Epidemiolodzy uspokajają
Treść
Służby sanitarne uspokajają, że nie ma u nas bezpośredniego zagrożenia wirusem A/H1N1, który wywołał epidemię grypy na Ukrainie. W związku z tym nie ma potrzeby zamykania granicy, jednak w przypadku pogorszenia sytuacji nie wyklucza się również takiego kroku. Zaostrzone zostały jedynie kontrole na przejściach granicznych z Ukrainą.
Wojewódzki inspektor sanitarny w Rzeszowie poinformował, że na Podkarpaciu nie zanotowano nietypowego wzrostu zachorowań grypopochodnych, a sytuacja jest na bieżąco monitorowana. W związku z sytuacją na Ukrainie w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa odbyło się spotkanie przedstawicieli wojewódzkich stacji sanitarno-epidemiologicznych i służb granicznych. Jak powiedział nam Wiesław Bek, rzecznik wojewody podkarpackiego, na razie nie ma powodu do niepokoju, a sytuacja na podkarpackich przejściach granicznych z Ukrainą jest pod stałą kontrolą. - Praktycznie już od maja jesteśmy w stanie podwyższonej gotowości na wypadek zwiększonej ilości zachorowań na grypę. Nie ma zatem powodów do obaw, że choroba ta przedostała się już na terytorium Polski - zaznaczył Wiesław Bek.
Sytuację na bieżąco monitorują również służby graniczne. - Obserwujemy podróżnych i w przypadku stwierdzenia objawów grypowych mamy możliwość umieszczenia danej osoby w izolatkach. Będziemy też sugerować szybką wizytę u lekarza, a w uzasadnionych przypadkach możemy wezwać pomoc lekarską - poinformowała kpt. Elżbieta Pikor, rzecznik Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. Epidemiolodzy uspokajają i radzą stosowanie podstawowych zasad higieny: mycie rąk, unikanie kontaktów z osobami chorymi, ubieranie się stosownie do warunków atmosferycznych. Według krajowego konsultanta ds. epidemiologii, na różne odmiany grypy na Ukrainie może chorować nawet 40 tysięcy osób. W wyniku epidemii A/H1N1 zmarło tam już ponad 30 osób.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2009-10-31
Autor: wa