Kowalczyk broni Kryształowej Kuli
Treść
Tydzień temu Justyna Kowalczyk wygrała w szwedzkiej Bruskvalarnie zawody FIS na dystansie 1 km, ale to był tylko przedsmak prawdziwej inauguracji zmagań w Pucharze Świata. Dziś w Beitostoelen w Norwegii nasza mistrzyni wystartuje w biegu na 10 km techniką klasyczną i w ten sposób rozpocznie być może jeden z najważniejszych sezonów w swej karierze. Sezon z igrzyskami w Vancouver w roli głównej.
Puchar Świata 2009/2010 rozgrywany będzie w Estonii, Finlandii, Kanadzie, Niemczech, Norwegii, Rosji, Słowenii, Szwajcarii, Szwecji i we Włoszech. Polski w kalendarzu jeszcze nie ma, ale to nie znaczy, że w bliskiej przyszłości się nie pojawi. Trzeba tylko wierzyć, że sukcesy Kowalczyk przełożą się na poprawę i rozwój infrastruktury na tyle, byśmy mogli przyjąć najlepszych biegaczy świata. Na razie jednak nasi kibice muszą jeździć za granicę, by dopingować swych ulubieńców. Pani Justyna to oczywiście największa gwiazda i liderka biało-czerwonej drużyny, ale oprócz niej są też inni. W Beitostoelen wystąpią również jej koleżanki z AZS AWF Katowice - Sylwia Jaśkowiec i Kornelia Marek, Paulina Maciuszek (LKS Poroniec Poronin) oraz Janusz Krężelok, Maciej Kreczmer i Mariusz Michałek (wszyscy AZS AWF Katowice). W Norwegii sezon się rozpocznie, a zakończy w Szwecji - konkretnie w Sztokholmie i Falun w dniach 17-21 marca przyszłego roku. Najważniejsza impreza (oprócz oczywiście olimpiady), prestiżowe i szalenie trudne Tour de Ski odbędzie się w terminie 1-10 stycznia. - To tak wyczerpujące zawody, że po nich nic już nie będzie mi straszne i nic mnie nie zaskoczy - śmieje się Kowalczyk.
Miniony sezon był dla narciarki z Kasiny Wielkiej fantastyczny. Jak z marzeń. Historyczny. Osiągała sukcesy, o jakich dotąd polskim biegaczkom się nawet nie śniło. W Libercu zdobywała złoto (i to dwa razy) i brąz mistrzostw świata, wygrała klasyfikację generalną Pucharu Świata, zdobyła także małą Kryształową Kulę za triumf na dystansach. Jak będzie teraz? Sama Kowalczyk przyznaje, że potrzebuje około 20-30 biegów, by wejść na najwyższy poziom i złapać szczyt formy. Nie spodziewa się rewelacyjnego początku zmagań i - jak twierdzi - nie przerażą jej miejsca poza czołówką. - Przez ostatnie miesiące pracowałam bardzo ciężko, stąd brakuje mi trochę świeżości i szybkości - przekonuje. Inna sprawa, że w poprzednim sezonie mówiła tak samo, tymczasem już na początku uzyskała siódmy wynik, a potem było... rewelacyjnie. Polka stawała na podium łącznie dziewięć razy, w tym pięciokrotnie na najwyższym jego stopniu. Teraz starty w PŚ zamierza jednak (na serio) potraktować lżej, całe siły skupiając na przygotowaniu do olimpiady. - Hurraoptymistką przed sezonem nigdy nie byłam, ale też nie mam prawa być pesymistką. Trzeba biegać i walczyć. Mogę tylko zapewnić, że wszyscy, począwszy ode mnie, poprzez trenera, serwismenów i sztab medyczny, zrobiliśmy wszystko, by na najważniejsze starty osiągnąć maksymalną dyspozycję. Sukcesów, medali jednak nie obiecuje - mówi Kowalczyk. Polka przygotowywała się do walki, podobnie jak w minionych latach, zarówno pod okiem Aleksandra Wierietielnego, jak i w samotności. Lubi indywidualne zajęcia, z dala od zgiełku i kamer. - Wbrew przypuszczeniom Justysia wciąż ma mnóstwo rezerw, przede wszystkim w technice biegania, zjeżdżania, w ćwiczeniu równowagi. Pewne ważne elementy wyszkolenia trzeba wpajać zawodnikowi od najmłodszych lat, ona ma pod tym względem zaległości. Nie jest najlepszym zjazdowcem, a nawet fachowcy w tej materii wywracają się na trasach. Tymczasem ona na upadki nie może sobie pozwolić, podobnie jak na pokonywanie zjazdów, zakrętów ze stratą. To są fragmenty, na których powinna zyskiwać, i do tego zmierzamy - przyznaje szkoleniowiec mistrzyni z Kasiny Wielkiej. Efekty tej pracy Justyna Kowalczyk pozna już w Beitostoelen, gdzie znajduje się niezwykle ciężki zjazd z bardzo ostrym zakrętem.
Pozostali nasi reprezentanci nie mierzą tak wysoko jak podopieczna trenera Wierietielnego, ale też mają swoje nadzieje. Jaśkowiec w poprzednim sezonie zdobyła dwa złote medale mistrzostw świata do lat 23. - Teraz chciałabym regularnie zdobywać punkty w Pucharze, by rywalki czuły, że muszą się ze mną liczyć. To także dla mnie byłby świetny czynnik motywujący i mobilizujący - mówi. Optymistą jest również doświadczony 35-letni Janusz Krężelok. - Poprzedni sezon przekreśliła mi choroba, teraz powinno być dobrze. Przede mną czwarte igrzyska w karierze, ze każdym razem spisywałem się na nich lepiej, a ostatnie były bardzo dobre. Liczę, że przede wszystkim w biegach drużynowych pokażemy się z Maćkiem z bardzo dobrej strony - przekonuje.
Dziś w Beitostoelen panie pobiegną na dystansie 10 km, a panowie na 15 km techniką dowolną. Jutro w programie są sztafety. Za tydzień pucharowa karuzela przeniesie się do fińskiego Kuusamo.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-11-21
Autor: wa