Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jak producenci i rząd walczą z inflacją...

Treść

W listopadzie znów podskoczyła inflacja. Ceny towarów i usług wzrosły - według Głównego Urzędu Statystycznego - o 0,3 proc. w porównaniu z październikiem i były o 3,3 proc. wyższe niż przed rokiem. Mimo to rząd nierealnie zakłada, że w przyszłym roku inflacja wyniesie tylko 1 procent.

Największy wpływ na wzrost inflacji miały żywność i napoje bezalkoholowe (stanowią one 24,6 proc. koszyka dóbr uwzględnianych w pomiarach inflacji), których ceny w porównaniu z ubiegłym rokiem wzrosły o 3,4 proc. i aż o 0,7 proc. w stosunku do października.
Podwyżki cen towarów na półkach sklepowych nie zawsze są widoczne na pierwszy rzut oka. Jak wykazała niedawna kontrola branży spożywczej - produkty żywnościowe zawierają coraz mniej tego, co wymieniono na etykiecie: w sokach nie ma soku owocowego, wędliny mają niewiele mięsa, a masło w znacznej części składa się z wody i tłuszczów roślinnych. Czasem producenci, żeby uniknąć podniesienia ceny, decydują się na "kosmetykę" niezauważalną dla klienta, jak zmniejszenie kubatury opakowania, wygięcie denka butelki czy po prostu zmniejszenie wagi netto produktu.
Jeszcze bardziej od żywności podrożało w ciągu ostatniego roku użytkowanie mieszkań, w tym ceny nośników energii, które stanowią kolejne 19 proc. koszyka inflacyjnego, a których wzrost wyniósł aż 5,8 procent. Mocno dostajemy po kieszeni z powodu wyższych o 3,7 proc. cen paliw. Spadły natomiast w ciągu ostatniego roku - i to aż o 6,2 proc. - ceny obuwia i odzieży.
Nie tylko producenci uciekają się do różnych sztuczek, aby wyciągnąć nam pieniądze z portfela. Czasami robi to także rząd. W projekcie budżetu na 2010 rok zignorował problem wzrostu kosztów podstawowego koszyka dóbr i usług, od których zależy poziom życia przeciętnej polskiej rodziny. W projekcie ustawy budżetowej poziom inflacji w przyszłym roku oszacowano na... zaledwie 1 procent. Wprawdzie wiadomo, że utrzymanie inflacji na tak niskim poziomie będzie w 2010 r. nierealne, ale ten zabieg ma swój cel. Rzecz w tym, że przyjęcie niskiego wskaźnika pozwoli rządowi ograniczyć przyszłoroczne wydatki na sferę budżetową. Płace w budżetówce waloryzowane są wszak według wskaźnika inflacji przyjętego w budżecie, więc wzrosną w przyszłym roku jedynie o 1 procent Przy wyższej inflacji rzeczywistej - wynagrodzenia np. nauczycieli realnie spadną.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 2009-12-16

Autor: wa