Gortat: Wiemy, jak grać
Treść
Czy polscy koszykarze wywołają dziś sensację i wyeliminują z walki o medale rozgrywanych w naszym kraju mistrzostw Europy aktualnych mistrzów świata, Hiszpanów? - Stać nas na to - przekonuje lider Biało-Czerwonej drużyny, Marcin Gortat. Do ósemki awansuje tylko zwycięzca meczu, który budzi gigantyczne emocje daleko poza granicami Polski i Hiszpanii. Wczoraj, szczęśliwie, spod stryczka urwali się broniący tytułu Rosjanie.
Najpierw o tym, co na parkietach mistrzostw działo się wczoraj w grupie E. Jako pierwsi na parkiet bydgoskiej hali wyszli Rosjanie i Macedończycy i faworyt, zdawało się, był tylko jeden. Tymczasem skazywani na pożarcie Macedończycy nie dość, że stawili mocny opór, to jeszcze byli blisko sukcesu. Rosjanie owszem, prowadzili od początku, chwilami uzyskując nawet sześcio- lub ośmiopunktową przewagę. Wtedy do akcji wkraczali Pero Antic, Vrbica Stefanov i Todor Gechevski i różnica natychmiast topniała. W 25. min Macedończycy objęli prowadzenie 36:35 i zapachniało niespodzianką. Ostatecznie do niej nie doszło, choć jeszcze w ostatnich sekundach Macedończycy byli blisko co najmniej doprowadzenia do dogrywki. Rosjanie wygrali 71:69 (14:10, 19:19, 16:20, 22:20), głównie dzięki najlepszemu na parkiecie Timofiejowi Mozgowowi, zdobywcy 25 punktów.
Potem swój pojedynek rozpoczęli Francuzi i Grecy. Obie drużyny już wcześniej zapewniły sobie awans, ale chciały koniecznie zwyciężyć. Lepiej rozpoczęli Grecy, ale z biegiem czasu inicjatywę przejmowali "trójkolorowi", którzy ostatecznie okazali się lepsi - 71:69 (18:21, 23:13, 15:19, 15:16). Francja nie poniosła jeszcze na mistrzostwach ani jednej porażki i z każdym kolejnym pojedynkiem o swych aspiracjach wypowiada się coraz ostrożniej.
A teraz sprawy najbardziej nas interesujące. Walczący w grupie F Polacy są w sytuacji trudnej, ale nie beznadziejnej. W zasadzie mają nawet ten komfort, że wszystko od nich zależy. Wciąż mogą awansować do ćwierćfinału, muszą tylko spełnić jeden warunek: wygrać dziś w Łodzi z Hiszpanią - aktualnym mistrzem świata, wicemistrzem olimpijskim i Europy. Zespołem gwiazd, wśród których najmocniej świeci Pau Gasol, mistrz NBA z Los Angeles Lakers. Czy to w ogóle realne? Nasi przekonują, że tak.
Pod koniec sierpnia, w ostatniej próbie przed EuroBasketem, Biało-Czerwoni zmierzyli się z Hiszpanami w Saragossie i minimalnie, po chwilami świetnej grze, przegrali 83:88. - Pokazaliśmy, że potrafimy z nimi walczyć. To tacy sami ludzie jak my - mówi Gortat. Polacy, w przeciwieństwie do dzisiejszych rywali, mistrzostwa rozpoczęli świetnie. Po pokonaniu faworyzowanej Litwy wzbudzili euforię, obudzili nadzieję, że mogą sprawić niejedną niespodziankę. Potem jednak było już gorzej. Nasi ponieśli trzy porażki, ostatnią, dość bolesną, w poniedziałek ze Słowenią. Po tym meczu niepocieszony był przede wszystkim Gortat, który większość odpowiedzialności za niepowodzenie wziął na siebie. - Zagrałem tragicznie, na poziomie polskich autostrad. Nie tylko nie trafiałem do kosza, ale raz zostałem zablokowany, co jest niedopuszczalne - przyznał. Ale Hiszpania też nie zachwyciła. Owszem, pokonała Litwę, ale momenty fantastyczne przeplatała tragicznymi. W zgodnej opinii kluczem do dzisiejszego sukcesu będzie zatrzymanie Paua Gasola. Gortat wie, jakie to jest trudne, bo walczył z asem "Jeziorowców" w finale NBA. - To wspaniały koszykarz, ale jesteśmy w stanie go wyłączyć. Musimy jednak zagrać nie tylko twardo, ale i bardzo mądrze, sprytnie - przekonuje nasz jedynak w najlepszej lidze świata. Polacy są bojowo nastawieni, ale też z niepokojem nasłuchują wiadomości z lekarskich gabinetów. Podczas wczorajszego treningu urazu stawu skokowego doznał David Logan, a jak ważnym jest ogniwem naszej drużyny, nie trzeba wyjaśniać. Dziś się okaże, czy będzie zdolny do gry. Jest też i dobra wiadomość: pierwszy raz od kilku dni z normalnymi obciążeniami ćwiczył rutynowany Adam Wójcik, który wyleczył uraz mięśnia łydki.
Sytuacja jest trudna, ale nie beznadziejna. - Mamy świadomość, że Hiszpania jest lepszą od nas drużyną. Ale nie znaczy to, że ma wygraną w kieszeni. W jednym meczu, pod presją, wszystko zdarzyć się może - przyznaje trener Muli Katzurin. I ma rację.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-09-16
Autor: wa