Nie brzdąkajmy kołysanek
Treść
Dni, w których katolicy musieli siedzieć w tyle autobusów oświeceniowych socjalistycznych mediów, minęły. Nadszedł czas, by katolicy na całym świecie upomnieli się o swoje prawo do publicznego, wolnego i nieskrępowanego zabierania głosu i odmówili przyzwolenia na bycie zastraszanym przez świecki fundamentalizm - proklamował prof. Peter Redpath, filozof kultury z Nowego Jorku, w ostatnim dniu międzynarodowego kongresu w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu.
Trudno o bardziej wyrazistą syntezę tego, co wyłoniło się z zaprezentowanej przez prelegentów z kilkunastu krajów panoramy problemów i wyzwań stojących przed dziennikarzami katolickimi.
- Gdyby miała pani 10 mln dolarów z przeznaczeniem na media katolickie, to zainwestowałaby je pani w te już w Australii istniejące, czy zaczęła tworzyć od podstaw nowe? - takie pytanie student Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej skierował do dziennikarki Mirandy Devine z "The Sydney Morning Herald". - Rozpoczęłabym budowę australijskiej wersji Radia Maryja i Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej - odpowiedziała bez wahania. - Imponujące rzeczy, które robi ojciec Tadeusz Rydzyk ze swoimi współpracownikami, to dobra odpowiedź medialna na dzisiejsze czasy, doskonałe połączenie wszelkich możliwości medialnych z uczelnią - dodała.
Budowanie mediów katolickich według tego znanego już na całym świecie wzorca czy też innych wzorów to istotne zadanie, bo katolicy nie powinni godzić się na dalsze marginalizowanie ich głosu na forum publicznym - co do tego wśród uczestników II Międzynarodowego Kongresu "Media katolickie na świecie i w Polsce - szanse i zagrożenia" panowała jednomyślność. Prelegentom problem szykanowania dziennikarzy katolików w środkach przekazu wrogich chrześcijaństwu znany był z autopsji. Devine, konserwatystka pracująca w lewicowej gazecie, doświadcza nacisków ze strony swoich kolegów, zwolenników aborcji, rozwodów czy legalizacji układów homoseksualnych. Kiedy po swoich artykułach to ona dostaje setki przychylnych listów od czytelników, traktowane to jest jako afront. Z kolei prof. Eric McLuhan, wybitny teoretyk mediów z kanadyjskiego uniwersytetu w Toronto, syn klasyka z tej dziedziny Marshalla McLuhana, autora m.in. "Zrozumieć media", kiedy mówi o swoim katolicyzmie, słyszy czasem: daj spokój, ty katolikiem? Również jego ojciec był z tego powodu dyskredytowany. - Wiele osób podejmowało zagadnienia przez niego poruszane, pisali prace na jego temat, ale kiedy wyrażali swoje opinie, komentarze, to tłumaczyli: no wiesz, to jest katolik, to jest część tego oddziaływania Watykanu, nie ma więc co sobie głowy nim zawracać - wspominał prof. Eric McLuhan.
W Afryce dziennikarze muszą się liczyć z tym, że grozi im śmierć z powodu pracy, jaką wykonują. - Algieria [państwo muzułmańskie - przyp. red.] jest jednym z krajów, w których władza wykonawcza i religia są wykorzystywane do cenzurowania i zastraszania mediów. Za ujawnienie korupcji w rządzie czy wypowiedzenie się przeciwko [islamskiemu] fanatyzmowi religijnemu wielu dziennikarzy było torturowanych, więzionych czy nawet zabitych, a organizacje, do których należeli, zostały zamknięte lub zdemolowane - relacjonował o. Raphael Madu, dyrektor Sekretariatu Episkopatu Nigerii.
Wątpliwości co do perspektyw rozciągających się przed mediami w służbie Kościołowi w zderzeniu z wrogą mu - odrzucającą Chrystusa - kulturą nie ma założyciel i szef Ignatius Press, jednego z największych amerykańskich wydawnictw katolickich (książki, DVD płyty CD), o. Joseph Fessio SJ. - Kluczem do zrozumienia tego jest Chrystus. Możemy być pewni swego udziału w ostatecznym sukcesie Chrystusa. Jednak równie pewni możemy być naszego udziału w Jego cierpieniu i porażce w oczach tego świata - powiedział. Samo spotkanie kultur jest nie do uniknięcia z powodu zmian w strukturze społecznej, a w szczególności starzenia się społeczeństw Zachodu. - Żadna cywilizacja nie jest w stanie przetrwać, jeżeli wskaźnik urodzeń jest na poziomie 1,3 (jak w Polsce). Trzeba by go podnieść do 1,8. Wskaźnik cywilizacji islamskiej to 8,1 - wyliczał o. Fessio. - Ci, którzy mają kontrolę nad rodzeniem dzieci, mają kontrolę nad przyszłością - stwierdził.
Ojciec Fessio przywołał myśli Papieża Benedykta XVI na temat jego wizji Kościoła przyszłości, które wyraził w trakcie lotu do Pragi. Ojciec Święty mówił wtedy o "twórczych mniejszościach". - I takimi powinniśmy być my. Ad intra musimy umacniać braci i tworzyć Ciało Chrystusa. Ad extra musimy głosić słowo w porę i nie w porę, na wszelkie sposoby, jakimi dysponujemy, "świecąc jak gwiazdy pośród przewrotnego pokolenia". Taka jest przyszłość katolickich mediów we wrogiej kulturze - powiedział.
Katolicy, nie siedźmy cicho
Katolicy muszą "stać się głosem na skalę światową", czerpać z mądrości Kościoła i podejmować nad nią żywą refleksję, być konsekwentni i działać wspólnie, np. organizując się właśnie wokół mediów. Profesor Peter Redpath z Saint John's University w Nowym Jorku przypomniał, że fakt bycia katolikiem czy katolickim księdzem nie pociąga przecież za sobą utraty prawa do wolności wypowiedzi, także politycznej. - Pomimo powtarzającej się histerycznej, fanatycznej oświeceniowej mowy nienawiści przeciwko prawom katolików do wolności słowa, potrzebujemy więcej, a nie mniej odważnych duchownych katolickich, takich jak ojciec dr Tadeusz Rydzyk, który stawił czoło próbom zastraszania, i zaangażował się we wszczepienie filozoficznej, teologicznej i naukowej katolickiej mądrości w globalne media katolickie - zaznaczył filozof. W jego przekonaniu, dobra przyszłość Stanów Zjednoczonych uzależniona jest od powrotu do dziedzictwa Kościoła oraz odrzucenia błędnych oświeceniowych poglądów na temat natury ludzkiej, nauki, filozofii, wolności, szczęścia i kapitalizmu, które zdominowały amerykańską kulturę. Aby się to dokonało, "potrzeba czegoś więcej niż media katolickie", a mianowicie konieczny jest wspólny wysiłek ze strony Stolicy Apostolskiej, katolickich mediów, wydawnictw, szkół i organizacji. Warto też wykorzystywać nowe środki społecznego przekazu, np. internet, które nie są poddane scentralizowanej kontroli, a za to tańsze. - Dni, kiedy katolicy musieli siedzieć w tyle autobusów oświeceniowych socjalistycznych mediów, dni niewoli mediów katolickich skończyły się - ogłosił prof. Redpath. - Nadszedł czas, by katolicy na całym świecie upomnieli się o swoje prawo do publicznego, wolnego i nieskrępowanego zabierania głosu i odmówili przyzwolenia na bycie zastraszanym przez świecki fundamentalizm - wezwał.
Wzrok ku górze, ale nie na dziurę ozonową
A jednak w krajach Zachodu wielu dziennikarzy - katolickich - nie upomina się jednak o nic innego niż tzw. media głównego nurtu (mainstream media), a katolicyzmu wręcz się wstydzi. Z badań ankietowych przeprowadzonych na zlecenie Kościoła w Niemczech wśród 180 członków Stowarzyszenia Katolickich Publicystów wyłania się następujący obraz: "dobry" katolicki dziennikarz w tym kraju zdecydowanie dystansuje się do nauki Kościoła, z czym obnosi się w kręgach przyjaciół i w pracy. Komentując te wyniki, Bernhard Müller, redaktor naczelny "Pur Magazine", zauważył, że zasadą funkcjonowania katolickich mediów nie może być umiejętność dostosowywania się do określonych grup. - "Misyjny" zapał tych profesjonalistów, który - jeśli w ogóle istnieje - wyczerpuje się prawie całkowicie w politycznych debatach dotyczących (...) popierania kolejnych poprawności politycznych, jakie przygotowuje nowa brukselska "religia cywilna", jak choćby gender. W tej poprawności katoliccy dziennikarze nie dają się równocześnie prześcignąć innym kolegom - ironizował. - Nie są homofobami, antysemitami, lecz angażują się w sortowanie śmieci i ciągle spoglądają na dziurę ozonową. Wielu z nich prawie zawsze brakuje odwagi, aby przyznać się jednoznacznie do wiary katolickiej - dodał. Müller zdemaskował także postawę niemieckiej katolickiej agencji informacyjnej, która w jego przekonaniu dozuje polityczną i kościelną poprawność poprzez charakterystyczny dobór słów i pomijanie informacji ważnych dla życia Kościoła. Podał na to kilka przykładów, m.in. dorabianie ideologicznych łatek biskupom i obrońcom prawa człowieka do życia.
Kościół potrzebuje jednak świadków prawdy, a nie tchórzy. I ma wiele dziennikarzom do zaoferowania, m.in. wyraźne odpowiedzi w ważnych sprawach, bo jest depozytariuszem Dobrej Nowiny. Jak zaznaczył prelegent, "dziennikarze wiedzą może lepiej niż inni, że w tych beznadziejnie nieuporządkowanych czasach nie wystarcza czysto laickie podejście. Przypuszczają oni, słusznie zresztą, że Kościół katolicki trzyma ukryty skarb". W czasach, kiedy prześladowcy zwalczają Kościół medialnie, pokazując religię jako "mieszankę ezoterycznej papki New Age, chrześcijaństwa i buddyzmu", media katolickie "nie mogą cicho brzdąkać swoich kołysanek", ale zdecydowanie, spełniając wszelkie wymagania swej profesji, pokazywać prawdę. Inaczej odbiorcy się od nich odwrócą.
Podczas Mszy Świętej dla uczestników kongresu ks. bp Andrzej Suski, ordynariusz toruński, zaznaczył, że wyróżnikiem mediów katolickich jest wzbogacenie widzenia ludzkich spraw o perspektywę, która wykracza poza układy polityczne, interesy ekonomiczne oraz wynikające z nich koniunktury. Z kolei według charakterystyk podanych przez o. Josepha Fessio, media katolickie poznamy po tym, "że komunikująca osoba jest katolikiem mówiącym jako katolik lub też że treść jej komunikatu jest w jakiś sposób katolicka. Choć nie możemy tu mówić o matematycznej precyzji. Katolickie media są wyrazem katolickiego nauczania, katolickiego światopoglądu, katolickiej wrażliwości, a nawet spraw i rzeczy jako takich niekatolickich, lecz niesprzecznych z katolicką wiarą, począwszy od prognozy pogody po klasyczną muzykę".
Przykład z Chile
Jednym z warunków, aby argumentacja Kościola była obecna, słyszana i skuteczna w debacie publicznej, jest zapewnienie, aby media katolickie dawały sobie radę w zmaganiach z "irreligijną" konkurencją i pokazały, że są lepsze pod każdym względem. W Chile powiodło się to należącej do Kościoła i tamtejszego Uniwersytetu Papieskiego, założonej w 1959 r. ogólnokrajowej stacji telewizyjnej Kanał 13. W latach 90., kiedy pojawiło się dużo stacji prywatnych, Kanał 13 stracił uznanie i rentowność. Aby utrzymać tę telewizję jako narzędzie ewangelizacji, biskupi zdecydowali o jej gruntownej reformie. Strategia była odważna: zastosować broń przeciwnika i użyć jej w służbie Ewangelii. Ryzyko się opłaciło. Powstała marka kojarzona z jakością i zaufaniem, programowo łącząca wyznaczniki tożsamości katolickiej i uniwersyteckiej na rzecz promowania w społeczeństwie wartości chrześcijańskich i poszukiwania prawdy. Stacja nabrała charakteru rodzinnego, m.in. pojawiły się ciekawe propozycje dla najmłodszych, bardziej rodzinne niż w innych telenowele i reality show z treściami katolickimi, poprawiono warstwę informacyjną, realizując ją we współpracy chociażby z CNN (np. transmisja debat kandydatów na prezydenta). Na bieżąco oceniano pracę reporterów. Ponadto nawiązano kontakty z wieloma firmami prywatnymi, co poprawiło finansowanie rozmaitych programów, z czasem możliwa była sprzedaż własnych treści na innych platformach medialnych, takich jak telefonia komórkowa, kino, internet czy czasopisma. Jak poinformował prof. Patricio Bernedo z Instytutu Historii Katolickiego Uniwersytetu Papieskiego w Chile, członek zarządu Kanału 13, choć na efekty długo trzeba było czekać, po roku widzowie odbierali Kanał 13 jako bardziej rodzinny, solidarny i najlepiej przekazujący pozytywne wartości w całym systemie medialnym w tym kraju. Wnioski? Kreatywność, odwaga, profesjonalizm to niezbędne cechy pracowników mediów katolickich. - Dziś Kościół zaprasza nas, abyśmy odkryli synergię między spojrzeniem ku górze i dodatkiem, który mogą nam zaoferować media, zapraszając do poszerzania horyzontów - powiedział prof. Patricio Bernedo.
Jolanta Tomczak, Toruń
"Nasz Dziennik" 2009-11-23
Autor: wa