Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Historyczna wygrana siatkarek

Treść

Z jednym zwycięstwem na koncie zakończyły w Kielcach pierwszy z trzech turniejów World Grand Prix polskie siatkarki. Wczoraj podopieczne Jerzego Matlaka pokonały Japonię. Niespodziewanie reprezentacyjną karierę zakończyła Dorota Świeniewicz.

Wcześnie Polki musiały zaznać goryczy dwóch porażek: w piątek z Tajlandią i w sobotę z Holandią. Szczególnie ta druga przegrana, zdecydowana 0:3 (23:25, 20:25, 21:25), wywołała mały niepokój. Dobrze, chwilami bardzo dobrze, "Złotka" zagrały tylko w inauguracyjnym secie, w którym toczyły z rywalkami ładną, wyrównaną walkę. Potem przewaga "Pomarańczowych" była już wyraźna. Nie pomagały przerwy brane przez Matlaka, Polki nie były w stanie poukładać gry. Jak później tłumaczył Matlak, jego podopiecznym skrzydła podcina presja, jakiej są poddawane od kilku tygodni. - Wszyscy oczekują od nas samych zwycięstw. Musimy wytrzymać ten wrzask i medialny szum, gdy przepracujemy solidnie i w spokoju przez dwa miesiące, nie powinniśmy mieć kłopotów na mistrzostwach Europy - powiedział.
Wczoraj Polki się przełamały. W dobrym stylu pokonały Japonię 3:0 (25:20, 26:24, 27:25), grając cały czas na wysokim poziomie. Pierwszy set był popisem naszej reprezentacji, "Złotka" imponowały blokiem, przyjęciem, skutecznie atakowały. W kolejnym Azjatki podniosły poprzeczkę, miały nawet piłkę setową, ale w końcówce polski zespół funkcjonował perfekcyjnie. Trzecia partia, wyrównana, dramatyczna, znów ze świetnym finiszem Polek. Było to nie tylko pierwsze tegoroczne, ale w ogóle pierwsze w historii zwycięstwo naszych zawodniczek w WGP na własnym parkiecie. Temat "presja" jednak powrócił. Dorota Świeniewicz, kapitan reprezentacji, postanowiła definitywnie pożegnać się z kadrą. Jak przyznała, nie wytrzymała szumu wokół drużyny i swojej osoby. - Ogromna szkoda, że właśnie teraz, kiedy zapanowała w kadrze właściwa atmosfera i naprawdę odrodził się duch zespołu, grupa wytrawnych "znawców" materii wzięła w ogień krytyki nasze poczynania i wytworzyła nieznaną nam do tej pory presję. Nie mam i nigdy nie miałam pretensji do fachowej i bezstronnej krytyki, ale maniakalne atakowanie mnie musiało w końcu przynieść skutki. Zapewniam, że fizycznie nic mi nie dolega, lecz moja psychika nie jest już w wystarczającym stopniu odporna na stres - powiedziała. Swą decyzję ogłosiła na konferencji prasowej, płacząc...
Pisk
"Nasz Dziennik" 2009-08-03

Autor: wa