Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ekipa Brochwicza

Treść

Mocna pozycja Krzysztofa Bondaryka w środowisku Platformy Obywatelskiej i jego nominacja na stanowisko szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego może mieć związek z "obyczajowymi kwitami", jakie mógł pozyskać Bondaryk w trakcie swojej pracy w MSWiA - twierdzą nasi informatorzy związani ze służbami specjalnymi. Gwarantem kariery Bondaryka mają być też jego ścisłe związki z Wojciechem Brochwiczem zamieszanym w sprawę Jaruckiej. Choć Centrum Informacyjne Rządu zapewnia, że informacje o próbach przejęcia przez Bondaryka archiwów związanych z akcją "Hiacynt" są nieprawdzie, to jednak - jak przyznają w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" osoby odpowiedzialne za nadzór nad specsłużbami - wiadomości o wykorzystywaniu przez Bondaryka i Brochwicza materiałów operacyjnych do "gry politycznej" docierały do członków sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. - Tak Krzysztof Bondaryk, jak i Wojciech Brochwicz mają dużą praktykę w wykorzystywaniu dokumentów, do których dotarli, pełniąc funkcje publiczne i pracując w ABW - mówi nasz informator z kręgów zbliżonych do służb specjalnych. - Jeżeli rozmawia się z osobami, które funkcjonowały w życiu publicznym w tamtym okresie, to wyraźnie wskazywały one na to, że pan Bondaryk i pan Brochwicz gromadzili materiały, do jakich mieli dostęp z tytułu pełnienia funkcji publicznych, w tym w służbach specjalnych - mówi nasz rozmówca. Dodaje, że ten fakt jest tajemnicą poliszynela w środowisku Platformy Obywatelskiej. - Wiem to od kolegów z Platformy Obywatelskiej, że jeden i drugi pan (Brochwicz i Bondaryk) nie mają skrupułów w wykorzystywaniu tej wiedzy, jaką mieli, pełniąc wysokie funkcje publiczne i kierując służbami specjalnymi - dodaje. Awans rzeczywiście zaskakujący. Najpierw, zaledwie kilka godzin po otrzymaniu nominacji na stanowisko premiera, Donald Tusk powierzył Bondarykowi funkcję pełniącego obowiązki szefa ABW, a przed kilkunastoma dniami, nie czekając na opinię prezydenta, powołał go na stanowisko szefa ABW. Zdaniem Zbigniewa Wassermanna, byłego koordynatora ds. służb specjalnych, Bondaryk jednak jako szef ABW pełnić będzie znacznie poważniejszą, choć nieoficjalną funkcję "nadszefa" wszystkich specłużb. Stanie się tak po podporządkowaniu - co planuje Platforma Obywatelska - Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego resortowi spraw wewnętrznych. O kontrowersjach związanych z ewentualną "grą teczkami" przez Bondaryka usiłowaliśmy porozmawiać z jego niedawnymi współpracownikami. Sam Bondaryk uchodzi bowiem za protegowanego Konstantego Miodowicza (PO). To właśnie Miodowicz, w latach 90. szef kontrywiadu UOP, po wyrzuceniu Bondaryka z pracy w białostockim UOP zrobił go ekspertem Komisji ds. Służb Specjalnych. Miodowicz o Bondaryku rozmawiać jednak nie chce. - Nie znam tematu. A doniesienia mediów bardzo często są dalekie od prawdy. Dziękuję bardzo - ucina. - Bondaryk uchodzi za osobę bardzo precyzyjną, skrupulatną w swoich działaniach, niepozostawiającą śladów - mówi Jędrzej Jędrych, w poprzedniej kadencji Sejmu wiceprzewodniczący sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, który z obecnym szefem ABW zna się jeszcze z czasów funkcjonowania koalicji AWS - UW. - Bondaryk nigdy nie występuje sam, gdzieś w tle zawsze pojawia się Wojciech Brochwicz i jego ekipa. Bondaryk dzięki swoim znajomościom jest bardzo silnym graczem w obecnym układzie rządowym - podkreśla Jędrych. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-01-29

Autor: wa