Kreatywna księgowość minister Kudryckiej
Treść
W tym roku będzie 13-procentowy wzrost nakładów na naukę i szkolnictwo wyższe, na realizację zadań dydaktycznych i inwestycyjnych - obiecuje minister nauki Barbara Kudrycka. W ocenie MNiSW, planowany tegoroczny wzrost wydatków w stosunku do budżetu z 2008 roku to ponad 620 mln złotych. Tymczasem wiadomo już, że po cięciach zarządzonych przez rząd premiera Tuska kwota prawie 5 mld zł zapisana na rok 2009 na naukę w obowiązującej ustawie budżetowej zostanie zmniejszona aż o 605 mln złotych! Resort zapowiada, że planowane oszczędności nie uderzą w studentów i jednocześnie pracuje nad ustawą wprowadzającą odpłatność za drugi kierunek studiów. - To kreatywna księgowość rządu, który robi wszystko, by skomercjalizować polską naukę - komentują pracownicy wyższych uczelni.
Biuro prasowe resortu utrzymuje, że podejście rządu do finansowania nauki "jest priorytetowe". Po uwzględnieniu korekty oszczędnościowej budżet resortu ma być nadal wyższy o prawie 5 proc. od ubiegłorocznego. A całkowity plan wydatków tylko na naukę w porównaniu z rokiem 2008 ma być wyższy o 11 proc., co stanowi wzrost o ponad 430 mln złotych. Jednocześnie ministerstwo przyznaje, że zostaną wprowadzone ograniczenia dotyczące m.in. rezerwy celowej na reformę nauki, która ze względu na proces legislacyjny będzie wdrożona w roku 2010 - chodzi tu o 410 mln złotych. Łączna kwota oszczędności zaś to 870 mln złotych. Jednocześnie resort deklaruje, że w szkolnictwie wyższym nastąpi wzrost wydatków o ponad 620 mln zł w porównaniu z rokiem ubiegłym. Ponadto w maju tego roku została przekazana uczelniom rezerwa celowa na waloryzację wynagrodzeń dla nauczycieli akademickich w łącznej wysokości ponad 420 mln złotych. Poza tym, jak twierdzi ministerstwo, ograniczenia finansowe w budżecie państwa zostały dodatkowo zrekompensowane poprzez sprawne uruchomienie środków na realizację zadań dydaktycznych i inwestycyjnych w ramach programów unijnych. Od początku roku resort zakontraktował już 5,5 mld zł na projekty zgłoszone przez uczelnie i jednostki naukowe, a do końca roku kwota ta ma wzrosnąć do 10 mld złotych. Oczywiście, nie oznacza to, że te pieniądze od razu trafią do zainteresowanych, bo wiele inwestycji będzie ukończonych za kilka lat, ale do końca tego roku beneficjenci mają otrzymać ponad 1 mld złotych. Dodatkowo MNiSW ogłosiło kolejne konkursy na badania naukowe, prace rozwojowe, inwestycje, podnoszenie jakości dydaktyki na ponad 4 mld złotych. W opinii resortu, środki te tylko w bieżącym roku spowodują dodatkowy realny wzrost nakładów na naukę i szkolnictwo wyższe na poziomie dalszych 13 procent. - Mówienie więc o rekordowych nakładach na naukę i szkolnictwo wyższe nie jest więc żadną przesadą - konkluduje Bartosz Loba, rzecznik ministerstwa. I dodaje, że oszczędności budżetowe nie dotkną studentów, ich stypendiów, wynagrodzeń nauczycieli akademickich, a można spodziewać się tu nawet ich wzrostu.
Taka argumentacja resortu dziwi zwłaszcza w kontekście zapowiadanych przez minister Barbarę Kudrycką zmian w ustawie o szkolnictwie wyższym. Chodzi tu o regulację w projekcie ustawy zakładającą odpłatność za dodatkowy kierunek studiów. Zapowiadana przez MNiSW nowelizacja proponuje studentom jeden darmowy kierunek. Od roku akademickiego 2010/2011 za drugi i kolejne fakultety trzeba będzie już płacić.
Projekt opiera się na Europejskim Systemie Transferu Punktów ECTS, który za każdy rok studiów dziennych przyznaje 60 punktów za zajęcia, wykłady i zaliczenia. Bezpłatny limit na zrobienie licencjatu wynosi 180 punktów, a na dwuletnie studia magisterskie - kolejne 120 punktów. Student będzie miał prawo wykorzystać tylko jedną taką pulę. Jeśli po trzech latach studiowania historii zapragnie np. studiować prawo, to za darmo będzie mógł uczyć się jeszcze tylko dwa lata, do wyczerpania pięcioletniej puli. Za resztę zapłaci. Będzie można się pomylić w wyborze, ale jedynie raz i na korektę będzie tylko jeden semestr. Ponadto tylko 10 proc. najlepszych studentów na każdym kierunku będzie miało prawo do darmowego drugiego wyboru. Według informacji ministerstwa, za studia płaci aż 60 proc. studentów, a pozostałe 40 proc. uczy się za darmo. Z tej drugiej grupy co dziesiąty zapisuje się na drugi kierunek.
Zdaniem posłów PiS, to podcinanie skrzydeł zdolnej młodzieży i przygrywka rządu do wprowadzenia pełnej odpłatności za studia. - Uważam, że za parę lat pójdzie za tym pełna komercjalizacja studiów. Rząd chce ukarać studentów za głód nauki, za to, że młodzi ludzie dokształcają się, by dostosować się do rynku pracy. To może oznaczać tylko ogólny spadek poziomu studiów - komentuje Sławomir Kłosowski (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. - Jestem pełen "podziwu" dla sprytu przedstawiania pewnych wyliczeń finansowych przez ministra finansów Jacka Rostowskiego, który podczas debaty przekonywał, że jest to wręcz sukces, że zostały zabrane pieniądze na naukę. To kreatywna księgowość rządu, który najlepiej zarządza wirtualnymi pieniędzmi, których po prostu nie ma - dodaje.
Z tezą posła zgadzają się naukowcy. - Budżet się sypie. Premier zapowiada, że wzrostu podatków nie będzie i szuka pieniędzy w dziedzinie, która i tak jest bardzo niedoszacowana. Z jednej strony zachęca się studentów do wielokierunkowości, a z drugiej szuka się na nich oszczędności. Poza tym nie widzę żadnego wzrostu nakładów na szkolnictwo wyższe, co więcej, od dłuższego już czasu widać oszczędzanie na wszystkim, brak jest wsparcia badań i publikacji naukowych - tłumaczą prof. Andrzej Waśko, literaturoznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego, oraz prof. Zdzisław Krasnodębski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. I dodają, że co do deklarowanej przez ministerstwo waloryzacji wynagrodzeń dla nauczycieli akademickich trzeba pamiętać, że żadnych podwyżek na uczelniach dawno już nie było.
Anna Ambroziak
"Nasz Dziennik" 2009-08-03
Autor: wa