Kłopoty z ekspertami
Treść
Hazardowa komisja śledcza przyjęła wczoraj kolejną bardzo liczną listę świadków do przesłuchania. Osoby znajdujące się na niej mają świadczyć przede wszystkim o pracach nad ustawą hazardową za czasów rządów PiS oraz SLD.
Jeśli Sejm nie zmieni uchwały o powołaniu komisji hazardowej, wydłużając czas jej pracy, to na przesłuchanie około 70 świadków będzie ona miała niecałe dwa miesiące. Mimo że do końca lutego komisja nie jest w stanie czegokolwiek w jakiejkolwiek sprawie ustalić, Grzegorz Schetyna, szef klubu Platformy Obywatelskiej - który sam ma stanąć przed komisją jako świadek - nie pali się, by dać komisji więcej czasu. - Jeśli będzie potrzeba przedłużenia, to oczywiście to zrobimy. Ale to musi zależeć od komisji - powiedział wczoraj Schetyna. Projekt w sprawie wydłużenia prac śledczych do końca czerwca zgłosił już klub Lewicy.
Na liście świadków zgłoszonych wczoraj przez posła Jarosława Urbaniaka (PO) znalazły się przede wszystkim osoby, które nad ustawą hazardową pracowały w zespole Ministerstwa Finansów za czasów rządów w resorcie Zyty Gilowskiej. Jest również reprezentacja ministrów rządu Prawa i Sprawiedliwości. Przesłuchany ma zostać były wiceminister skarbu Paweł Szałamacha, który miał uczestniczyć w spotkaniu w kancelarii premiera, gdy uwzględniano zapisy do ustawy hazardowej proponowane przez Totalizator Sportowy. Komisja chce również wezwać Ludwika Dorna, który jako minister spraw wewnętrznych i administracji opiniował ustawę. Urbaniak wyjaśniał, że biorąc pod uwagę, jak wyglądały prace nad ustawą hazardową, to uwag Dorna nie uwzględniono. Na przegłosowanej liście świadków znaleźli się także m.in.: Adam Lipiński - szef gabinetu politycznego za rządów premiera Jarosława Kaczyńskiego, ówczesny zastępca szefa kancelarii premiera Jacek Kościelniak, a także posłanka SLD Anita Błochowiak oraz asystent byłego posła Sojuszu Jerzego Jaskierni - Maciej Skórka. Na liście zgłoszonych wczoraj świadków, którzy mają pomóc odkryć afery hazardowe za rządów PiS i SLD, znalazł się jednak ktoś, kto mógłby - gdyby Platforma była jednak tym zainteresowana - pomóc wyjaśnić aferę hazardową PO i premiera Donalda Tuska z Mirem, Rychem i Zbychem w rolach głównych. Na liście tej znalazł się bowiem obecny szef kancelarii premiera Tomasz Arabski.
Komisja, która faktycznie nie pracuje, powinna przesłuchać całą masę świadków, a nie ma na to czasu. Ma również inny kłopot - przewodniczący komisji Mirosław Sekuła (PO) poinformował wczoraj, iż mimo prób nie udało się przekonać kogokolwiek, by został ekspertem komisji poza jednym - dr. Waldemarem Gontarskim. Wcześniej komisja przyjęła, że tych ekspertów będzie mieć pięciu. Gontarski jest już ekspertem jednej z obecnie działających komisji śledczych - badającej rzekome naciski na służby za rządów PiS. Zastrzeżenia do jego osoby jako eksperta zgłaszał wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica). Posłowi zabrakło szczegółowego życiorysu Gontarskiego, który na eksperta komisji został "pozyskany" przez Sekułę. - Gontarski ma doradzać w trudnej sprawie i nie może być tak, że ekspertem zostaje osoba, o której komisja nie ma pełnej wiedzy. Czy ma to polegać na tym, że ekspertem komisji ma być ktoś, kto jest przedstawiany jako wybitny prawnik, a jest doktorem nauk humanistycznych i - jak wynika z dokumentów - prawo ukończył dwa lata temu - argumentował Arłukowicz. Przypomniał, że Gontarski współpracował z Totalizatorem Sportowym, a więc firmą, która była zainteresowana zmianami w ustawie hazardowej.
O odstąpienie od osądu życiorysu jedynego eksperta komisji apelował do posła Lewicy Franciszek Stefaniuk (PSL). Argumentował, że przez dwa miesiące komisji nie udało się pozyskać żadnej innej osoby na to miejsce. Już wcześniej, gdy Arłukowicz podnosił swoje wątpliwości, Gontarski "groził", że wycofa się z pracy dla komisji. Śledczy zdecydowali ostatecznie, że wystosują do swojego eksperta pismo z pytaniami, by wyjaśnić wątpliwości wiceprzewodniczącego komisji.
Wieczorem Gontarski zrezygnował z prac w komisji. - Nieodpowiedzialni, niekompetentni, na niczym się nieznający ludzie zadecydowali, że musiałem odejść - tak Gontarski tłumaczył PAP decyzję o rezygnacji. Według niego, członkowie komisji "niczego nie chcą wyjaśnić, chcą sami zaistnieć i skompromitować sprawę, do wyjaśnienia której zostali powołani".
Następne posiedzenie komisji zaplanowano na 28 grudnia. Wtedy przesłuchani zostaną posłowie PiS: Beata Kempa i Zbigniew Wassermann.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-12-19
Autor: wa