Platforma szuka kozła ofiarnego
Treść
Sprawy obsady stanowisk w Unii Europejskiej nie mogą być wiązane z przyszłością traktatu lizbońskiego - oceniają politycy opozycji, komentując rozpoczęty wczoraj szczyt Unii Europejskiej w Brukseli oraz naciski, jakie politycy rządzącej partii usiłują wywrzeć na prezydenta Lecha Kaczyńskiego, aby ten ratyfikował traktat z Lizbony.
- W żadnym przypadku nawet najważniejsze sprawy personalne nie mogą być wiązane z przyszłością traktatu lizbońskiego. Polska nie powinna uczestniczyć w tej presji wywieranej na inne kraje, zmierzającej do zmiany negatywnej oceny traktatu, tym bardziej że jest on niekorzystny dla Polski - oświadczył Marek Jurek, przewodniczący Prawicy Rzeczypospolitej (PR). - Traktat lizboński jest traktatem, który radykalnie ogranicza wagę polskiego głosu. W traktacie nicejskim wartość polskiego głosu jest równa 93 proc. wartości głosu niemieckiego, a w traktacie lizbońskim spada do 48 proc. - przypomniał w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Marian Piłka (PR), podkreślając, iż wszelkiego rodzaju "sukcesy personalne" należy rozpatrywać jako próbę "osłodzenia braku faktycznej suwerennej, samodzielnej polskiej polityki". - W gruncie rzeczy nie ma żadnej koncepcji, żeby prowadzić politykę, która ma na celu wzmocnienie pozycji Polski w Unii Europejskiej i wpływu Polski na decyzje Unii Europejskiej - skonstatował Piłka. - Ratyfikacja traktatu lizbońskiego to jest nasza dobrowolna zgoda na ograniczenie naszych możliwości, natomiast przedstawiciele Polski w różnych instytucjach mają znaczenie wyłącznie prestiżowe, ale nie przyczyniają się do umacniania pozycji Polski - dodał. Tymczasem w kuluarach, szczególnie po stronie Platformy, pojawiają się głosy krytyki pod adresem prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że jeszcze nie ratyfikował traktatu. - Koncepcja, żeby wywierać naciski na prezydenta w kwestii ratyfikowania traktatu lizbońskiego, jest próbą ograniczenia naszych możliwości w UE - ocenił Piłka, zauważając, że przed wyborami europejskimi i PiS, i PO, i PSL mówiły o potrzebie wyrównania dopłat w rolnictwie, co stanowi zdecydowanie bardziej istotną kwestię, ale żeby to się stało, trzeba postawić sprawę na Radzie Europejskiej. Tego zaś dotychczas nie uczyniono.
- Absolutnie nie należy łączyć kwestii przyznania stanowisk w Unii Europejskiej polskim deputowanym z ratyfikacją traktatu lizbońskiego - oświadczył Paweł Poncyljusz (PiS). - Powiedzmy sobie szczerze, chyba nikt w Europie nie oczekuje i nie warunkuje jednego od drugiego. Donald Tusk we własnym imieniu zaciągnął zobowiązanie u Polaków, mówiąc, że jak zagłosują na Platformę i wygra ona wybory europejskie, to Jerzy Buzek będzie przewodniczącym - przypomniał. W jego opinii, rzeczywistą przyczyną politycznej nagonki może być słaba pozycja Jerzego Buzka w wyścigu o fotel przewodniczącego PE i próba znalezienia winnego tej sytuacji.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2009-06-19
Autor: wa