Nie codziennie jest świętego Jana
Treść
Sandecja miała bez problemów wygrać to spotkanie. Potykała się przecież z drużyną znajdująca się w odniesieniu do niej na przeciwległym biegunie tabeli. Na dodatek niemającą w swym dorobku jednego bodaj punkcika. To dziewicze "oczko" zespół z Jędrzejowa zainkasował niestety w Nowym Sączu. W środę szczęście odwróciło się od liderów. Miejmy nadzieje, że nie bezpowrotnie. Zespół nie zagrał źle - wręcz przeciwnie, imponował ogromną wolą walki, ambicją, a szereg jego akcji nosiło znamiona co najmniej poprawności. Wypracował sobie przy tym niezliczoną ilość sytuacji bramkowych, do siatki rywala piłka wpadła jednak tylko raz, i to za sprawą wprowadzonego do gry już w trakcie drugiej połowy zawodnika. Przed kilkoma dniami sądeczanie, co zresztą podkreślaliśmy na łamach "Dziennika Polskiego", z trudną do przecenienie pomocą losu wygrali w Wolbromiu. Przedwczoraj fortuna wzięła pod opiekę jędrzejowian. Nie codziennie, jak widać, jest świętego Jana. Podopieczni trenera Artura Sejuda meczu przecież nie przegrali, nie ma więc powodu, by popadać w nadmierny pesymizm. Ba, dzięki pauzie Kolejarza umocnili się na pozycji lidera, mając obecnie nad nim punkt przewagi, o trzy "oczka" wyprzedzając trzecią w tabeli drużynę Hetmana. Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że poważny egzamin z futbolowej dojrzałości czeka biało czarnych już jutro, kiedy to przyjdzie zmierzyć się im z KSZO - niedawnym drugoligowcem. I to w dodatku w Ostrowcu Świętokrzyskim, przy sztucznym oświetleniu. Tomasz Ostalczyk, bohater onegdajszej potyczki z Naprzodem uspokaja, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Kilkanaście minut po zakończeniu meczu swej nowej drużyny, powiedział: - Do ŁKS u Łódź, mojego poprzedniego klubu, przyszło ostatnio kilku najlepszych graczy KSZO. Jeśli to mają być wyróżniający się piłkarze tego zespołu, to nie wiem, jaki poziom prezentują ci, którzy w Ostrowcu pozostali. Opinię wielokrotnego reprezentanta Polski w różnych kategoriach młodzieżowych pozostawiamy bez komentarza. Żal oczywiście straconych punktów. Można jednak przyjąć, że Sandecja wzbogaciła się o jedno "oczko", a nie zgubiła dwa. Spotkanie z Naprzodem to już historia. Piłkarze myślą o Ostrowcu, do którego wybierają się prawdopodobnie już dzisiaj. (dw) Mieli protestować Spotkanie z Naprzodem miało rozpocząć się z kilkunastominutowym opóźnieniem. Piłkarze gospodarzy chcieli w ten sposób dać wyraz swemu niezadowoleniu z niewypłacenia im przez zarząd premii za wygrane mecze. W klubie nie dopracowano się ponoć dotąd regulaminu premiowania. Zawodnicy odstąpili ostatecznie od protestu na prośbę... sędziego zawodów. Ten przekonał ich, że wobec możliwości wczesnego zapadnięcia zmroku, zwłoka w wybiegnięciu na boisko może skutkować przedwczesnym zakończeniem meczu. Problem jednak jest wciąż aktualny. Jano Frohlich, najbardziej doświadczony obecnie w ekipie gracz Sandecji, skomentował sprawę następująco: - Za zwycięstwa powinniśmy dostawać zapłatę. Tak jest w całej trzeciej lidze. O wysokości premii można dyskutować, ale musi być nam przedstawiony regulamin wynagradzania. W przeciwnym wypadku niepokój w drużynie będzie narastał. Poświęcenie Jana Zacytowany wyżej Jano Frohlich, podpora defensywy sądeczan zagrał z Naprzodem na własne ryzyko. Od kilku dnia narzekał na ból mięśnia dwugłowego, nogę "ozdobił" więc opaską uciskową, a na boisku wyraźnie utykał. Dzielnie dotrwał do końcowego gwizdka arbitra, dwukrotnie będąc nawet bliski zdobycia gola. - Nie mogłem zdezerterować, musiałem pomóc chłopakom - mówił po meczu Słowak. - Mam nadzieje, że nie przypłacę tego poważniejsza kontuzją. O tym, jak poważna jest ta dolegliwość okaże się po badaniu USG. Prześwietlenie wykazało stłuczenie i lekkie naderwanie mięśnia. Dzisiaj rozstrzygnie się, czy Jano będzie zdolny do występu przeciwko KSZO. (dw) Sandecja pod lupą Noty dla zawodników Sandecji za ich spotkanie z Naprzodem Jędrzejów: Bodziony 5, Polański 6, Frohlich 6, Kandyfer 6, Damasiewicz 5, Szczepanik 6, Wańczyk 7, Orzechowski 6, Zachariasz 5, Gryźlak 6, Zawiślan 5. Wystąpili ponadto: Ostalczyk, Łukasik, Nieć i Bartkowski, grali jednak zbyt krótko, by mogli zostać sklasyfikowani. Oceny Zachariasza i Damasiewicza obniża niewykorzystanie stuprocentowych sytuacji bramkowych. (dw) "Dziennik Polski" 2007-09-09
Autor: wa