Groby w Łucku to tylko początek
Treść
Z Andrzejem Przewoźnikiem, sekretarzem generalnym Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa (ROPWiM), rozmawia Jacek Dytkowski
Dlaczego Rada zdecydowała się skierować wniosek o udział polskich ekspertów w planowanej przez Ukraińców ekshumacji ciał więźniów zabitych w 1941 roku w Łucku?
- Mamy informacje, że wśród osób, które straciły tam życie, byli także Polacy. W związku z tym taki wniosek przygotowujemy i złożymy najdalej do środy.
Jaka będzie rola polskich ekspertów w ekshumacji?
- Nie wiem. Dziś rozmawiałem z moim partnerem z Ukrainy i mam potwierdzenie, że rzeczywiście miejscowe władze otrzymały taką zgodę. Mam nadzieję, że po naszym wniosku nastąpi taki moment, kiedy będzie można się spotkać i omówić kwestie roli i kompetencji.
Pojawią się w przyszłości odkrycia analogiczne do tych w Łucku?
- Nie tylko można, ale trzeba zakładać, że będą kolejne tego rodzaju znaleziska. Dlatego że prawie w każdym większym mieście funkcjonowały sowieckie więzienia, gdzie zabijano ludzi. W związku z tym jest to taki początek pewnego procesu, z którym na pewno będziemy mieli do czynienia przez najbliższe lata, zarówno my, jak i Ukraińcy. Te sprawy przez ostatnie kilkadziesiąt lat nie były po prostu badane. Są otwierane archiwa, ujawniane dokumenty, ludzie przestają się bać o tym mówić. W związku z tym myślę, że takich sytuacji będzie więcej.
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy na swojej stronie internetowej ujawniła dokumenty, z których wynika, że Jurij Andropow, szef KGB, po otrzymaniu informacji o rozkopanej przez dzieci mogile w Piatichatkach, gdzie NKWD pogrzebało polskich jeńców wojennych zamordowanych wiosną 1940 roku na rozkaz Stalina, nakazał zatrzeć ślady mordu...
- Można się spodziewać dalszych odkryć, bo archiwa mają to do siebie, że zawierają mnóstwo materiałów, które z pozoru, na pierwszy rzut oka mogą wydawać się nieistotne. Później jednak w zestawieniu z różnymi innym dokumentami czy informacjami tworzą pewną całość i mogą być kluczem do rozwiązania bardzo wielu problemów i spraw. A więc trzeba się z tym liczyć. Tak jest w naukach historycznych, archiwach i myślę, że jeszcze będzie wiele takich sytuacji, kiedy pojawią się nowe elementy dotyczące tego rodzaju działań.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-08-11
Autor: wa