Pozew to próba stworzenia precedensu
Treść
Z Pawłem Zyzakiem, historykiem, autorem książki "Lech Wałęsa. Idea i Historia", rozmawia Izabela Borańska-Chmielewska
Do krakowskiego sądu wpłynął kilka dni temu pozew córki Lecha Wałęsy, Anny Domińskiej, o ochronę dóbr osobistych przeciwko Arcana sp. z o.o., wydawcy Pana książki o Lechu Wałęsie. Jak Pan odbiera ten fakt?
- Pozew to kontynuacja zapowiedzi Lecha Wałęsy sprzed kilku miesięcy wytoczenia procesów twórcom publikacji oraz działań pewnego krakowskiego adwokata Ryszarda Rydygiera, który złożył wcześniej wniosek o podobnej treści, gdyż również uznał, że jego wyobrażenia o byłym prezydencie zostały nadszarpnięte. Sądzę, że jest to próba sprawdzenia, jak daleko można się w Polsce posunąć w ograniczaniu wolności badań naukowych i wolności słowa. Próba stworzenia precedensu. Bo po jego zaistnieniu skończą się swobodne badania naukowe nad historią najnowszą. Jestem zaskoczony, że historycy i dziennikarze głośno nie protestują.
Córka Wałęsy w pozwie zarzuca, że książka zawiera kłamstwa i inwektywy.
- W obu pozwach, i pana Rydygiera, i pani Domińskiej, nie ma żadnych merytorycznych argumentów dowodzących tendencyjności książki, jest tylko powoływanie się na uszczerbek emocjonalny, moralny.
Domińska domaga się m.in. przeprosin i zakazania wydawcy druku.
- Na blogu Jakuba Stempskiego w Salonie.24 pojawiła się bardzo ciekawa uwaga i być może warto pójść tym tropem. Mianowicie, i pan Rydygier, i pani Domińska domagają się, ażeby książkę przestała drukować Arcana sp. z o.o. Posługuje się ona nazwą handlową Wydawnictwo Arcana. Otóż do Krajowego Rejestru Sądowego 2.10.2009 r. Sąd Rejestrowy w Krakowie wpisał spółkę o nazwie: Wydawnictwo Arcana sp. z o.o. Zapewne zupełnie przypadkowo prezesem tejże jest pan Rydygier. Miałoby to wskazywać na próbę "wykończenia" wydawnictwa kolejnym, po ewentualnie przegranym procesie, pozwem, tym razem wnoszącym o odszkodowanie za sugerowanie, iż Wydawnictwo Arcana sp. z o.o. jest wydawcą mojej książki.
Zarzucano Panu, że nie powoływał się Pan na udokumentowane źródła.
- I wciąż się to robi, m.in. w "Gazecie Wyborczej". Ale straciłem nadzieję, że ta gazeta napisze kiedykolwiek o zebranych przeze mnie relacjach, że są one nie anonimowe, ale anonimizowane, czyli uwzględni fakt, że posiadam nagrania rozmów z świadkami, natomiast ze względu na ich bezpieczeństwo ukryłem ich personalia. Są to pojęcia znane dziennikarzom. W sobotnio-niedzielnym wydaniu "Gazety Wyborczej" napisano też np., że większość historyków potępiła moją książkę. Szczerze mówiąc, nawet w "Wyborczej" nie spotkałem się z jakimkolwiek badaniem socjologicznym w tej sprawie, osobiście zaś odnoszę odwrotne wrażenie.
Spodziewał się Pan tego typu pozwów?
- Zdawałem sobie jedynie sprawę z tego, że jako "szczawik" nie zasługuję na poważne potraktowanie i proces sądowy, a potencjalne działania prewencyjne dotkną profesora Andrzeja Nowaka oraz Arcana.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-10-20
Autor: wa