Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Granice demokracji

Treść

Złamanie ustawy o samorządzie oraz statutu miasta zarzuca przewodniczącemu Rady Miasta Arturowi Czerneckiemu grupa siedmiu radnych PO i Porozumienia Sądeckiego, którzy bezskutecznie domagali się zwołania sesji w trybie nadzwyczajnym. Zdaniem wnioskodawców Czernecki ślepo wypełnia polecenia swoich partyjnych zwierzchników i blokuje publiczną debatę na temat spraw istotnych dla miasta. Przypomnijmy, że samorządowcy, wśród których jest m.in. dwóch byłych przewodniczących Rady Miasta Grzegorz Dobosz i Piotr Lachowicz, domagali się zwołania sesji, podczas której byłaby dyskutowana sprawa przyszłości Instytutu Sportu PWSZ oraz lokalizacji dworca prywatnych przewoźników. Artur Czernecki odmówił uzasadniając swoją decyzję względami formalnymi, co - zdaniem oburzonych radnych - jest sytuacją bez precedensu, bo od 16 lat nie zdarzyło się, by przewodniczący RM nie wyraził zgody na zwołanie sesji. - Gdy ja pełniłem funkcję przewodniczącego Rady zwołałem sesję, której program zawierał punkt dotyczący mojego odwołania - przypomina Grzegorz Dobosz. - To była trudna sytuacja, ale skoro nie było formalnych przeciwwskazań do przeprowadzenia obrad, nie mogłem postąpić inaczej. Przewodniczący musi kierować się przepisami ustawy o samorządzie oraz zapisami statutu miasta. W takim przypadku nie ma mowy o uprawianiu polityki. Artur Czernecki dowodzi, że nie zwołał sesji, która miałaby się odbyć wczoraj, m.in. z powodu obawy, że zostanie ona wykorzystana do celów politycznych. Trwa kampania wyborcza, więc kontrowersyjne punkty obrad mogłyby zostać wykorzystane przez radnych. - Nie chciałem przenosić polityki na salę obrad, a tego nie dałoby się uniknąć - argumentuje Artur Czernecki. - Nie to jednak zaważyło na mojej decyzji. Pojawiły się bowiem względy czysto formalne. Do wniosku o zwołanie sesji nie dołączono projektu uchwał, natomiast w programie obrad zamieszczono punkty dotyczące podjęcia przez Radę Miasta rezolucji. Takiej formy statut miasta jednak nie przewiduje. Ponieważ wniosek był niekompletny, to przewodniczący Rady nie mógł go uwzględnić. Zdaniem radnych, którzy domagali się zwołania sesji, ta argumentacja świadczy o niekompetencji przewodniczącego. Dowodzą, że ich wniosek jest kompletny i spełnia wymogi ustawowe, bo złożono go na piśmie, został podpisany przez wymaganą liczbę radnych stanowiących jedną czwartą ustawowego składu RM, a ponadto zawiera porządek obrad ze wskazaniem, że przewiduje się wydanie rezolucji, której treść zostanie opracowana po zakończeniu debaty. Dodają, że Artur Czernecki przytoczył w skierowanym do nich piśmie definicję terminu rezolucja, której - ich zdaniem - nie zrozumiał. "Jak sam Pan podaje w swoim piśmie rezolucja to zbiorowa uchwała powzięta przez jakieś zgromadzenie w wyniku obrad - czytamy w piśmie skierowanym do Artura Czerneckiego. - Jest więc oczywistym, że jej treść nie może być przygotowana przed przeprowadzeniem obrad". Dalej radni dowodzą, iż dopiero w wyniku przeprowadzonej debaty można nadać takiej rezolucji określoną formę przewidzianą statutem miasta, a więc oświadczenia, deklaracji, bądź apelu. "Odnosimy wrażenie, że odmawiając nam zwołania sesji z motywacją podaną w piśmie dał Pan dowód, iż Pańska ignorancja równa się Pańskiej arogancji" - sugerują radni. Odmowę uznali za próbę opóźnienia dyskusji nad istotnymi sprawami miasta, którą zgłosili opozycyjni radni. Tymczasem wczoraj Artur Czernecki zaczął kompletować materiały na sesję, która odbędzię się 23 października, a więc już po wyborach parlamentarnych. Wśród projektów uchwał, które mają być poddane pod głosowanie, znalazł się zgłoszony przez prezydenta Ryszarda Nowaka projekt dotyczący przekazania Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej obiektów należących do klubów Start i Dunajec. Byłyby one podstawą tworzonego przez tę uczelnię Instytutu Sportu. - To pokazuje hipokryzję i zakłamanie przewodniczącego, który jeszcze w poniedziałek przekonywał na konferencji prasowej, że prezydent na razie nie podjął w tej sprawie decyzji - oburza się Józef Hojnor. - To tylko projekt uchwały - ripostuje Artur Czernecki. - Może być odrzucony, zdjęty z porządku obrad lub po prostu nie zyskać aprobaty Rady. Radni reagują nerwowo, robią wokół tych spraw dużo szumu i nie mogą się pogodzić z tym, że bardzo medialne tematy będą dyskutowane dopiero po wyborach. To tylko świadczy o tym, że zamierzali wykorzystać sprawę Instytutu Sportu PWSZ oraz prywatnych przewoźników do celów politycznych. Radni opozycyjni odpierają ten argument i twierdzą, że sesja 23 października postawi działaczy sportowych przed faktem dokonanym, bo najpierw nie dopuszczono do publicznej debaty na temat obiektów Startu i Dunajca, a potem proponuje się przekazanie ich w formie darowizny PWSZ owi. (SZEL) "Dziennik Polski" 2007-10-17

Autor: wa