Polski oficer zginął w Afganistanie
Treść
Wczoraj nad ranem znaleziono ciało polskiego żołnierza, uznanego za zaginionego po poniedziałkowym ataku talibów na patrol w afgańskim dystrykcie Ajiristan - poinformował rzecznik Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych ppłk Dariusz Kacperczyk. Zabity oficer, kpt. Daniel Ambroziński, w Afganistanie pełnił obowiązki specjalisty w Zespole Doradczo-Łącznikowym. 32-letni kapitan pozostawił żonę i córkę.
Kapitan Daniel Ambroziński był doświadczonym oficerem. - To była jego druga misja, wcześniej był na misji w Iraku - poinformował ppłk Kacperczyk. Bezpośrednią przyczyną śmierci oficera była rana postrzałowa. Jego ciało znaleziono na miejscu starcia, nad ranem czasu afgańskiego, po całonocnej akcji poszukiwawczej. Prowadzili ją polscy, afgańscy i amerykańscy żołnierze. W poszukiwaniach uczestniczyła także miejscowa ludność.
- Do wymiany ognia doszło w niedostępnym terenie - poinformował ppłk Dariusz Kacperczyk, dodając, iż sytuacja w Afganistanie nie jest bezpieczna. Talibowie, którzy ze względu na zbliżające się wybory stają się - co zresztą zapowiadali - coraz bardziej aktywni, mieli zbrojną przewagę. Byli uzbrojeni m.in. w karabiny maszynowe. Patrol miał wprawdzie wsparcie z powietrza, jednak z powodu braku konkretnego celu oraz obaw przed ofiarami wśród ludności cywilnej siły NATO nie zdecydowały się na dokonanie nalotu. W starciu z talibami rany odniosło czterech innych żołnierzy z patrolu. Ich życiu nie zagraża jednak niebezpieczeństwo. Jeden z rannych został już przewieziony do amerykańskiej bazy Rammstein w Niemczech.
Wiceszef MON Stanisław Komorowski poinformował, że Ministerstwo Obrony Narodowej rozważa wysłanie do Afganistanu strategicznego odwodu - w kontrolowany przez polskie siły zbrojne rejon działań miałoby trafić dodatkowo 200 żołnierzy. Jednak zdaniem byłego dowódcy GROM gen. Romana Polki, polskie dowództwo zamiast wysyłać posiłki, powinno zażądać od sojuszników, żeby dokonali przemieszczenia sił, gdyż adaptacja odwodu z Polski potrwa co najmniej dwa tygodnie, wtedy zaś będzie już po wyborach. - Najwyższy czas, żeby nasi kooperanci ze stref, w których jest spokojniej, przestali się kryć za narodowymi ograniczeniami i również prowadzili intensywne działania, tak żeby ten wysiłek, który ponosimy w misji, był skupiony proporcjonalnie na poszczególnych krajach - stwierdził. - To zdarzenie nie pokazuje, że naszych żołnierzy jest za mało, ale że powinniśmy raczej zacieśnić współpracę i reagować wcześniej, chociażby uderzeniami śmigłowców bojowych - ocenił.
Odnosząc się do pojawiających się w mediach spekulacji, iż talibowie mieli informatora w siłach NATO, który przekazał im dane o trasie patrolu, ppłk Kacperczyk stwierdził, że "taka ewentualność też jest brana pod uwagę". - Nie trzeba byłoby mieć informatora, bo patrol składający się z kilkudziesięciu ludzi wychodzący z bazy jest doskonale widoczny dla każdego pasterza owiec, który stoi obok drogi, dla każdego przechodnia, dla każdego kioskarza czy sprzedawcy na bazarze. Wystarczyło tylko wziąć telefon komórkowy i zadzwonić - zauważył Kacperczyk.
Sytuacja w Afganistanie staje się coraz bardziej niestabilna. Wczoraj na południu Afganistanu w różnych incydentach zginęło trzech amerykańskich żołnierzy.
Trumna z ciałem oficera ma zostać przetransportowana do Polski w ciągu najbliższych kilku dni.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2009-08-12
Autor: wa