Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nabici w BIT-y

Treść

Autorzy porozumienia Skarbu Państwa z Eureko zapewniają, że ugoda - choć niepotwierdzona w polskim sądzie - jest nie do zakwestionowania. Konieczność wypłaty miliardowego odszkodowania na rzecz holenderskiego inwestora zawdzięczamy tzw. umowie BIT z Holandią, czyli polsko-holenderskiej konwencji o wzajemnej ochronie inwestycji.
Minister Aleksander Grad zrezygnował z zamiaru poddania ugody w sprawie PZU ocenie i zatwierdzeniu przez polski sąd, choć wielokrotnie zapowiadał, że uważa to za konieczne.
- To, co najważniejsze - jeśli dojdzie do ugody, to zostanie ona zawarta przed polskim sądem. To polski sąd musi ustalić, czy umowa jest zgodna z prawem i czy nie narusza interesu Skarbu Państwa - zapewniał minister Grad w lutym 2008 roku. Potwierdzał to potem wielokrotnie, stwierdzając, że "negocjacje i wypracowana ugoda będą wspólnym wnioskiem do sądu o zatwierdzenie porozumienia". Dlaczego więc ugoda z Eureko nie trafiła ostatecznie do polskiego sądu?
- W trakcie każdych negocjacji niektóre wstępne założenia ulegają zmianie. Biorąc pod uwagę fakt, że zatwierdzenie ugody przez sąd nie zmieniłoby wagi przedsięwzięcia, a zmieniałoby harmonogram realizacji porozumienia, odstąpiono od tego rozwiązania - tłumaczy Maciej Wewiór, rzecznik resortu skarbu. - Warto zaznaczyć, że zgodnie z procedurą sąd nie ocenia samej zawartości ugód, jedynie stwierdza, czy do takiej ugody doszło - podkreśla. "Zgodnie z Porozumieniem w sprawie Zamknięcia Umowy Ugody i Dezinwestycji wszystkie strony potwierdziły spełnienie się warunku, o którym mowa w pkt 12.1.(i), czyli dokonanie Zamknięcia" - twierdzi resort skarbu.
Informacja Ministerstwa Skarbu Państwa jest nie do końca ścisła, ponieważ w rzeczywistości sąd, zatwierdzając ugodę, bada jej merytoryczną treść i odmawia zatwierdzenia, jeśli jest ona sprzeczna z prawem lub zasadami współżycia społecznego albo ma na celu obejście prawa (art. 184 kpc).
- W sprawach gospodarczych w grę może wchodzić przepis szczególny art. 47913 par. 2 kpc: sąd uzna ugodę zawartą przez strony za niedopuszczalną, gdy jej treść jest niezgodna z prawem lub sprzeczna z zasadami współżycia społecznego albo zmierza do obejścia prawa, a także wtedy, gdy wymaga tego ochrona środowiska lub ochrona produkcji należytej jakości - objaśnia stan prawny Katarzyna Zalesińska, asystentka sędziego Trybunału Konstytucyjnego Zbigniewa Cieślaka. Zastrzega jednak, że ugoda stron może mieć formę ugody pozasądowej, tj. umowy zobowiązującej do wzajemnych ustępstw zawartej na podstawie przepisów kodeksu cywilnego (art. 917 i 918). Z punktu widzenia stron nie ma potrzeby poddawać takiej ugody kontroli sądowej, chyba że zrobi to osoba trzecia, której interesy zostały naruszone.
Zatwierdzenie ugody przed sądem powszechnym oznaczałoby, że ma ona moc wyroku sądowego i jest tytułem egzekucyjnym, na podstawie którego każda ze stron może domagać się jej wykonania. Dlaczego zatem minister skarbu nie wystąpił do polskiego sądu o zatwierdzenie ugody? Czy strony obawiały się zbadania przez sąd jej treści?
Międzynarodowe kotwice
- Minister Grad był zainteresowany sądowym zatwierdzeniem ugody dla własnego bezpieczeństwa, aby uniknąć w przyszłości zarzutów pod swoim adresem. Prawdopodobnie odstąpiono od tej formy pod naciskiem Eureko ze względu na czasochłonność procedury - uważa wysoki urzędnik państwowy związany z resortem skarbu.
Inaczej wyjaśnia to były minister skarbu Andrzej Mikosz, który jako prawnik kancelarii Hogan and Hardson uczestniczył w przygotowaniu ugody.
- Nie było potrzeby zatwierdzenia ugody przed sądem polskim, bo w Polsce nie toczy się żaden proces w tej sprawie. Spór arbitrażowy w sprawie PZU powstał na gruncie umowy międzynarodowej, a nie prawa polskiego - tłumaczy. Porozumienie nie ma także, według niego, charakteru "ugody zawartej przed sądem arbitrażowym", o którym wspomina kpc w art. 1214, obwarowując uznanie takiej ugody przez polski sąd tzw. klauzulą porządku publicznego.
- Ugoda w sprawie PZU ma charakter "ugody pozasądowej" - wyjaśnia Mikosz.
Czy brak sądowego zatwierdzenia może doprowadzić do kwestionowania w przyszłości zapisów ugody np. przez kolejnego ministra skarbu lub przyszłych szefów Eureko?
- Elementem ugody w sprawie PZU jest zrzeczenie się przez Eureko roszczeń materialnych wobec Polski. To oznacza, że nie mogą ich podnosić ponownie - zapewnia Mikosz. Dodaje, że ewentualne próby wzruszenia ugody przez przyszłych ministrów skarbu także będą bezskuteczne, ponieważ "uprawnienia Eureko wynikają z samodzielnych zobowiązań podjętych przez Skarb Państwa na podstawie prawa angielskiego".
- Jest to ugoda zawarta na gruncie prawa polskiego, ale w związku z tym, że roszczenia Eureko wynikały z umowy międzynarodowej (tzw. umowy BIT), część jej postanowień podlega prawu międzynarodowemu publicznemu. Dodatkowo minister skarbu zawarł trzy umowy na gruncie prawa angielskiego, gwarantujące wykonanie ugody ze strony polskiej - tłumaczy Mikosz.
Realizacja ugody w sprawie PZU rozłożona jest na całe lata. Zakotwiczenie porozumienia w różnych porządkach prawnych ma zagwarantować stronom możliwość wzajemnego egzekwowania roszczeń. Skarb Państwa będzie mógł dochodzić od Eureko wszelkich kar zastrzeżonych na wypadek niewłaściwego wykonywania ugody przed sądami polskimi, np. gdyby holenderska spółka naruszyła zakaz konkurencji albo sprzedała akcje PZU nabywcy, którego nie zatwierdził Skarb Państwa. Jeśli natomiast minister skarbu nie wykona zobowiązań z ugody, Eureko będzie mogło dochodzić roszczeń na podstawie prawa angielskiego przed sądem arbitrażowym w Szwajcarii. Wreszcie jeśli państwo polskie podejmie próbę wzruszenia ugody, np. nacjonalizując PZU lub przejmując akcje spółki, w grę wchodzi odpowiedzialność publicznoprawna na podstawie umowy BIT, a więc proces przed zwoływanym ad hoc międzynarodowym trybunałem arbitrażowym BIT.
Drenowani w rytmie BIT
Wygląda więc na to, że ugoda ministra Grada z Eureko ostatecznie zamknie aferę prywatyzacyjną PZU, i to pomimo stwierdzenia komisji śledczej w 2005 r., iż umowa prywatyzacyjna naruszyła bezwzględnie obowiązujące przepisy polskiego prawa i z mocy prawa jest nieważna. Międzynarodowy trybunał arbitrażowy uznał na podstawie treści aneksu - bez badania prawa polskiego i umowy prywatyzacyjnej - że Polska dopuściła się czynu niedozwolonego wobec holenderskiego inwestora (to tzw. delikt prawa międzynarodowego). Ów delikt to "wywłaszczenie" Eureko z inwestycji w PZU. "Wywłaszczenie" dokonało się przez odmowę MSP sprzedaży inwestorowi dalszych 21 proc. akcji ubezpieczyciela obiecanych w aneksie przez ówczesną szefową resortu skarbu Aldonę Kamelę-Sowińską.
Prywatyzację PZU prowadził Emil Wąsacz, aneks podpisała Kamela-Sowińska, ale skutki finansowe poniesie publiczna (w ponad 50 proc.) spółka, czyli w ostatecznym rozrachunku wszyscy podatnicy. Jak to możliwe?
- Winę za to ponoszą BIT-y, tj. konwencje międzynarodowe o wzajemnym wspieraniu inwestycji, których Polska ma podpisanych kilkadziesiąt. To one właśnie umożliwiają zagranicznym inwestorom uzyskiwanie gigantycznych odszkodowań od państw na drodze arbitrażowej - mówi wysoki urzędnik państwowy, prosząc o niepodawanie nazwiska. - Celem umów BIT było pierwotnie zabezpieczenie interesów zagranicznych inwestorów przed nacjonalizacją w sytuacji, gdy nie mają w danym kraju ugody sądowej. Z czasem jednak BIT-y uległy degeneracji i dzisiaj służą inwestorom do tego, aby wyciągać od państw duże pieniądze bez względu na jurysdykcję, prawo wewnętrzne i możliwość dochodzenia roszczeń przed krajowymi sądami powszechnymi - wyjaśnia nasz rozmówca.
Konstrukcja BIT-ów jest tak sprytnie obmyślona, że nawet jeśli Polska wypowiedziałaby je jutro, to jeszcze przez 10-15 lat musiałaby ponosić wszelkie konsekwencje tak, jakby obowiązywały nadal. Polska, Czechy i inne kraje Europy Wschodniej są traktowane przez inwestorów zagranicznych jak niestabilne państwa Trzeciego Świata. Jeśli więc rząd nie wypowie BIT-ów, jeszcze wiele miliardów popłynie z państwowej kasy do tzw. zagranicznych inwestorów, w tym także polskich naciągaczy, którzy zarejestrowali swoje spółki za granicą.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2009-10-28

Autor: wa