Listkiewiczowi grozi 8 lat
Treść
Michałowi Listkiewiczowi, byłemu prezesowi Polskiego Związku Piłki Nożnej, grozi osiem lat więzienia. Wrocławska prokuratura apelacyjna postawiła mu wczoraj zarzut niegospodarności. Sam zainteresowany do winy się nie przyznał. Dokładne wyjaśnienia złoży wkrótce.
Sprawa dotyczy wydarzeń z 2000 roku. Prokuratorzy zarzucają Listkiewiczowi, że jako prezes Związku miał polecić innym osobom przelanie należnych od PZPN ponad 7 mln zł nie na zajęte przez komornika konto zadłużonego Widzewa Łódź, lecz na konto firmy J.A.G. Sportmarketing należącej do ówczesnego właściciela klubu Andrzeja G. - W ten sposób udaremnił zaspokojenie wielu wierzycieli spółki Widzew Łódź - uzasadnił prokurator Jerzy Kasiura. Były sternik futbolowej centrali został wczoraj przesłuchany i zwolniony do domu. Prokurator zastosował wobec niego środek zapobiegawczy w postaci poręczania majątkowego w wysokości 60 tysięcy złotych. Dla dobra śledztwa więcej szczegółów nie podano, sam Listkiewicz złoży dokładne wyjaśnienia w innym czasie. Do winy się jednak nie przyznał. - Jestem niewinny i przekonany, że w dalszym postępowaniu się to potwierdzi - powiedział później. - Bardzo mało wiem o tej sprawie, prezes PZPN nie zajmuje się wszystkim - dodał.
Opinia publiczna była zaskoczona wczorajszym zatrzymaniem, mimo że oczyma wyobraźni już nieraz widziała Listkiewicza we wrocławskiej prokuraturze (choć raczej w związku ze śledztwem dotyczącym afery korupcyjnej). - Działam w sporcie od kilkudziesięciu lat, więc siłą rzeczy dobrze znam wiele osób, w tym Michała Listkiewicza. Były prezes nie zajmował się sprawami gospodarczymi, głównie zagranicznymi - powiedział Adam Giersz, minister sportu. Zaskoczenia nie ukrywał europoseł PiS Ryszard Czarnecki. - Z punktu widzenia polskiej piłki życzyłbym Listkiewiczowi, by te zarzuty się nie potwierdziły. W przeciwnym wypadku otrzyma ona kolejny powód, by wieszać na niej psy, a przez to odstręczać kolejnych sponsorów, na których nadmiar nie może narzekać. Oczywiście sytuacja, w której były prezes Związku trafia do prokuratury, a wcześniej zarzuty (innej natury) usłyszało kilku byłych członków zarządu, nie jest zdrowa. Na pewno nie wzmacnia to autorytetu naszego futbolu - powiedział. Zdaniem Czarneckiego, należy jednak rozgraniczać zarzuty dotyczące niegospodarności od zarzutów korupcyjnych. - Z tych pierwszych łatwiej się wybronić, drugie stawiają człowieka na straconej pozycji. Listkiewicz jest w trudnej sytuacji, ale ma jeszcze jakąś furtkę - dodał europoseł PiS.
Dodajmy, że w sprawie wspomnianego przelewu już wcześniej zarzuty usłyszało kilka innych osób.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-11-20
Autor: wa