Mam w sobie dużo cierpliwości
Treść
Rozmowa z Arturem Nogą, reprezentantem Polski w biegu na 110 m przez płotki
Rok olimpijski był dla Pana niezwykle udany, obecny miał być podobnie dobry lub nawet lepszy, tymczasem plany pokrzyżowała kontuzja. Czuł się Pan zawiedziony?
- Oczekiwania miałem większe, byłem przygotowany na naprawdę dobre i szybkie bieganie, ale pewnych rzeczy nie dało się przeskoczyć. Pojawiła się kontuzja, dość nietypowa jak na płotkarza, musiałem zwolnić i spasować. Nie było sensu ryzykować.
Teraz ze zdrowiem już wszystko jest w porządku?
- Przez moment wydawało mi się, że dam radę wygrać z bólem, ale okazało się, że środki przeciwbólowe i założona przed mistrzostwami świata blokada niewiele pomagają. Konieczny okazał się zabieg oczyszczenia stawu skokowego - jest on już za mną, powoli wracam do zdrowia i czuję się lepiej.
Sezon nie był udany, ale zakończył się optymistycznie, bardzo udanym występem na mityngu Pedros Cup.
- Zgadza się, ucieszyła mnie nie tylko wygrana, ale naprawdę dobry czas - 13,35 sekund. Wynik mnie podbudował, nastawił pozytywnie do walki w kolejnym roku, a przy okazji potwierdził słuszność drogi, jaką wybraliśmy z trenerem Andrzejem Radiukiem. Chcemy konsekwentnie iść do przodu, rozwijać się, cały czas bardzo uważając na zdrowie. To podstawa.
Trener Radiuk zaplanował bardzo spokojny rozwój Pana kariery, bez gwałtownych, nagłych ruchów, polegający na systematycznym, cierpliwym pokonywaniu kolejnych etapów. Tak przynajmniej wyglądały minione lata, teraz coś w tej materii się zmieni?
- Jeśli chodzi o siłownię - owszem. Trener prowadzi mnie ostrożnie, na siłowni nigdy nie wyciskałem dotychczas nadzwyczajnych ciężarów, jeśli już zwiększaliśmy obciążenia, to zaledwie o pięć, maksymalnie dziesięć kilogramów rocznie. Wiem, że wielu po cichu się podśmiewało, patrząc na mnie z boku, ale to było bardzo rozsądne. Trener nie chciał sztucznie przyspieszać rozwoju, rozbudowywać ponad miarę mojej masy mięśniowej, bo nie widział sensu. Teraz, kiedy skończyłem wiek młodzieżowca, to się zmieni. Planujemy dużo większy skok, zresztą tak będzie rokrocznie już do igrzysk olimpijskich w Londynie, gdzie siłowo chcę być przygotowany już optymalnie. Przyszły rok da zatem odpowiedź na pytanie, jak mój organizm reaguje na większą siłę. Poza tym treningi się nie zmienią. Zajęcia pod kątem techniki, wytrzymałości, szybkości wcale nie były lekkie, wręcz przeciwnie.
Taka filozofia pracy wymagała sporej cierpliwości, nawet kosztem wyniku. Nie miał Pan czasem ochoty przyspieszyć?
- Ufam trenerowi. Pan Radiuk ma znakomity warsztat szkoleniowy, zna się na rzeczy, wcześniej wychował niejednego dobrego zawodnika. Oczywiście jeśli coś mi się nie podoba, możemy porozmawiać, zastanowić się, ale przyznam szczerze, że jeszcze nie było sytuacji, w której powiedziałbym: "Trenerze, nie robię tego, bo mi nie odpowiada". Przyznam szczerze, że sam nie chcę raptownego skoku z 13,35 na 13,00. Pewnie, fajnie by było pobiec tak szybko, ale mam na to czas, nie za wszelką cenę już teraz. Jestem cierpliwy.
Ma Pan 198 cm wzrostu, to bardzo dużo. Dziś może jeszcze nie jest to specjalnym atutem, wręcz przeciwnie, ale już niedługo będzie.
- Prawda. Trener powtarza mi często, że mam jeden bardzo ważny atut - płynność przechodzenia przez płotki. Mniej więcej od piątego łapię swój rytm, co wygląda ładnie, a kolejne przeszkody pokonuję bardzo spokojnie, aż do mety. Tymczasem wielu zawodników ma problemy, gdy uderzy o płotek, traci wówczas rytm, staje się on szarpany, co od razu odbija się na czasie. Mam jednak rezerwy, i to spore, w dobiegnięciu do tego piątego płotka. Jest już lepiej, szybciej, ale nie na tyle, bym mógł skutecznie walczyć z najlepszymi w świecie. I tu wraca temat siły - jeśli się wzmocnię, czyli przyniosą efekt większe obciążenia serwowane na siłowni, powinienem w tej materii zdecydowanie się poprawić.
I rzuci Pan wyzwanie czarnoskórym mistrzom?
- No tak, nie da się ukryć, że czarnoskórzy biegacze są dotychczas poza konkurencją, mają fantastyczną, wrodzoną lekkość ruchów, która daje im ogromną przewagę nad konkurencją. Ale wierzę, że im dorównam, a to chyba podstawa. W biegu na 110 m przez płotki wiara jest tak samo ważna jak siła, szybkość i dynamika. Jeśli dopisze mi zdrowie, będę systematycznie i wytrwale pracował, jestem w stanie ich dogonić.
W nowym sezonie nowe będą nie tylko obciążenia na siłowni, ale i starty w hali. Dotychczas trener Radiuk nie był ich specjalnym zwolennikiem.
- Faktycznie przez ostatnie trzy lata nie startowałem w hali. Trener obawiał się urazów. Teraz jednak jest "za", będę startował pod dachem niezależnie od tego, czy pojadę na mistrzostwa świata, czy nie. Mamy też swój konkretny cel szkoleniowy - to praca nad poprawą szybkości na pierwszych płotkach. Przygotowania rozpoczynam od zgrupowania w Zakopanem, potem będę trenował w Warszawie i Cetniewie. Pierwsze starty planuję na przełomie stycznia i lutego.
Dziękuję za rozmowę.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009.11.10
Autor: wa