Konsultacje jak za Gierka
Treść
Przygotowywana reforma ustroju sądów powszechnych nie cieszy się poparciem środowisk prawniczych. Główne zarzuty, jakie mają do przygotowywanej nowelizacji, to ograniczanie niezależności sędziów oraz nadanie sądom i całemu wymiarowi sprawiedliwości charakteru czysto usługowego, podobnego do roli podmiotów działających w sferze ekonomii.
W Pałacu Sobańskich w Warszawie, gdzie odbyła się wczoraj debata o projekcie zmieniającym ustawę Prawo o ustroju sądów powszechnych oraz niektórych innych ustaw, wiceminister sprawiedliwości Jacek Czaja przekonywał, że reforma zapewni obywatelom dostęp do wymiaru sprawiedliwości na najwyższym poziomie przy jednoczesnym dążeniu do obniżenia kosztów funkcjonowania sądów. - Wymiar sprawiedliwości nie jest postrzegany przez społeczeństwo jak ten, który działa sprawnie, a sędziowie powinni otrzymywać bodźce do podnoszenia kwalifikacji, co ustawa ma wymusić poprzez wprowadzenie okresowych ocen ich pracy - twierdził Czaja.
Sędzia Stanisław Dąbrowski, przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa (KRS), przyznaje, że reforma jest potrzebna, jednak zaraz dodaje, że wymaga ona głębszej analizy, gdyż dotyczy samego ustroju działania sądów. - Reforma nie może być tylko po to, żeby ktoś powiedział, że jest reformatorem - zauważył sędzia.
Prawnicy sprzeciwiają się sprowadzeniu wymiaru sprawiedliwości w Polsce do roli czysto usługowej, bo takie określenie jest sprzeczne z Konstytucją, która mówi o sądach jako o trzeciej władzy, obok wykonawczej i ustawodawczej. - Usługowa funkcja sprowadza rolę sądów do wymiaru odległego od formy konstytucyjnej, a handlowanie prawem jest dalekie od demokratycznego państwa prawa - twierdzą zgodnie prawnicy.
Konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego dr Ryszard Piotrowski zauważa, że można sprowadzić sądownictwo do takiego stanu, że każdy będzie miał własnego sędziego, któremu zapłaci i wtedy usługa będzie szybko i sprawnie załatwiana. - Powstaje jednak pytanie, czy o taką reformę chodzi - podkreśla dr Piotrowski.
Nowelizacja ma wzmocnić władzę ministra sprawiedliwości nad sądami oraz pomniejszyć rolę KRS, a to - zdaniem dyskutantów - nie prowadzi do celów, o których mówią autorzy projektu. - Być może sprawność się poprawi, ale kosztem niezależności sądów i jakości orzecznictwa - podkreśla sędzia Dąbrowski.
Ministerstwu Sprawiedliwości zarzucono brak konsultacji społecznych na temat projektu. Wiceminister Czaja odpierał zarzut, twierdząc, że w maju projekt został skierowany do wszystkich sądów w Polsce i organizacji prawniczych. Jednak zdaniem sędziego Dąbrowskiego, te konsultacje przypominają te z czasów "gierkowskich", kiedy projekt przekazywano różnym grupom społecznym, a potem i tak uchwalono, co chciano, nie licząc się z opinią ludzi.
Prawnicy przypominają także, że wymiar sprawiedliwości po 1989 r. nie został zreformowany, jednak pytają jednocześnie, czy to jest właściwy sposób reformy. Z projektu wyłania się także problem zarządzania finansami sądów. Sędziowie obawiają się, że będą musieli pytać dyrektora finansowego, czy mogą zatrudnić sędziego, albo ten będzie pytał ich, dlaczego rozmowa telefoniczna tak długo trwała, bo to zwiększa koszty.
Obawy budzą także rządowe plany likwidacji wielu sądów rejonowych, co wydłuży i skomplikuje załatwianie spraw.
Paweł Tunia
Nasz Dziennik 2009-12-08
Autor: wa