Jak oszczędza minister Kopacz
Treść
Mimo że minister zdrowia Ewa Kopacz zarzekała się na początku roku, iż cięcia w budżecie ominą resort zdrowia, stało się inaczej. Minister nie oszczędziła nawet nakładów na Program Zwalczania Raka i zabrała z jego kasy 30 mln złotych. - W onkologii i tak było mało pieniędzy. To skandal, te środki powinny rosnąć, a nie maleć - mówi w rozmowie z nami prof. Alicja Chybicka, onkolog, kierownik Katedry i Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej Akademii Medycznej we Wrocławiu. Ogółem środki na ochronę zdrowia po ostatniej nowelizacji budżetu stopniały o ponad 300 mln zł i wynoszą 4 mld 400 mln złotych.
Zgodnie z nowelizacją mniej pieniędzy będzie przeznaczonych m.in. na inwestycje długoterminowe, jak rozbudowa infrastruktury szpitali akademickich, także na świadczenia wysokospecjalistyczne (ponad 51 mln zł mniej), program wieloletni "Wzmocnienie bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli" (100 mln zł mniej) oraz na regionalne centra krwiodawstwa i krwiolecznictwa. Najmniej Ministerstwo Zdrowia oszczędza na sobie. Ograniczenie wydatków w zakresie bieżącego utrzymania obiektu centrali Ministerstwa Zdrowia to tylko 450 tys. zł, na zakupach inwestycyjnych dla MZ resort oszczędzi tylko 28 tys. złotych.
Resort chce oszczędzić na zakupach inwestycyjnych w lecznictwie ambulatoryjnym i na rozbudowie obiektów stacji sanitarno-epidemiologicznych łącznie ponad 2,5 mln złotych. Skutki tego odczują tylko i wyłącznie pacjenci. - To oznacza gorsze wyposażenie placówek, jeśli chodzi o rehabilitację i diagnostykę. Będziemy wracali do metod, które już dawno w innych państwach nie są stosowane, które są mniej precyzyjne - mówi w rozmowie z nami poseł Bolesław Piecha (PiS), przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia, były wiceminister zdrowia. - Koszty świadczeń wysokospecjalistycznych przerzucono na NFZ, bo ministerstwu wydaje się, że NFZ jest kopalną złota, w szpitalach nie ma żadnych kolejek i że szpitale pacjentów witają z szeroko otwartymi ramionami. Przecież wszyscy wiedzą, że jest inaczej - dodaje Piecha.
300 mln zł mniej to bardzo dużo jak na ministerstwo, gdzie zawsze było krucho z pieniędzmi. W skali resortu to zaledwie 7-8 proc., jednak te środki są wyasygnowane z programów, które powinny być jak najlepiej realizowane, bo mają bezpośredni wpływ na nasze zdrowie, a także na jakość szkolenia specjalistów. Zdaniem posła Piechy, sytuacja jest bardzo zła. - Myślę, że przez następny rok lub dwa będziemy "bidować" bardziej niż dotychczas. Jest to możliwe, bo można przesunąć kolejkę, i tak jak dziś czeka się na dane świadczenie pół roku, to będzie się czekać rok. Tłumaczenie rządu jest takie, że społeczeństwo to przecież zrozumie. To bogatsze, owszem, może zrozumie, ale co mają powiedzieć ludzie najbiedniejsi, którzy w tych kolejkach utkną, a nie będzie ich stać w razie czego na prywatną opiekę zdrowotną? Chorzy są zawsze najsłabsi - zaznacza Piecha. Wydłużenie kolejek do świadczeń w państwowej służbie zdrowia spowoduje, że pacjenci będą zmuszeni do przejścia na prywatną służbę zdrowia. Trend ubezpieczania się poprzez wykupywanie abonamentów w prywatnych placówkach jeszcze bardziej wzrośnie. Tym samym rząd poprzez takie kroki spowoduje, że pacjenci nie będą mieli zbyt dużego wyboru.
- Będziemy nierzadko opłacać podwójnie to samo świadczenie, jedno z naszej składki zdrowotnej, a drugie z własnej kieszeni. Proces prywatyzacji zostanie wymuszony na pacjentach i sami pacjenci go przeprowadzą, ci, których będzie na to stać, bo będą oni leczyć się prywatnie. Pacjenci będą zmuszeni się ratować. Gorzej tylko, że zdrowie nie ma ceny dla jako tako uposażonych Polaków, inaczej jest z rzeszą tych ludzi, których nie stać na leczenie prywatne - podkreśla Piecha.
Warto przypomnieć, iż na początku bieżącego roku minister Kopacz zarzekała się, że cięcia budżetowe na pewno nie dotkną jej resortu, a pacjenci mogą spać spokojnie. - Były zapowiedzi, że MZ będzie bronić swojego budżetu do ostatniej kropli krwi, było takie oświadczenie pani minister Kopacz po spotkaniu ministrów z premierem Tuskiem - przypomina poseł Piecha. Okazuje się jednak, że były to marne obietnice. Najbardziej niepokoi fakt cięć w dziedzinie walki z chorobami nowotworowymi. - W onkologii i tak było mało pieniędzy. Nowotwory to choroby, które zagrażają życiu człowieka i jakakolwiek redukcja środków jest tu po prostu karygodna. Nie powinno się redukować środków w ochronie zdrowia tam, gdzie człowiek walczy o życie. Kiedy nie są kupowane nowoczesne leki onkologiczne i chorzy umierają, to jest skandal. I bez tych cięć w onkologii brakowało na nowoczesne leki, które są stosowane za granicą dosyć powszechnie - podkreśla w rozmowie z nami prof. Alicja Chybicka.
Izabela Borańska-Chmielewska
"Nasz Dziennik" 2009-07-30
Autor: wa