Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niech Trybunał wyjaśni zasadnicze kwestie

Treść

Symbolizująca pogrzeb polskiej suwerenności trumna była głównym rekwizytem uczestników protestu przeciwko podpisaniu aktu ratyfikacji traktatu lizbońskiego przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Manifestanci, trzymając transparenty z napisami: "Grabarzom Polski nie", "Zdrajcy pod trybunał", domagali się niepodpisywania dokumentu i przeprowadzenia referendum w tej sprawie. Prezydent w swoim przemówieniu uzasadniał, że po zaakceptowaniu umowy przez Irlandię nie ma przeszkód w jej parafowaniu. W związku z ratyfikacją PiS zapowiedziało, że przestawi projekt ustawy wzmacniającej rolę polskiego parlamentu w implementacji unijnego prawa.
Protestujący przed Pałacem Prezydenckim i gmachem Sejmu wzywali do odrzucenia traktatu, ponieważ stanowi on "zakamuflowaną formę unijnej konstytucji" i jest szkodliwy dla Polski. Demonstranci podkreślali, że nie chcą unii politycznej, "żeby nikt nam nie kazał likwidować kopalni, likwidować przemysłu".
Przed Sejmem rozwinęli kilkumetrową biało-czerwoną flagę, skandując przy dźwiękach syren: "Żądamy referendum!", "Targowica!". Argumentowano, że traktat ustawia się ponad Konstytucją RP i faktycznie prowadzi do unieważnienia polskiej Ustawy Zasadniczej. Dlatego wzywano prezydenta, by podał się do dymisji.
W przemówieniu przed podpisaniem traktatu Lech Kaczyński zaznaczył, że wielokrotnie powtarzał, iż podpisze traktat, gdy Irlandczycy ponownie zaakceptują go w referendum. Wcześniej wstrzymywał się z uwagi na to, że traktat był faktycznie "martwy". - Jeśli ktoś odmówił zgody, znaczy, że traktat zakończył swój byt i dopiero zmiana decyzji narodu irlandzkiego spowodowała, że traktat odżył - mówił Lech Kaczyński.
Podczas ceremonii okazało się, że pióro, którym prezydent miał podpisać akt ratyfikacji, nie pisze. Prezydencki minister Paweł Wypych tłumaczył, że nie było to przejawem wątpliwości prezydenta. - Wiem, że będzie to moment, który być może przejdzie do historii, ale nie było planów, by zadrżały serca euroentuzjastów - podkreślił Wypych.
Lech Kaczyński dostrzegł w swoim przemówieniu oponentów traktatu.
Lech Kaczyński podkreślił, iż ma nadzieję, że to "Europa ich przekona, Unia Europejska ich przekona, że dalsze rozwiązania, które pociąga za sobą traktat lizboński, to nie są rozwiązania komukolwiek odbierające podmiotowość". Argumentował, że traktat lizboński to zmiana jakościowa, a według stwierdzenia niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego Unia pozostaje związkiem państw narodowych. - Związkiem ścisłym, ale jest to związek państw suwerennych, i niech tak zostanie. To odpowiada dzisiejszej realnej sytuacji w Europie - oświadczył prezydent.
Nie przekonuje to polityków LPR, którzy wezwali Lecha Kaczyńskiego do ustąpienia z urzędu w związku z podpisaniem aktu ratyfikacji. - Składając podpis pod traktatem, Lech Kaczyński złamał przysięgę złożoną cztery lata temu przed Narodem, sprzeniewierzył się fundamentalnym interesom narodowym i państwowym, okłamał Polaków, którzy zaufali mu w ostatnich wyborach prezydenckich. Konstytucja unijna to ograniczenie suwerennych praw Narodu Polskiego, zamach na naszą niepodległość i wolność - czytamy w uchwale. Obecny na kongresie Ligi Roman Giertych mówił, że prezydent "sam osobiście" obiecywał mu "w chwili przystąpienia do koalicji, że nigdy nie podpisze traktatu, i tę obietnicę złamał".
Jak już informowaliśmy, grupa posłów i senatorów PiS zamierza skierować wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności traktatu lizbońskiego z Konstytucją. Według prezesa PiS, jest to inicjatywa "zrozumiała". - Chodzi o to, żeby Trybunał Konstytucyjny pewne rzeczy wyjaśnił, żeby jeszcze raz - liczymy na to - podkreślił, że w Polsce obowiązuje przede wszystkim Konstytucja polska - wyjaśniał Jarosław Kaczyński. - Chcemy, żeby to było wyraźnie powiedziane, bo są tacy, którzy chcą to kwestionować - dodał.
Zapowiedział, że on sam nie podpisze się pod wnioskiem. - Wszyscy wiedzą, jakie są związki między mną a prezydentem. Nie będę tego podpisywał. Na arenie europejskiej byłoby to nie do końca jasno zrozumiane - wyjaśnił. Prezes PiS zaznaczył, że "traktowanie tych 60 podpisów jako powiedzenie 'nie' traktatowi i prezydentowi, to grube nieporozumienie".
Jarosław Kaczyński poinformował, że PiS przedstawi projekt ustawy wzmacniającej rolę polskiego parlamentu w implementacji unijnego prawa. Będzie on analogiczny do projektu niemieckiego. Niemcy zdecydowały się ustawowo wzmocnić pozycję swojego parlamentu w unijnym procesie decyzyjnym.
Według informacji rzecznika klubu PiS Mariusza Błaszczaka, projekt jest już "prawie gotowy". - Nie wszystkie dyrektywy unijne będą implementowane w Niemczech, tylko te zgodne z niemieckim prawem. Uważamy, że w Polsce potrzebne jest podobne rozwiązanie - podkreślił poseł.
Marek Jurek, lider Prawicy Rzeczypospolitej, uważa, że sobotnie zatwierdzenie traktatu lizbońskiego to "wynik wszystkich błędów popełnionych w trakcie procesu jego negocjacji, zawierania i ratyfikacji". Efektem tego jest traktat "radykalnie zmniejszający pozycję Polski i Europy Środkowej w Unii Europejskiej, demonstracyjnie odrzucający znaczenie chrześcijaństwa dla Europy", zwiększający władzę Unii "bez żadnych dowodów większej solidarności w Europie, zachowujący tak niesprawiedliwe rozwiązania, jak niemieckie przywileje w zakresie pomocy publicznej czy dyskryminacja polskiego rolnictwa". Jurek podkreśla ponadto, że traktat zwiększa kompetencje Unii Europejskiej w polityce zewnętrznej bez żadnego określenia jej celów w sprawach takich, jak rozszerzenie czy bezpieczeństwo Europy Środkowej.
Podczas ratyfikacji traktatu prezydenta Lecha Kaczyńskiego dopingowali m.in. przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso, przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, premier przewodniczącej w tym półroczu UE Szwecji Frederik Reinfeldt, premier Donald Tusk oraz marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Przeciwnicy traktatu musieli się zadowolić ulicą przed Pałacem Prezydenckim.
Zenon Baranowski
"Nasz Dziennik" 2009-10-12

Autor: wa