Jak "dorwać się" do zawodu
Treść
Nowelizacja ustawy o zawodzie lekarza i dentysty przewiduje wprowadzenie tzw. modułu systemu specjalizacji. Bez podziału na specjalizacje w podstawowych i w szczegółowych dziedzinach medycyny, które jeszcze dzisiaj reguluje rozporządzenie ministra zdrowia z 2005 roku.
Na razie, zgodnie z tym rozporządzeniem, warunkiem rozpoczęcia przez lekarza specjalizacji szczegółowej jest posiadanie tytułu specjalisty w zakresie podstawowym. Według tych zasad w zależności od rodzaju specjalizacji okres szkolenia trwa ok. 7-8 lat. Z kolei system modułowy - bez podziału na specjalizacje w podstawowych i szczegółowych dziedzinach medycyny - forsowany przez Ministerstwo Zdrowia zakłada dostosowanie minimalnych okresów szkolenia lekarzy w danej specjalizacji do obowiązujących w Unii Europejskiej. Resort planuje utworzenie listy specjalizacji lekarskich bez podziału na specjalizacje w podstawowych i szczegółowych dziedzinach medycyny, co pozwoli na uzyskiwanie specjalizacji tzw. szczegółowych w krótszym czasie, bez konieczności wcześniejszego uzyskiwania specjalizacji tzw. wyjściowych. W ten sposób w niektórych dziedzinach lekarz posiadający prawo wykonywania zawodu będzie mógł rozpocząć dowolną specjalizację, odbyć pełne szkolenie w tym zakresie i uzyskać tytuł specjalisty w ciągu 5-6 lat. Plany rządowe przewidują też wprowadzenie przez resort zdrowia procesu monitorowania systemu specjalizacji nadzorowanego przez Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego. Nowe zasady miałyby zacząć obowiązywać od przyszłego roku i w ocenie resortu zdrowia przyniosłyby określone oszczędności do budżetu państwa. Środowiska lekarskie pomysły ministerstwa kwitują krótko jako działanie nieprzemyślane, które wyrządzi wiele zła. W ich ocenie, to w samorządzie lekarskim powinny zapadać tego typu decyzje, natomiast mieszanie się do tak ważnych spraw urzędników przyniesie opłakane skutki. - Rząd, lansując słowo "kryzys", chce, by wszystko było tanio. Komuniści przez 50 lat, tłumacząc, że w Polsce jest źle, posługiwali się wymówką, że winna zaniedbań była II wojna światowa, teraz dla rządzących listkiem figowym jest słowo "kryzys". To nic innego jak zwykły wykręt - wyjaśnia dr Zdzisław Szramik, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Medycy są zdania, że skrócenie czy zmiana stażu lekarzy bez zmiany programu studiów - co z kolei wymaga czasu
- niczego dobrego nie przyniesie. - Od dawna OZZL mówi, że jest źle, nawet niedawno wysłaliśmy list do polityków w tej sprawie, ale mam wrażenie, że na nikim nie robi to żadnego wrażenia. To smutne, ale niestety prawdziwe - uważa dr Szramik. Dodaje, że idąc tokiem rozumowania resortu, który kieruje się względami oszczędnościowymi, należałoby się zastanowić nad likwidacją Ministerstwa Zdrowia, a wprowadzeniem jedynie departamentu medycznego w Ministerstwie Finansów. - Tylko wtedy będziemy mogli mówić o oszczędnościach. Na razie, to, z czym mamy do czynienia, to tylko pozorowanie działań - komentuje lekarz. - Nie wierzę w dobre intencje takich zmian, bo uważam, że u podstaw tego typu działań nie leży ani dobro pacjenta, ani interes lekarzy, którzy chcieliby się "dorwać" do leczenia, ale chodzi tu o prymitywnie prezentowane oszczędności, co w medycynie do niczego dobrego nie prowadzi. Ten zawód jest o tyle specyficzny, że o tym, czy ktoś może go wykonywać, nie powinien decydować polityk, tylko inny, starszy i doświadczony lekarz, który jest w stanie ocenić umiejętności kandydata - powiedział nam dr Szramik. W jego ocenie, wydanie przez ministra rozporządzenia o likwidacji stażu nie zmieni nic w przygotowaniu lekarzy do zawodu. Konieczna jest zmiana programu studiów poprzez wprowadzenie większej ilości zajęć praktycznych, które przybliżą przyszłemu lekarzowi arkana sztuki medycznej. Pogląd ten podziela Tomasz Latos z PiS, poseł sejmowej Komisji Zdrowia, lekarz radiolog. - Wejście w życie takiego projektu świadczyłoby o wielkiej niekompetencji resortu zdrowia. Propozycja jest skandaliczna, ale bardziej chyba niedorzeczna, i jeżeli wejdzie w życie, obniży standard świadczonych usług. Rok stażu po trudnych bądź co bądź studiach medycznych jest czasem, kiedy młody lekarz, mając w pewnym sensie ograniczoną odpowiedzialność, może płynnie wejść w zawód. To ogromnie wygodna i bardzo bezpieczna forma dla wszystkich zainteresowanych stron, zarówno dla pacjentów, jak i dla pracodawcy oraz samego lekarza - uważa poseł Latos. Jego zdaniem, rząd, decydując się na rozwiązanie związane z zabraniem stażu jako ważnego elementu kształcenia medycznego, szykuje paraliż w polskiej służbie zdrowia. Propozycja forsowana przez minister Kopacz niczego nie ułatwi. Nie poprawi też dostępności do usług medycznych, natomiast może wywołać nieobliczalne skutki wynikające z ewentualnych pomyłek lekarskich, a nawet paraliżu w funkcjonowaniu przychodni czy oddziałów szpitalnych, które miałyby się oprzeć bezpośrednio na niedoświadczonych absolwentach wydziałów lekarskich. - Wiele rzeczy w służbie zdrowia nie funkcjonuje tak, jak życzyliby sobie pacjenci i na pewno wymaga poprawy, tymczasem forsuje się zmiany w obszarach, które są ustawione prawidłowo - dodaje poseł Latos. Jego zdaniem, dojrzewanie i edukacja młodego lekarza to problem bardzo złożony i nie opiera się wyłącznie na stażu, ale także na specjalizacji; ponadto wymaga ciągłego kształcenia. Negatywne stanowisko w tej sprawie wyraziła też Naczelna Rada Lekarska, która w piśmie do Ministerstwa Zdrowia wskazała, że likwidacja stażu doprowadzi w prostej linii do przeniesienia praktycznej nauki zawodu lekarza na studia medyczne, to zaś bez przygotowania jest niemożliwe.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2009-10-23
Autor: wa