Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Na trzy zamrożone embriony przeżywa jeden

Treść

W Polsce jest ponad czterdzieści ośrodków parających się procedurami zapłodnienia pozaustrojowego. Próba zmuszenia ich do corocznych sprawozdań z działalności powiodła się zaledwie w kilku przypadkach. Lekarze prowadzący tego typu działalność nie chcą informować o liczbie zamrażanych embrionów, które są "produktami ubocznymi" całej procedury.
O dylematach natury medycznej, prawnej i moralnej związanych z zapłodnieniem in vitro dyskutowano w Katowicach podczas sesji "Otoczmy troską życie" zorganizowanej przez Stowarzyszenie Rodzin Katolickich Archidiecezji Katowickiej w ramach II Metropolitalnego Święta Rodziny. W problematykę związaną z kontrowersjami wokół programu in vitro wprowadził dr Tadeusz Wasilewski z Białegostoku, specjalista położnictwa i chorób kobiecych. Zajmuje się on problemem niepłodności od dwudziestu lat - do 2007 roku jako lekarz w programie in vitro, a od stycznia br. prowadzi przychodnię NaProMedica, w której nadal pomaga małżeństwom dotkniętym brakiem potomstwa, ale w oparciu o metodę naprotechnologii. Wasilewski podkreślił, że większość ludzi nie ma pojęcia, jak dokładnie przebiega zapłodnienie w programie in vitro - prawdopodobnie, gdyby zdawali sobie sprawę ze wszystkich procedur, mieliby większe opory wobec tej technologii. - Średnia skuteczność programu in vitro wynosi 30 proc., ale żeby móc ją osiągnąć, trzeba "wyprodukować" od sześciu do ośmiu zarodków, z których najczęściej wybiera się dwa, które zostają wszczepione do jamy macicy. Pozostałe embriony się zamraża. Nie ma żadnej gwarancji przeżycia embrionów w ciekłym azocie - wyjaśnił dr Wasilewski. Krioprezerwacja oznacza ich uśmiercenie. Na trzy zarodki po rozmrożeniu dwa nie żyją.
Ksiądz dr Antoni Bartoszek z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego, zajmujący się teologią moralną, podkreślił, że spór między przeciwnikami i zwolennikami in vitro toczy się na płaszczyźnie antropologicznej, o koncepcję człowieka. - Pojawiają się zarzuty wobec naprotechnologii, że jest bardzo silnie zideologizowana, tymczasem to procedury in vitro noszą znamiona ideologii. U podstaw tej technologii leży określona antropologia: jest to odwrotność antykoncepcji, ponieważ akt małżeński to dwa aspekty - jedność i płodność. Antykoncepcja chce jedności bez płodności, natomiast w przypadku in vitro jest otwarcie na płodność, pragnienie dziecka, ale w oderwaniu od jedności małżeńskiej w momencie poczęcia nowego życia: zamiast tego wchodzi technologia, ingerencja osób trzecich - zaznaczył ks. dr Bartoszek.
W tym kontekście ważny jest też problem standardów etycznych panujących w świecie nauki, na które zwrócił uwagę były minister nauki prof. Michał Seweryński. Przytoczył on szereg przykładów z ostatnich lat - chociażby brytyjską ustawę dopuszczającą tworzenie hybryd ludzko-zwierzęcych. - Trzeba mówić głośno o odpowiedzialności etycznej uczonych, która oznacza "nie rób wszystkiego, co możesz", ponieważ trzeba uznać granice swoich kompetencji, gdyby to miało być szkodliwe dla człowieka - zaapelował do środowisk naukowych prof. Seweryński.
Oprócz zastrzeżeń natury etycznej laboratoryjna "produkcja życia ludzkiego" ma także negatywne skutki dla potencjalnych rodziców, zarówno w sferze fizycznej, jak i psychicznej. Należy jednak podkreślić, że to technika stosunkowo młoda - pierwsze dziecko poczęte poza organizmem matki urodziło się w 1978 roku - zatem wiele kwestii jest jeszcze niezbadanych. Występuje bardzo dużo powikłań natury medycznej, m.in. zespół hiperstymulacji jajników, dużo częstsze są też ciąże mnogie, a co za tym idzie - większe ryzyko przedwczesnego porodu, niska urodzeniowa masa ciała i wzrost śmiertelności okołoporodowej, a także anomalie chromosomalne. Według badań amerykańskich naukowców, przy technikach wspomaganego rozrodu ryzyko wad wrodzonych wzrasta o 30-40 procent. Istotne są też problemy natury psychologicznej, które dotykają pary poddające się temu rodzajowi leczenia: - Przez wszystkie lata pracy nie spotkałem małżeństwa, które byłoby zadowolone z podejścia do programu in vitro, ponieważ obciążenie psychiczne jest zbyt duże. Naukowcy muszą zdawać sobie z tego sprawę, skoro we wszystkich ośrodkach zajmujących się tą technologią zatrudnia się psychologów będących do dyspozycji małżeństw przystępujących do tego programu - zaznaczył Wasilewski. Dodał równocześnie, że lekarze zajmujący się leczeniem niepłodności bardziej skupiają się na pomocy parom mającym problemy z poczęciem dziecka niż na działaniach profilaktycznych, takich jak np. promowanie cnoty czystości. Wykazano bowiem związek niepłodności z wczesną inicjacją seksualną. W zapobieganiu niepłodności istotną rolę odgrywa również eliminacja czynników szkodliwych, takich jak np. antykoncepcja, a także zmiana modelu starań o pierwsze dziecko - obecnie następuje to ok. 30.-35. roku życia.
Kwestia zapłodnienia pozaustrojowego to także problemem natury prawnej. - Europejska Konwencja Bioetyczna mówi o tym, że jeśli prawo dopuszcza działania na ludzkich embrionach, powinno zapewnić im adekwatną ochronę. Wprowadza zatem ochronę ludzkiego embrionu - ale jest ona o niższym standardzie niż ochrona człowieka urodzonego (tzw. standard minimum). Teoretycznie nie ma przeszkód, żeby państwo, które jest stroną tej konwencji, wprowadziło większą ochronę, ale nie ma również absolutnej gwarancji, że ta ochrona nie będzie mniejsza - wyjaśniła dr Małgorzata Gałązka z Katedry Prawa Karnego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Lublinie. Równocześnie podkreśliła, iż w dobrze sformułowanym prawie dotyczącym procedur in vitro powinien zawierać się m.in. wyraźny zakaz diagnostyki przedimplantacyjnej, która jest zamachem na integralność cielesną embrionu oraz zakaz badań biomedycznych na ludzkich embrionach. Na razie jednak właściwie w żadnym kraju europejskim nie ma takich zapisów legislacyjnych, które w stu procentach zamykałyby pole do nadużyć. Nie ma więc możliwości prawnego dopuszczenia stosowania procedur in vitro z poszanowaniem przyrodzonej godności tworzonych embrionów, ponieważ jest zbyt wiele znaków zapytania i okazji do powstawania luk prawnych. Przykładowo - adopcja prenatalna narusza relacje pokrewieństwa, ale równocześnie daje szanse na dalsze życie. Tym niemniej jednak już sam fakt niedoskonałości środowiska in vitro w porównaniu z naturalnym środowiskiem, w którym powinien rozwijać się ludzki zarodek, uzależnienie jego życia od transferu do organizmu matki, a także stworzenie równi pochyłej w kierunku badawczego wykorzystania embrionów, są poważnym naruszeniem godności człowieka i stanowią wystarczające argumenty, żeby zdecydowanie sprzeciwić się propagowaniu tych zabiegów.
- Istnieje tutaj bardzo ostra rozbieżność: system prawa albo zapewnia poszanowanie ludzkiej godności, albo aprobuje zapłodnienie in vitro. Tertio non datur - podsumowała dr Gałązka.
Wszelkie dyskusje będą zatem bezskuteczne, jeśli zabraknie rozwiązań systemowych. - Istnieje szansa prawnego uregulowania kwestii in vitro, ale działania te są spóźnione o co najmniej 25 lat, chociażby ze względu na to, że w Polsce istnieje prawdopodobnie około 50 tys. zamrożonych w ciekłym azocie zarodków ludzkich - stwierdził Bolesław Piecha (PiS), współautor ustawy o ochronie genomu ludzkiego i embrionu ludzkiego.
Maria S. Jasita
"Nasz Dziennik" 2009-05-30

Autor: wa