Nacjonalizacja składek emerytalnych
Treść
Zamiast realnych oszczędności na emeryturę w Otwartych Funduszach Emerytalnych, lokowanych w obligacjach skarbowych, otrzymamy wirtualne słupki cyferek w ZUS. Rekompensatą dla firm zarządzających OFE będzie zgoda za inwestowanie przez nie naszych składek za granicą. Efekt - przyszli emeryci zamiast na godziwą emeryturę mogą liczyć najwyżej na zasiłek.
Skok na pieniądze emerytów - tak określany jest pomysł rządu, który chce przesunąć do ZUS część składki emerytalnej. Obecnie trafia ona do Otwartych Funduszy Emerytalnych. Z naszej składki, która wynosi 19,52 proc., część środków - 7,3 proc. - trafia do OFE, pozostała - 12,22 proc. - zapisywana jest w ZUS na indywidualnych kontach emerytalnych. Rząd chce przekierować do ZUS 4,3 proc. składki z tej części, która trafia do OFE.
Na wczorajszej konferencji prasowej minister finansów Jacek Rostowski uzasadniał to następująco: po co odprowadzać do funduszy pieniądze, skoro i tak kupują za nie obligacje państwowe, więc równie dobrze może te pieniądze przejąć bezpośrednio państwowy ZUS. Emerytury będą dzięki temu wyższe, bo na koncie w ZUS zostanie zapisana dodatkowo kwota odpowiadająca prowizji na rzecz firm zarządzających funduszami. Według wyliczeń resortu finansów do końca tego roku suma opłat i prowizji na rzecz powszechnych towarzystw emerytalnych, które zarządzają OFE, osiągnie kwotę 12,4 mld złotych.
- Dzięki przekierowaniu składki do ZUS na konta emerytalne trafi średnio 47 zł rocznie na osobę przy 5-procentowej waloryzacji rocznej - powiedział wiceminister finansów Ludwik Kotecki. - Konto w ZUS jest gwarantowane, to obligacja Skarbu Państwa - zapewniał Rostowski. - Chcemy tylko, aby emerytury w przyszłości były wyższe - wtórowała mu minister pracy Jolanta Fedak.
W rzeczywistości rzecz ma się inaczej, na co zwrócili uwagę dziennikarze. Środki w ZUS to pieniądze wirtualne, w przeciwieństwie do realnych oszczędności gromadzonych w OFE. Składki do OFE są bowiem inwestowane, a więc lokowane w obligacje, bony, akcje i inne instrumenty, które stanowią rzeczywiste zabezpieczenie finansowe, że ubezpieczony, gdy przejdzie na emeryturę, otrzyma swoje świadczenie. Jeśli natomiast składka trafi do ZUS, będzie zapisana jedynie jako zobowiązanie do wypłaty emerytury, ale bez realnego zabezpieczenia, ponieważ wszystkie pieniądze ze składek ZUS kieruje na wypłatę bieżących emerytur. Państwo nie może ot tak sobie anulować obligacji, bo przecież kupują je nie tylko OFE, ale również banki, firmy i osoby prywatne. Natomiast zobowiązania emerytalne ZUS każdy rząd może dowolnie modyfikować - w zależności od tego, ile ma akurat w kasie pieniędzy.
- To wstępna, ale dobrze przygotowana propozycja resortów finansów i pracy - tak określił projekt minister Rostowski. Zapowiedział, że przejdzie on normalną drogę legislacyjną i powinien wejść w życie do 1 lipca przyszłego roku. Firmom zarządzającym OFE rząd zamierza powetować straty wynikające z przesunięcia środków ze składek, godząc się na to, aby mogły więcej naszych pieniędzy inwestować za granicą. Formalnie jednak czynnikiem sprawczym będzie nie rząd, lecz Komisja Europejska, która zaskarżyła Polskę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z powodu ograniczenia możliwości inwestowania pieniędzy przez OFE za granicą do 5 proc. zebranych składek. - Jest dość prawdopodobne, że ETS zaleci nam podniesienie limitu do 30 proc. - oświadczył Rostowski. - To sensowna propozycja - dodał.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2009-11-05
Autor: wa