Harnaś nad Dunajcem
Treść
Około półtora tysiąca sądeczan przyszło w sobotę wieczorem na skarpę nad Dunajec, by podziwiać plenerowe widowisko, do którego pretekstem był balet "Harnasie" Karola Szymanowskiego. Spektakl stał się rewią góralszczyzny oprawionej w płonące watry, kierdel owiec, ognie sztuczne no i oczywiście muzykę, której piękno nieustannie zachwyca. Sądecki wieczór w Nowym Sączu zamknął pochód Szymanowskiego i jego "Harnasi" przez Małopolskę rozpoczęty premierą widowiska na Gubałówce pod Tatrami w dniu 7 września. Lało tam beznadziejnie i było o włos od odwołania imprezy, ale widzowie zagłosowali nogami. Nie zawiedli, podobnie jak w Krakowie, w Tarnowie i wreszcie w pobliżu sądeckiego zamku. Tu przybyło ich zdecydowanie najwięcej. Pogoda, choć przenikliwie chłodna, jednak odpłaciła im brakiem deszczu. Mogły więc strzelić w niebo wspaniałe race, w trakcie wesela pięknej góralki i na koniec w finale widowiska, po ukłonach i podziękowaniach wszystkim, którzy współtworzyli wieczór. Przedsięwzięcie finansowane było przez marszałka małopolskiego. W roli producenta wystąpiło Małopolskie Centrum Kultury "Sokół" w Nowym Sączu. To "Sokół" zaangażował Bogusława Nowaka do wyreżyserowania spektaklu. Wcześniej zrobił już plenerowe inscenizacje "Halki" i "Strasznego dworu". Do współpracy Bogusław Nowak zaprosił Nowohuckie Centrum Kultury, studencki zespół góralski Akademii Rolniczej "Skalni" w Krakowie, zespół zakopiański im. Bartusia Obrochty. Oprawę muzyczną i chóralną zapewniła Opera Krakowska. Z "Harnasiami" Szymanowski mocował się przez wiele lat. Był pod wszechwładnym urokiem muzyki góralskiej, która pobrzmiewa w wielu jego utworach. Cyzelował zarówno same muzyczne frazy, jak i libretto. Nie mógł się do końca zdecydować, czy namiętną miłość góralki i harnasia obudować jedynie podhalańskim weselem, czy stworzyć coś na kształt góralskiej epopei. Być może było tak dlatego, że w tworzenie baletu mimo woli zaangażował wielu przyjaciół z Zakopanego, a także swego kuzyna Jarosława Iwaszkiewcza. Powstało dzieło, które próbuje łączyć te dwa pomysły. Osią dramaturgiczną jest napad zbójników i odbicie pięknej góralki przez harnasia. W finale widowiska stoją oboje przytuleni, z dala od sceny, subtelnie oświetleni, prawie niezauważeni. Cichy triumf szalonej miłości. "Harnasi" poprzedził, niby gigantyczna uwertura, drugi koncert skrzypcowy Szymanowskiego, jeden z tych utworów, w których słychać niemal w każdej nucie brzmienie góralskiej muzyki. - Widziałam wszystkie inscenizacje w czterech miejscach - powiedziała nam Liliana Olech z "Sokoła". - Mogę o tej sądeckiej powiedzieć w kategorii "naj": najwięcej ludzi, najlepszy spektakl, najlepsza widoczność tego, co na scenie. Nad tą ostatnią uwagą warto się zastanowić, gdyż w miejscu, gdzie ustawiono scenę, warto budować amfiteatr. Krajobraz, dostępność miejsca, bezkolizyjność z ruchem ulicznym, możliwość pomieszczenia tysięcy ludzi, aż po taras restauracji "Panorama", to są argumenty nie do podważenia. Sezon kulturalny w Nowym Sączu można uznać za otwarty. Widowiskowo. (WCH) "Dziennik Polski" 2007-09-17
Autor: wa