Pakiet "nie wiadomo kiedy"
Treść
Rząd długo zapowiadał swój pakiet antykryzysowy, będący przy okazji porozumieniem pracodawców i pracowników. Wiele jednak wskazuje na to, że z przyjętej przez Sejm części pakietu niewiele wyjdzie. Niektóre z najistotniejszych przepisów - o pomocy przedsiębiorcom czy o dopłatach do urlopów postojowych - mają wejść w życie dopiero po akceptacji Komisji Europejskiej, czyli nie wiadomo kiedy. O uzyskanie pomocy będzie trudno tym najbardziej potrzebującym firmom. Niezwłocznie natomiast wejdą w życie rozwiązania ograniczające prawa pracownicze.
Premier Donald Tusk mówił wczoraj, że pozytywnie ocenia przyjęty w środę wieczorem przez Sejm pakiet antykryzysowy. Sejm w ramach tego pakietu przyjął dwie ustawy: o łagodzeniu skutków kryzysu ekonomicznego dla pracowników i pracodawców oraz nowelizację ustawy o podatku dochodowym. Krytycznie do przyjętych rozwiązań podeszli nie tylko związkowcy, ale i parlamentarna opozycja.
Premier tłumaczył jednak, że ustalenia w ramach Komisji Trójstronnej nie są dla rządu ani parlamentu wiążące. - Praca w Komisji Trójstronnej nie polega na tym, że wychodzące stamtąd propozycje czy szczególnie propozycje związków zawodowych muszą być zaakceptowane w 100 procentach. Komisja jest po to, by ucierać w niej swoje stanowiska, a na końcu rząd i parlament korzystają z efektów tej pracy - wyjaśniał szef rządu.
Na rządowym pakiecie opozycja nie pozostawia suchej nitki. W ocenie wiceprezes PiS Aleksandry Natalli-Świat, uchwalone przepisy ograniczają prawa pracownicze. - Możliwość uelastycznienia czy sporej dowolności w kształtowaniu czasu pracy pracowników, bez obowiązku wypłacania im wynagrodzenia za godziny nadliczbowe, jest w pewnym sensie ograniczaniem praw pracowniczych w stosunku do tych rozwiązań, które obowiązują dzisiaj. Rozwiązania najbardziej oczekiwane w walce z kryzysem, czyli np. wsparcie dla zakładów pracy, będących w trudnej sytuacji finansowej, wejdą w życie dopiero w późniejszym okresie, po zaakceptowaniu przez Komisję Europejską - mówiła Natalli-Świat. Rząd oczekuje, iż na akceptację Komisji Europejskiej nie będzie trzeba czekać dłużej niż miesiąc.
Według posła Stanisława Szweda (PiS), przyjęte rozwiązania nie są też korzystne dla przedsiębiorców, gdyż o uzyskanie pomocy tym naprawdę potrzebującym będzie trudno. - Przedsiębiorca, który będzie chciał z tego skorzystać, musi udowodnić spadek sprzedaży o 25 proc., a jednocześnie jednym z warunków jest to, że nie może zalegać z żadnymi płatnościami do urzędu skarbowego, ZUS, funduszu pracy. Trudno sobie wyobrazić, że firma, która ma kłopoty, nie zalega z jakimiś opłatami - zauważył Szwed. Z pomocy "dla potrzebujących" firm będą mogły korzystać wszystkie firmy, niekoniecznie te borykające się z kryzysem. Z krytyką opozycji spotkał się również zapis o 12-miesięcznym rozliczaniu czasu pracy. Zwłaszcza że w czasie prac nad projektem ustalono, iż zapis ten będzie dotyczył przedsiębiorstw przeżywających przejściowe kłopoty w związku z kryzysem, a nie wszystkich firm. - Można sobie wyobrazić, że tydzień pracy będzie miał 72 godziny, a pracownik będzie zmuszony przychodzić do pracy dwa razy w ciągu doby - mówił Stanisław Szwed.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-07-03
Autor: wa