Jest wniosek do prokuratury przeciwko organizatorom Woodstocku
Treść
Fundacja PRO złożyła do Prokuratury Rejonowej w Gorzowie Wielkopolskim zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, którego miał się w ubiegłą sobotę dopuścić Radosław Mysłek z Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ten funkcjonariusz porządkowy Przystanku Woodstock, przedstawiany jako "prawa ręka Jurka Owsiaka", kierował - zdaniem autorów zawiadomienia - akcją usunięcia elementów antyaborcyjnej wystawy "Wybierz życie".
Zanim wystawa została usunięta z trawnika znajdującego się w bliskim sąsiedztwie Przystanku Woodstock, kilkunastu uzbrojonych w noże, zamaskowanych mężczyzn z widoczną furią - jak podkreślają świadkowie - pocięło ją w nocy z piątku na sobotę.
Mariusz Dzierżawski z Fundacji PRO, która ekspozycję zorganizowała i pokazuje w kolejnych miastach Polski, od początku podkreślał, że nie zamierza oskarżać o jej zniszczenie Fundacji WOŚP. Ale chce, aby sprawę gruntownie zbadały organa ścigania.
Jak zaznaczył podczas wczorajszej konferencji prasowej, WOŚP wiele mówi o swoim zaangażowaniu w ratowanie życia wcześniaków. Tym bardziej zastanawia go udział funkcjonariuszy Orkiestry w utrudnianiu działań na rzecz dzieci poprzez usunięcie elementów wystawy dopominającej się o prawo do życia od momentu poczęcia.
Organizator wystawy poinformował też, iż wystąpi do ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy o objęcie specjalnym nadzorem śledztwa w sprawie jej zniszczenia i będzie prosił o pomoc rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego. - To jest bardzo poważna sprawa, bo ludzie związani z WOŚP, rozbijając nasze zgromadzenie, naruszyli istotne prawo obywatelskie: prawo do wolności zgromadzeń. Dlatego myślę, że warto, aby w najbliższym czasie zainteresowali się tym minister sprawiedliwości oraz rzecznik praw obywatelskich - poinformował Dzierżawski.
Samo zawiadomienie prokuratury nie wystarczy? - Gdybyśmy pozostawili sytuację taką, jaka jest, to obawiam się, że w końcu doszłoby do umorzeń śledztwa w obydwu sprawach [o zniszczenie i usunięcie wystawy - przyp. red.], co mogłoby pozostawić wrażenie, że są w Polsce organizacje, którym wolno robić, co chcą, nawet naruszać prawa obywatelskie innych - powiedział nam Mariusz Dzierżawski.
Co na taki obrót sprawy ma do powiedzenia organizator Przystanku Woodstock? - Absolutnie tego nie komentujemy, czekamy na decyzje prokuratury i dalsze postępowanie - natychmiast uciął rozmowę Krzysztof Dubies, rzecznik Fundacji WOŚP.
Tymczasem w środę po południu Komenda Wojewódzka Policji w Gorzowie Wielkopolskim zawiadomiła organizatorów o możliwości odebrania elementów zarekwirowanej przez służby porządkowe Jerzego Owsiaka wystawy. - Cieszę się, że oddali, tylko że podczas weekendu miałem tam samochód z przyczepą i mogłem to przewieźć. Teraz muszę zapłacić dodatkowo za transport - stwierdził Dzierżawski.
Miasto nie wyraziło sprzeciwu
Przemysław Jocz, rzecznik Urzędu Miasta w Kostrzynie nad Odrą, potwierdził, że Fundacja PRO już 23 lipca przysłała zawiadomienie o planowanej demonstracji. Jednym z jej elementów była właśnie wystawa "Wybierz życie". Jak ustaliliśmy, urząd miasta w żaden sposób nie zareagował na to pismo, co organizatorzy odczytali jako zgodę. Jak urzędnicy tłumaczą tę bierność? Otóż uważali, że to sprawa między Fundacją PRO a Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. - Jeżeli miasto, mając zgłoszenie o planowanej demonstracji, nie wydało decyzji zakazującej tej demonstracji, to znaczy, że była ona w pełni legalna - uważa poseł Stanisław Pięta (PiS), prawnik.
- My jako miasto zgody na budowę jakiejkolwiek konstrukcji w pasie drogowym w okolicy Przystanku Woodstock i w czasie tej imprezy nie dawaliśmy - informuje rzecznik Jocz. - Nawet gdyby taki wniosek do nas wpłynął, to nie moglibyśmy się na to zgodzić. Umieszczenie bez uzgodnienia czegoś takiego, co nie było przewidziane w planach straży pożarnej, policji i organizatorów, mogło być zagrożeniem dla uczestników imprezy. W związku z tym, nawet jeśli cel akcji miał być pozytywny, po prostu zgody na coś takiego dać nie było można - dodaje.
Rzecz w tym, że pisma odmownego żaden z kostrzyńskich urzędników nie wystosował, co również nam potwierdzono.
- W związku z organizacją dużej imprezy masowej planowane są zgodnie z przepisami miejsca ewakuacji osób poszkodowanych, dojazdu karetek, straży pożarnej, policji, różnych służb ratowniczych. To wszystko jest planowane i rysowane na mapach. Organizator, Fundacja WOŚP, zbiera po kolei zgody wszystkich instytucji odpowiedzialnych za zabezpieczenie imprezy. Z mojego punktu widzenia tam się pojawiło coś, co nie było uzgodnione. Są różne luki w przepisach i niedoskonałości prawa, które można w jakiś sposób wykorzystywać. Być może organizator wystawy udowodni, że zrobił ją w majestacie prawa - dywaguje rzecznik UM w Kostrzynie.
Według Jocza, właścicielem terenu, na którym stała wystawa, nie jest miasto, a kwestia własności jest bardzo złożona. Jak podkreśla, z mapy sytuacyjnej umieszczenia Przystanku Woodstock, którą przeglądał, wynika, jakoby wystawa znajdowała się na terenie zawiadywanym przez Fundację WOŚP. - Formalnie rusztowanie znajdowało się w pasie drogowym drogi wojewódzkiej udostępnionej do organizacji imprezy masowej. Dlatego moim zdaniem organizatorzy ekspozycji z uwagi na miejsce powinni byli to uzgodnić z Fundacją WOŚP, ponieważ zrobili to na terenie, za który odpowiedzialność ponosiła właśnie fundacja - zaznacza.
- Kilkakrotnie prosiłem przedstawicieli WOŚP o przedstawienie dokumentów potwierdzających, że teren jest w ich władaniu. Za każdym razem spotykałem się z odmową - tłumaczy Mariusz Dzierżawski z Fundacji PRO.
Zdaniem posła Stanisława Pięty (PiS), z punktu widzenia prawnego nie ma wątpliwości co do tego, że Fundacja PRO działała legalnie. Na podstawie ustawy o zgromadzeniach publicznych nie była potrzebna zgoda miasta czy gminy na ustawienie wystawy "Wybierz życie". - Kwestie formalne można było tutaj załatwić na dwa sposoby. Jeden z nich, dłuższy i trudniejszy, to jest wniosek o wydanie zgody na zajęcie pasa drogowego celem ustawienia takich czy innych przedmiotów. Ta droga, którą poszedł Mariusz Dzierżawski - a więc na podstawie prawa o zgromadzeniach - jest również możliwa i takie rozumowanie jest pod względem prawnym bez zarzutów. Jeżeli miasto, mając zgłoszenie o planowanej demonstracji, nie wydało decyzji zakazującej tej demonstracji, to znaczy, że była ona w pełni legalna. Jest też oczywiste, że demonstranci mają prawo posługiwać się różnego rodzaju planszami, plakatami, bannerami, to jest coś zupełnie normalnego - podkreśla poseł Pięta.
Jako chybiony ocenia argument miasta, że ten teren był na czas trwania imprezy własnością organizatora Przystanku Woodstock, zatem sprawa była do uzgodnienia wyłącznie między obydwiema fundacjami. - Jestem zaskoczony takim postępowaniem samorządu Kostrzyna nad Odrą. Demonstracja była legalna. Przecież miasto chyba wiedziało wcześniej, komu wydzierżawia teren, na którym inne środowisko planuje przeprowadzić demonstrację. A mając tę wiedzę, mogło swobodnie podjąć decyzję np. o zakazie manifestacji w tym miejscu z uwagi na już wcześniej zawartą umowę cywilną z organizatorem Przystanku Woodstock. Tego nie zrobiono, więc działanie Fundacji PRO jest zgodne z prawem - zaznacza.
Wskazuje także na inny wątek sprawy. - Chowanie głowy w piasek nie najlepiej świadczy o niektórych urzędnikach samorządu kostrzyńskiego. Ja rozumiem, że to jest poważny zarobek dla infrastruktury usługowej, że na Woodstocku gmina sporo zarobi, a na niewielkiej wystawie nic. Ale to nie oznacza, że można postępować w sposób niepraworządny i niesprawiedliwy - mówi poseł.
Maria S. Jasita
"Nasz Dziennik" 2009-08-08
Autor: wa