań dokonanych przez CBA. Nagrania sugerują, że z Katarczykami mógł rozmawiać sam premier Donald Tusk.
Dąbrowski broni się, mówiąc, że są to "elementy wyrwane, wycinki z rozmów i najlepiej byłoby, gdybyśmy mogli zapoznać się z pełną treścią". Nie przypomina sobie, by z ministrem Gradem rozmawiał na temat przerwania przetargu, pamięta zaś rozmowę "na temat zapytania o prawną możliwość przerwania przetargu". - Jak należy rozumieć słowo "nasz"? Ustawa kompensacyjna została wprowadzona w życie w związku z decyzją Komisji Europejskiej, która tak naprawdę dawała nam jedyną szansę na podjęcie próby kontynuowania produkcji stoczniowej na terenie Stoczni Szczecińskiej Nowa i Stoczni Gdynia - tłumaczy szef ARP. Podkreśla, że "nie było żadnej możliwości ingerencji w przebieg przetargu i wpływania na jego wynik, bo był przeprowadzany w czasie rzeczywistym, a jedynym kryterium była zaoferowana cena". Dziś mamy poznać nazwy firm, które brały udział w przetargu.
Minister Aleksander Grad powiedział PAP, że w momencie wpłacenia wadiów przez inwestorów MSP wiedziało, że jest tylko jeden inwestor, który chce kupić kluczowe aktywa stoczni Gdynia i Szczecin, i jest nim Stichting Particulier Fonds Greenrights. - W związku z tym nie może być mowy o tym, że resort skarbu kogoś faworyzował, jeżeli na kluczowe aktywa był jeden oferent - dodał. Grad przyznał, że 13 maja, kiedy rozpoczynał się pierwszy przetarg, katarski fundusz przysłał do MSP i zarządcy kompensacji "informację, że chciałby odłożyć ten przetarg w czasie, ponieważ nie jest jeszcze do niego gotowy". - Prawdą jest, że zapytałem Agencję Rozwoju Przemysłu, czy jest możliwość, aby to zrobić - podkreślił minister. - Kiedy dowiedziałem się od prezesa ARP Wojciecha Dąbrowskiego, że nie ma prawnej możliwości przerwania przetargu, inwestor ostatecznie do godz. 16.00 zarejestrował się w witrynie internetowej i wziął udział w licytacji. W związku z tym moje zapytanie o prawną możliwość jest pokazywane jako manipulacja przy przetargu. To jakiś absurd - powiedział Grad.
Odwracanie uwagi
Materiały dotyczące zagrożenia interesu ekonomicznego państwa przy sprzedaży stoczni w Gdyni i Szczecinie szef CBA Mariusz Kamiński wysłał jeszcze w piątek. Trafiły one do Kancelarii Prezydenta, kancelarii premiera i prezydiów Sejmu i Senatu. Szef kancelarii premiera Tomasz Arabski zadziałał błyskawicznie - poinformował prokuratora generalnego o możliwości popełnienia przestępstwa w "procesie sprzedaży składników majątku Stoczni Gdynia i Stoczni Szczecińskiej Nowej". Według tego pisma zebrane przez CBA dowody wskazują na uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa przez osoby pełniące funkcje publiczne. Z ujawnionych dotąd informacji wynika, że w kontekście stoczni padają nazwiska Aleksandra Grada, ministra skarbu, oraz Adama Szejnfelda, zdymisjonowanego niedawno wiceministra gospodarki. Nie wiadomo jednak, w jakiej roli owi politycy występują w materiałach.
Arabski jednak w tym samym piśmie sprytnie odwrócił uwagę od nieprawidłowości przy sprzedaży stoczni i oskarżył Mariusza Kamińskiego o niedopełnienie obowiązku. W ocenie Arabskiego, szef CBA nie poinformował o sprawie prokuratury, a miał taki obowiązek. Co więcej, szef kancelarii premiera uznał, że z przekazanych dokumentów nie wynikało, że CBA nosi się z takim zamiarem.
Innego zdania jest CBA, które oświadczyło, że zawiadomienie do prokuratury skieruje jeszcze dziś. Jak informuje Biuro, zwłoka ta jest efektem trwającego przygotowywania niezbędnych materiałów. "W piśmie do Prezesa Rady Ministrów Szef CBA zaznaczył, że skieruje do Prokuratury zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa w tej sprawie. Mając jednak na uwadze stanowisko Prokuratury w sprawie 'afery hazardowej', uzależniające wszczęcie postępowania od przekazania stenogramów, CBA przygotowuje materiały w trybie art. 17 ust. 15 ustawy o CBA. Po przygotowaniu tych materiałów, zawiadomienie takie zostanie złożone do Prokuratora Generalnego w dniu 12 października 2009 r." - oświadczył szef CBA. "Nie są więc uprawnione i nie znajdują oparcia w stanie faktycznym i obowiązującym porządku prawnym zarzuty formułowane przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów wobec Szefa CBA" - dodał.
To zawiadomienie będzie jednak czystą formalnością, bo po wystąpieniu Arabskiego sprawa stoczni została błyskawicznie przekazana do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Ta sama jednostka będzie oceniała działanie Kamińskiego. Jak zauważył prokurator krajowy Edward Zalewski, CBA, przekazując materiały najważniejszym osobom w państwie, działało zgodnie z prawem. Ocenił, że w materiałach znalazła się analiza, po której lekturze Tomasz Arabski uznał, iż są tam elementy wskazujące na możliwość popełnienia przestępstwa w procesie prywatyzacji stoczni. - Prokurator będzie musiał ocenić tę sytuację i stwierdzić, czy szef CBA miał prawo uważać, że są to tylko i wyłącznie materiały, w których nie ma treści, które wskazywałyby na popełnienie przestępstwa, czy też są tam treści, które wprost wskazują na popełnienie przestępstwa (...). Szef KPRM stwierdził, że tutaj jest uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, a w związku z tym pan Mariusz Kamiński powinien złożyć wniosek do prokuratury o wszczęcie śledztwa - powiedział Zalewski.
Arogancja władzy
Materiały CBA czytał Władysław Stasiak, szef Kancelarii Prezydenta. W jego ocenie, są one poważnej wagi i wymagają interwencji prokuratury. Podobnego zdania był Jerzy Szmajdziński, wicemarszałek Sejmu (SLD). Jak ocenił, z materiału wynikała "niebywała ilość arogancji i myślenia, że jesteśmy bezkarni". Także Krzysztof Putra, wicemarszałek Sejmu (PiS), analizował dokument. Jak ocenił, jest to sprawa "wagi ciężkiej", a materiały opisują sposób funkcjonowania osób na stanowiskach publicznych na różnych szczeblach. Putra podkreślił, że jeśli materiały znajdą odwzorowanie w rzeczywistości, to sprawa jest poważniejsza niż afera hazardowa. - Jest to materiał, który pokazuje gigantyczną patologię w dziedzinie procedur. Jest tam wątek, który ma charakter kryminalny, ale jest też wątek natury politycznej: wykorzystywania wysokich stanowisk do prowadzenia takich działań, które mają przynieść jakieś istotne efekty polityczne - mówił.
W ocenie Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS, nowa afera - tym razem stoczniowa - świadczy o "głębokim kryzysie, którego nie mogą już załatwić komisje śledcze". Kaczyński zaznaczył, że chodzi tu o coś więcej niż kolejną aferę, bo ujawniane informacje wskazują na poważny kryzys władzy i kryzys państwa. Prezes PiS zaapelował też do premiera, by nie odwoływał szefa CBA, bo byłoby to działaniem wbrew prawu. Jak ocenił, odwołanie Kamińskiego jest przejawem chęci "uniknięcia kolejnych kompromitacji", bo "nie wiadomo, ile jeszcze jest tych afer". - Apeluję o niełamanie prawa, nie ma prawnych podstaw do tego, żeby odwoływać Mariusza Kamińskiego. Dziś bardziej niż kiedykolwiek wiemy, że ta służba jest potrzebna, bo polskie państwo jest w fatalnym stanie. Korupcja w dalszym ciągu szaleje - mówił prezes PiS.
O wszczęcie śledztwa w sprawie stoczni prosił CBA poseł PiS Zbigniew Kozak, powołując się na pismo Leszka Świętczaka, szefa Związku Zawodowego Stoczniowiec, który twierdził, że wiele składników majątkowych Stoczni Gdynia zostało przekazanych na niejasnych zasadach do spółek-córek. W tym kontekście padły nazwy firm Europlazma i Euro-Guard, które miały zostać sprzedane za niewielkie pieniądze osobom fizycznym. Zobowiązania wobec tych spółek miały sięgać kilku milionów złotych i zostać uregulowane przez stocznie po przejęciu firm.
Tym doniesieniom zaprzeczyła Agencja Rozwoju Przemysłu, która uznała, że spółki-córki Stoczni Gdynia - Europlazma Serwis i Euro-Guard - zostały sprzedane w ramach konkurencyjnych przetargów i każdy mógł w nich wziąć udział, a informacje o tym, że spółki te zostały sprzedane za niewielkie pieniądze, są nieprawdziwe. "Żadne zaległe zobowiązania Stoczni wobec powyższych spółek nie zostały dotąd zrealizowane. Nie może do tego dojść przed zatwierdzeniem przez sąd planu podziału. Tylko jedna z tych spółek, a nie - jak donoszą media - dwie, została zakupiona przez osobę fizyczną, wygrywając przetarg z ceną o prawie 50 proc. wyższą od wywoławczej" - oświadczyła ARP.
W ocenie Pawła Grasia (PO), rzecznika rządu, przetarg stoczniowy miał osłonę kontrwywiadowczą i jeśli służby specjalne podejrzewały nieprawidłowości, to powinny były powiadomić o tym prokuraturę. - Chcielibyśmy, by ta służba zachowywała się w sposób profesjonalny. Ten sposób działania i ta zagadkowość świadczy o dwóch możliwościach: albo o skrajnym braku profesjonalizmu w CBA, albo, co gorsza - i na razie ciągle nie chcę w to wierzyć - o otwartym wypowiedzeniu przez jedną służbę specjalną wojny państwu polskiemu oraz instytucjom tego państwa w obronie odwoływanego Mariusza Kamińskiego. Mam nadzieję, że to tylko ten pierwszy scenariusz - zaznaczył.
Sprawa okazała się jednak na tyle poważna, że w sobotę minister skarbu spotkał się z premierem Donaldem Tuskiem, by przedstawić mu informację o przebiegu sprzedaży majątku stoczni Gdynia i Szczecin. Co więcej, w związku z zawiadomieniem złożonym przez szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów do prokuratora generalnego, dotyczącym dotychczasowej procedury sprzedaży majątku stoczni, Aleksander Grad podjął decyzję o zmianie zespołu prowadzącego i nadzorującego obecny proces sprzedaży aktywów stoczniowych. - Nie przesądzamy o ich winie lub niewinności. Robimy to dla czystości całego procesu - tłumaczył Maciej Wewiór, rzecznik resortu skarbu.
Główne części majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie na drodze licytacji wygrał katarski fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights. Inwestor wpłacił wadium w wysokości 8 mln euro, ale należność za stocznie, mimo przedłużania terminów płatności, nie wpłynęła. O przejęciu stoczni myślała też rządowa agencja Qatar Investment Authority, ale wycofała się z inwestycji. Obecnie rząd polski organizuje nowy przetarg na sprzedaż stoczni; został on zaplanowany na 26 i 27 listopada bieżącego roku.
Marcin Austyn
Zenon Baranowski

"Nasz Dziennik" 2009-10-12

Autor: wa