Minister Grad wyprowadza fałszywe wnioski
Treść
Z Pawłem Poncyljuszem, posłem PiS, byłym wiceministrem gospodarki, rozmawia Marcin Austyn
Sprzedaż stoczni w częściach w drugim przetargu to dobre rozwiązanie?
- Nad pierwszym przetargiem ciążyła potrzeba sukcesu politycznego dla PO i dlatego tak upierano się na inwestora katarskiego. Jeżeli jednak rząd nie będzie sprawy traktował na zasadach zbijania kapitału politycznego, jeżeli nie będzie tego napięcia, to wierzę, że większość z nieruchomości stoczniowych, które służą budowie statków, zostanie kupiona przez inwestorów branżowych i w moim przekonaniu mogą to być polskie firmy. Niech nie będzie tego trąbienia, że jest kontrahent, który gwarantuje dalszą budowę statków, ale dzięki temu niech majątek postoczniowy wejdzie w ręce inwestorów, którzy wiedzą, co to jest budowa statków. Niestety, musimy się też liczyć z tym, że część terenów, szczególnie tych, które nie były dedykowane wprost do budowy statków, mogą służyć pod inwestycje deweloperskie. Tego chyba nie unikniemy, szczególnie że stocznie nie działają.
Stocznie mają szansę utrzymać się wyłącznie z produkcji statków?
- Oczywiście że nie, ale chyba w żadnym planie restrukturyzacyjnym nie mówiło się tylko i wyłącznie o statkach. Stocznie są dobrym miejscem, gdzie można montować konstrukcje stalowe. To oznacza, że można tam robić różne rzeczy. Była np. koncepcja, by spawać rury szerokich przekrojów, które trudno transportować, i od razu je wodować. Możliwości jest wiele.
Przekonały Pana tłumaczenia ministra Grada i premiera Tuska na temat kulisów tzw. afery stoczniowej?
- Przede wszystkim chodzi im o to, by znaleźć winnego całej sytuacji, a ma być nim posłaniec, który przyniósł złą wiadomość. Problem polega na tym, że ów posłaniec owej wiadomości nie wykreował, a dziś jest linczowany za to, że ją przyniósł - myślę tu o Mariuszu Kamińskim i stenogramach z podsłuchów. W moim przekonaniu, zarówno Mariusz Kamiński, jak i minister Jacek Cichocki na swój sposób mówią prawdę. Kłopot polega na tym, że minister Aleksander Grad wyprowadza fałszywe wnioski. Kamiński mówi, że była korespondencja, ale ogólna, mówiąca o osłonie antykorupcyjnej wielu procesów prywatyzacyjnych, a nie szczególna, dotycząca tematu sprzedaży stoczni. Z drugiej strony minister Cichocki przedstawia pisma mówiące o tym, że w związku z potrzebą osłony przetargów prosi o wyznaczenie osoby w Agencji Rozwoju Przemysłu do kontaktów z CBA. Rozumiem, że cała tocząca się dyskusja, czy Mariusz Kamiński wiedział, a nie powiedział, jest wygodnym tematem zastępczym. Dziwnym trafem nie mamy żadnych informacji, co w sprawie stoczni zrobiła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. To Mariusz Kamiński ma się tłumaczyć z każdego zdania, a przecież ABW także dostała instrukcje od premiera i póki co nic na temat działań tej służby nie wiemy.
Wszystko to ma za zadanie rozmydlenie całej sprawy i przerzucenie ciężaru opinii publicznej na mniej istotne sprawy. Tymczasem kluczowym problemem jest to, że minister Grad przez dwa lata nic nie zrobił w temacie stoczni. Jedyne co był w stanie uczynić, to je zlikwidować, a dziś nawet nie potrafi sprzedać majątku postoczniowego.
Minister tłumaczy, że nie faworyzował inwestora katarskiego, a po prostu dążył do tego, by w stoczniach budowane były statki.
- Ja rozumiem to tak, że minister Grad tak skutecznie obrzydzał wszelkim innym potencjalnym inwestorom kupno stoczni, że w ostatniej rundzie został z jednym kontrahentem i musiał robić wszystko, by ten się nie wycofał. Chcę tu podkreślić jedną rzecz. Mamy do czynienia z bardzo skomplikowaną procedurą przetargową - wykorzystano w niej internet, to na pewno kosztowało i miało na celu odgrodzenie strony rządowej, która sprzedawała majątek postoczniowy, od ewentualnych zainteresowanych kupnem. Jeżeli buduje się taką szczelną barierę, a z drugiej strony dzwoni się i namawia do kupna, to po co było robić całą tę skomplikowaną strukturę. Nie lepiej było tych kilku inwestorów zaprosić do sali, porozmawiać i o wiele taniej, a może i skuteczniej zakończyć sprawę? A tak, jaki jest koniec - widzimy.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-10-26
Autor: wa