Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jesteśmy ofiarami takich decyzji

Treść

Z Genowefą Grzelak z Brzezin (Łódzkie), matką 21-letniego niepełnosprawnego Marcina, rozmawia Anna Ambroziak
W jakim stopniu Pani rodzina odczuła skutki likwidacji przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych programu "Sprawny dojazd"?
- Bardzo nas to dotknęło. Bez samochodu jesteśmy po prostu unieruchomieni. Używamy samochodu, który kupiłam przy pomocy PFRON, ma już osiem lat. Nie wiadomo, jak długo jeszcze będę się nim mogła poruszać, bo praktycznie wszystko w nim jest do wymiany. A tymczasem nie mogę tego zrobić, gdyż nas po prostu na to nie stać. Mam 60 lat, otrzymuję emeryturę w wysokości 860 zł, syn ma rentę 500 złotych. Praktycznie jesteśmy bez dochodów. Teraz nie kupię sobie samochodu, jak mi nie pomoże PFRON.
Czy brak auta zaważy na rehabilitacji syna?
- Jak najbardziej. Muszę przecież dowozić Marcina na rehabilitację aż do Łodzi, kilkadziesiąt kilometrów od Brzezin. Wożę go też do kardiologa, bo syn ma wadę serca. Jeździmy do ortopedy i gastrologa. Poza tym chodzi tu też o codzienny dowóz do naszego Stowarzyszenia Rodziców i Opiekunów Dzieci Niepełnosprawnych "Naszym dzieciom". Ja po prostu muszę mieć codziennie samochód, bez auta mój syn jest skazany na siedzenie w domu. Jesteśmy ofiarami takich decyzji PFRON.
Chcę zaznaczyć, że samochód, którego obecnie używam, spłaciłam co do złotówki. A nie było mi łatwo, przy tak niskich moich dochodach spłacić 16 tys. złotych. Za to teraz PFRON odmawia nam pomocy. To nieludzkie.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-04-14

Autor: wa