Obywatel dezerter
Treść
Uchwalona przez Sejm nowelizacja ustawy o obywatelstwie pilotowana przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przewiduje szerokie możliwości przywrócenia obywatelstwa m.in. dezerterom z Wojska Polskiego którzy zostali w Palestynie w 1942 roku. Środowiska kresowe są oburzone, tysiące Polaków zamieszkujących Litwę, Białoruś czy Ukrainę czeka na przywrócenie obywatelstwa posiadanego przed wojną.
Zapisy uchwalonej przez Sejm w kwietniu nowej ustawy o obywatelstwie umożliwiają odzyskanie obywatelstwa przez szerokie grupy osób, które utraciły je na podstawie przepisów poprzednich trzech ustaw. Inicjatorom ustawy ze strony rządowej i Senatu chodziło o przywrócenie obywatelstwa osobom, którym je zabrano np. za brak "wierności Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej" czy też "działanie na szkodę jej 'żywotnych interesów'". Ale szeroko zakrojone przepisy umożliwiają odzyskanie obywatelstwa m.in. przez dezerterów z polskiej armii na Zachodzie, którzy zdecydowali się walczyć o utworzenie państwa żydowskiego. Na przełomie 1942/1943 r. zdezerterowało w ten sposób blisko 3 tys. obywateli polskich pochodzenia żydowskiego, chociaż, jak przyznają historycy, gen. Władysław Anders uznał, że nie będą oni ścigani za dezercję. Jednak blisko tysiąc Polaków pochodzenia żydowskiego pozostało w II Korpusie WP, ginąc m.in. pod Monte Cassino. Reprezentowali oni postawę wyrażoną przez ówczesnego kaprala Menachema Begina, a późniejszego premiera Izraela, który stwierdził, że "armia, której mundur noszę i której składałem przysięgę wojskową, walczy ze śmiertelnym wrogiem narodu żydowskiego, faszystowskimi Niemcami. Nie można opuścić takiej armii, nawet po to, aby walczyć o wolność we własnym kraju". Begin co prawda pozostał w Palestynie, ale nie zdezerterował, lecz został urlopowany z Wojska Polskiego.
Takie konsekwencje ustawy podobają się posłowi Januszowi Palikotowi (PO), który recenzując jeszcze projekt, jest zadowolony, że "zaproponowane zmiany idą w kierunku objęcia prawem do polskiego obywatelstwa tych żołnierzy, którzy służyli w innych wojskach, jak na przykład żołnierze Armii Andersa, którzy zostali w Palestynie po dotarciu z Azji do Afryki. To w większości Polacy żydowskiego pochodzenia. Mają za sobą gehennę września 1939 roku oraz lata udręki, często w obozach w Rosji, do powstania wojsk polskich pod dowództwem Andersa" - pisze na swoim blogu Palikot.
Takie zapisy nie odpowiadają jednak środowiskom kresowym, które są oburzone, ponieważ w dalszym ciągu tysiące Polaków zamieszkujących Litwę, Białoruś czy Ukrainę czeka na przywrócenie obywatelstwa posiadanego przed wojną, a na obywatelstwo i szanse powrotu czekają także dziesiątki tysięcy osób w Kazachstanie.
Te argumenty przedstawiał podczas prac, jeszcze na etapie resortowych uzgodnień, socjolog dr Robert Wyszyński reprezentujący właśnie środowiska kresowe. - Nie ma tu np. zapisu, że zwraca się obywatelstwo komuś, kto się repatriował do ojczyzny - wskazuje Wyszyński. Ustawa w ogóle nie mówi o zwracaniu obywatelstwa Polakom na Kresach.
Poseł Ireneusz Raś (PO), który kierował podkomisją sejmową pracującą nad ustawą o obywatelstwie, mówi, iż argumenty o odzyskiwaniu obywatelstwa w przypadkach moralnie wątpliwych były brane pod uwagę. Poseł podkreśla, że starano się przyjąć takie zapisy, aby wykluczały różne kategorie osób, którym przywrócenie obywatelstwa się nie należy. Chociaż przyznaje, że nie spotkał się z argumentami, iż ustawa może być wykorzystywana przez dezerterów. - Nie słyszałem do tej pory żadnych argumentów, które by mówiły, że ta ustawa będzie w ten sposób oddziaływać - mówi. Nie przypomina ich sobie także poseł Mariusz Błaszczak (PiS), który również pracował nad ustawą. - Chcieliśmy, żeby jak najwięcej osób mogło odzyskać polskie obywatelstwo, ale z drugiej strony to może spowodować jakieś zagrożenia - przyznaje poseł. - Przepisami prawnymi nie da się opisać całego bogactwa życia - dodaje.
W ustawie znajdują się, owszem, zapisy mówiące o tym, że nie zostanie przywrócone obywatelstwo osobom, które "dobrowolnie" wstąpiły do wojsk lub pełniły urząd publiczny w państwach "osi" w okresie II wojny światowej oraz działały "na szkodę Polski, a zwłaszcza jej niepodległości i suwerenności". Trudno raczej do tych kategorii zakwalifikować dezerterów z armii polskiej. - Tutaj wszystko w rękach urzędników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, to do nich należy badanie tych spraw - wskazuje Raś. Zgodnie z ustawą wniosek o przywrócenie obywatelstwa rozpatruje ministerstwo spraw wewnętrznych. - Oczekuję, że jeżeli będą takie sytuacje, iż prawo nie pozwala wyeliminować ludzi niegodnych, to będziemy musieli reagować - dodaje.
Poseł uważa, że jeśli organizacje polonijne dysponują informacjami na temat konkretnych przypadków, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zgłaszały je do odpowiednich służb, a każda z tych spraw powinna być sprawdzona przez urzędników. Sceptycyzm wobec optymizmu Rasia wykazuje Mariusz Błaszczak (PiS), podkreślając, że wiadomo, jaka jest jakość polskiej administracji.
Uchwalona przez Sejm ustawa o obywatelstwie na razie nie została podpisana przez prezydenta, który skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. Lechowi Kaczyńskiemu nie podoba się rozszerzenie kompetencji wojewody dotyczących uznawania cudzoziemców za obywateli polskich. Jak podkreśla on w uzasadnieniu wniosku, "prezydent jest jedynym organem konstytucyjne uprawnionym do nadawania obywatelstwa polskiego". Z tej racji - jak argumentuje - ustawodawca "nie może wkraczać w sferę zastrzeżoną konstytucyjnie" dla prezydenta.
Na inne nieprecyzyjne zapisy ustawy wskazuje senator Piotr Andrzejewski (PiS), który uważa, że uprawnienia dane ministrowi spraw wewnętrznych są nadmierne, pozostawiając duże pole uznaniowości. Ponadto kryteria zawarte w ustawie, które mówią o przywróceniu obywatelstwa, są nieostre.
Zenon Baranowski
"Nasz Dziennik" 2009-07-14
Autor: wa