Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Puchar dla Lecha

Treść

Piłkarze Lecha Poznań pokonali wczoraj na Stadionie Śląskim Ruch Chorzów 1:0 i zdobyli Puchar Polski. Bohaterem spotkania był pomocnik "Kolejorza" Sławomir Peszko, który strzelił jedyną bramkę. Podopieczni Franciszka Smudy wywalczyli dzięki temu przepustkę do Ligi Europejskiej (od nowego sezonu zastąpi Puchar UEFA), ale im tak naprawdę marzy się Liga Mistrzów. Do niej jednak droga dalsza.

Przed pierwszym gwizdkiem sędziego większość komentatorów faworyta upatrywało w Lechu - wyżej sklasyfikowanym w tabeli ekstraklasy, mającym sporo indywidualności w składzie. Wszyscy jednocześnie podkreślali, iż w bieżącym sezonie Ruch miał patent na poznaniaków, raz z nimi wygrywając i raz remisując. Pojedynek zapowiadał się ekscytująco, w pierwszej połowie rozczarował. "Kolejorz" próbował narzucić rywalom swoje warunki gry, zaatakował od początku, ale bez efektu. W 18. minucie trybuny wreszcie się ożywiły, ładnie głową uderzył Zlatko Tanevski, ale Krzysztof Pilarz nie dał się zaskoczyć. Kilka chwil później Lech miał kolejną, tym razem idealną sytuację do zdobycia bramki - Robert Lewandowski wypatrzył Hernana Rengifo, lecz Peruwiańczyk zamiast strzelać, chciał jeszcze położyć na ziemi obrońcę - i szansę zmarnował. Niedługo potem Pilarz ładnie obronił strzał Lewandowskiego. Gole do przerwy zatem nie padły, najbardziej kontrowersyjna sytuacja była w 22. minucie - Tomasz Bandrowski padł w polu karnym po starciu z jednym z obrońców, sędzia ukarał pomocnika Lecha żółtą kartką za symulowanie. Faul chyba jednak był, ale poznaniak upadał tak teatralnie, iż arbiter mógł uznać, iż próbuje go oszukać. Aktorstwo czasem nie popłaca.
Druga połowa rozpoczęła się od ataków lechitów i tym razem na efekty nie trzeba było długo czekać: w 51. min Rengifo zagrał do Peszki, który z bliska zdobył upragnionego gola. Kilka minut później mogło być 2:0, gdyby Manuel Arboleda "główkował" ciut niżej w dobrej sytuacji. Wynik się jednak nie zmienił, nie zmienił się już do ostatniego gwizdka sędziego. Ruch miał jedną szansę na wyrównanie: w 61. min Tomasz Brzyski pięknie uderzył z rzutu wolnego, ale Ivan Turina wykazał się swym kunsztem.
Lech wygrał zasłużenie, był zespołem lepszym, choć specjalnie nie zachwycił. Chorzowianie mieli zbyt mało atutów, a raczej umiejętności, by pomieszać mu szyki. Cieszył się Smuda, który pierwszy raz w karierze sięgnął po puchar kraju. A "Niebiescy"... trzymają teraz kciuki za poznaniaków w walce o tytuł. Gdy Lech go zdobędzie, Ruch zagra w Lidze Europejskiej.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-05-20

Autor: wa