Przejdź do treści
Przejdź do stopki

NIE dla polityki bez odpowiedzialności

Treść

To właśnie przez Polaków zostałem politykiem - powiedział w Warszawie przewodniczący partii Fidesz Viktor Orbán. W Polsce były premier Węgier promuje swoją najnowszą książkę "Ojczyzna jest jedna". Postuluje zdecydowane rozliczanie sprawujących władzę z ich działalności.

Bez podważenia teorii dominujących w retoryce politycznej partie prawicowe mają niewielkie szanse, aby prawidłowo formułować swój program. - Należy odrzucić przekonanie, że rynek i demokracja działają same z siebie - powiedział Viktor Orbán na spotkaniu ze studentami Uniwersytetu Warszawskiego. Argumentował, że obecny kryzys ekonomiczny udowodnił, iż wolny rynek nie jest zdolny do samoregulacji w takim stopniu, jak sądzono. - Nie wolno także powielać opinii, że państwo jest złym gospodarzem. W sektorze produkcyjnym może rzeczywiście tak jest, ale w oświacie, opiece zdrowotnej i w tych częściach rynku, w których istnieje monopol, potrzebna jest opieka państwa - uważa szef partii Fidesz.
Politycy powinni ponosić za swoje czyny zarówno odpowiedzialność moralną, jak i karną. - Sprawowanie władzy musi mieć swoje skutki. Nie może być tak, że parlamentarzysta nie spełni swoich obietnic i po prostu wróci sobie do nudnego życia milionera - wskazał Orbán.
Do polityki były premier Węgier (w latach 1998-2002) zapalił się dzięki Polakom. - Powstanie "Solidarności" i wybuch stanu wojennego ukształtowały mnie jako polityka - powiedział. To, co wydarzyło się w Polsce w latach 80., wlało w Węgrów nową nadzieję. - Młody człowiek żyjący w naszym kraju miał wtedy do wyboru uciekać na Zachód lub zadawać sobie pytanie, czy można się uwolnić od komunizmu - przypomniał. - Powstanie "Solidarności" było dla nas dobrą wiadomością, ale wprowadzenie stanu wojennego nie było dla nas zaskoczeniem - wspominał były premier. Zaznaczył, że Węgrzy liczyli się z próbą zniszczenia "Solidarności". Dla jego rodaków sygnałem do działania był fakt, że stan wojenny nie doprowadził do złamania antykomunistycznego oporu w Polsce.
46-letni dziś Orbán, tworząc na początku lat 90. struktury partyjne, wzorował się częściowo na polskich przykładach, nie powielając jednak niektórych błędów. - Aby uchronić się przed przedostaniem się do naszych struktur komunistów, Fidesz w momencie powstawania przyjmował tylko i wyłącznie ludzi poniżej 35. roku życia - podkreślił. Dodał jednak, że przykład polski i węgierski łączy uwłaszczenie się komunistycznej nomenklatury i tylko pozorne pozbycie się przez nią wpływu na realną władzę. - Elita finansowa "przemyciła się" z poprzedniego okresu w nowy ustrój. Przystosowała się, ale się nie zmieniła. Nadal kłamie, kradnie i oszukuje obywateli - zauważył Viktor Orbán. Zaznaczył przy tym, że mówi tylko o przykładzie swojego kraju, z przekorą stwierdzając, iż nie wie, jak to jest w Polsce. Podkreślił też, że od zawsze głównym celem jego partii było pokonanie i odsunięcie od władzy komunistów, a dziś socjalistów. - Kiedy do władzy dochodzi lewica, wówczas ideologią panującą zaczyna być relatywizm moralny - wskazał Orbán.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2009-12-12

Autor: wa