Klucz do pokoiku nr 224
Treść
Do historii nowosądeckiego "Sokoła" przejdzie niedzielny koncert organowy Ireneusza Wyrwy razem z Orkiestrą Akademii Beethovenowskiej z Krakowa. Melomani zachwyceni tym, co słyszą, zawracali wykonawców do kolejnych bisów. W sobotę na inaugurację organów zagrał wirtuoz tego instrumentu Julian Gembalski. Pokazał przede wszystkim niezwykłą sprawność własną i instrumentu, o którym powiedział, że jest to arcydzieło inżynierii muzycznej. Przypomnijmy w tym miejscu, że powstało z pomocą wielu znawców i konstruktorów, na miejscu, w Nowym Sączu. Elementy organów załatwiano nawet w zaprzyjaźnionym z Nowym Sączem niemieckim Schwerte. Ekwilibrystyczne wyczyny z instrumentem profesora Gembalskiego można było obserwować na ekranie umieszczonym na scenie, jako że sam wykonawca siedział przy klawiaturze ukryty za rzędami piszczałek, czyli tzw. prospektem. W niedzielę do organów siadł Ireneusz Wyrwa, muzyk organowy, wykładowca na KUL, który od początku, czyli od remontu placówki towarzyszył realizacji najbardziej fantastycznego pomysłu w "Sokole". Można powiedzieć, że dla niego niedzielny koncert zaczął się te kilka lat temu. A grać lubi. W dowód wdzięczności za pomoc otrzymał od dyrektora "Sokoła" Antoniego Malczaka klucz do ciasnego pomieszczenia z klawiaturą z możliwością dożywotniego korzystania z instrumentu. Pokoik ma numer 224. - Nie wiem, czy nie ryzykuję zbyt wiele - żartował dyrektor Malczak. - Wiem, że pan Ireneusz potrafi grać bez przerwy kilkanaście godzin. W niedzielę nie grał aż tak długo, ale bisował kilkakrotnie. Częściowo z orkiestrą, a później już sam. Entuzjazm wzbudziły nie tylko same organy, które po pierwsze brzmią pięknie, a po drugie zostały idealnie wpasowane w zwieńczenie sceny, stanowią jej monumentalną koronę i sprawiają wrażenie, jakby zawsze tam były. Rozbudowa sali koncertowej w górę, wręcz nienaturalna, wcześniej sprawiająca wrażenie, jakby zrobiona była na siłę, by powiększyć liczbę miejsc, teraz okazała się błogosławieństwem. Na balkonach najlepiej słychać! Słuchacze przyjęli z entuzjazmem żywiołowość i żarliwość muzyków. Wyrwa jest pasjonatem organów, kocha je, zna się na nich do ostatniej blaszki. Na oczach widzów obserwujących grę na ekranie, odbywała się jakaś mistyczna rozmowa mistrza z instrumentem. Konstruktorzy dali organom ciało, on tchnął w nie duszę. Dla własnej, radosnej interpretacji utworów włączonych do programu nie mógł mieć lepszych współwykonawców niż najmłodsza grupa symfoniczna w kraju, licząca zaledwie dwa lata Orkiestra Akademii Beethovenowskiej z Krakowa. Stanowią ją bardzo młodzi muzycy, studiujący jeszcze, pracujący pedagogicznie, z kontraktami zagranicznymi. Orkiestra bez etatów działa na zasadzie impresariatu. Grają w niej ci, którzy chcą wyjść poza rutynę, potrzebują muzycznej swobody. Zebrał ją w całość pierwszy skrzypek Marcin Klejdysz, faktyczny szef i założyciel. Dyrygował orkiestrą Tomasz Tokarczyk, kierownik i dyrygent orkiestry Opery Krakowskiej. - To młodość, spontaniczność. Podobnie jak doświadczenie i dojrzałość stanowią bezcenną wartość - mówił nam o grającej młodzieży Tomasz Tokarczyk. Stało się tego wieczoru jeszcze coś nieoczekiwanego. Otóż organy same w sobie są orkiestrą. Grające z pełnym składem symfonicznym stapiają się w jeden monumentalny głos. Wypełniony po brzegi muzyką "Sokół" po prostu uniósł się w powietrze. (WCH) "Dziennik Polski" 2007-11-20
Autor: wa