Rząd zamiata, a dług i tak rośnie
Treść
Już w najbliższy piątek Sejm ma uchwalić budżet państwa na przyszły rok. Ustawa budżetowa zakłada gigantyczny jak na ostatnie lata deficyt - ponad 52 mld zł, czyli o 29 mld więcej od zaplanowanego na ten rok. Opozycja zwraca uwagę, że sytuacja budżetu państwa nie w pełni odzwierciedla kondycję naszych finansów publicznych. Aby sytuacja budżetowa naszego kraju złudnie wyglądała lepiej niż w rzeczywistości, rząd przerzuca wydatki poza budżet państwa.
W projekcie przyszłorocznego budżetu państwa założono, że nastąpi spadek zatrudnienia o 100 tys., a do 12,8 proc. wzrośnie stopa bezrobocia. Nasz produkt krajowy brutto ma wzrosnąć o 1,2 proc., a inflacja wyniesie 1 procent. Prognozy już teraz jednak wskazują, że wzrost cen będzie wyższy niż założono. Rząd przyjął, że dziura w budżecie wyniesie w roku 2010 aż 52 mld złotych. To drastyczny wzrost. Dla porównania - w 2006 r. deficyt budżetowy wyniósł 25 mld zł, w 2007 r. - 16,9 mld, a w 2008 - 24,5 miliarda.
W ocenie Pawła Arndta (PO), przewodniczącego sejmowej Komisji Finansów Publicznych, który przedstawiał w Sejmie sprawozdanie z prac komisji nad budżetem, zaplanowany deficyt - mimo że wysoki - może być uznany za w miarę bezpieczny. Rząd chce ratować budżet państwa prywatyzacją. Ze sprzedaży państwowych firm planuje uzyskać w przyszłym roku aż 25 mld złotych. Opozycja zwraca jednak uwagę, że deficyt byłby jeszcze wyższy, gdyby rząd nie wykonywał różnych sztuczek wokół budżetu państwa. Już przy konstruowaniu tegorocznej ustawy budżetowej rząd zdecydował np., że prawie 10-miliardowe wydatki na inwestycje drogowe z budżetu państwa przesunięto poza budżet do Krajowego Funduszu Drogowego. Dzięki temu manewrowi deficyt był mniejszy o te 10 mld, ale sytuacja naszych finansów nic a nic się nie poprawiła.
Według wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości Aleksandry Natalli-Świat, tego typu kreatywną księgowość koalicja PO - PSL kontynuuje również w budżecie przyszłorocznym. - Rząd tak skonstruował budżet, że wprowadził podział na budżet krajowy i budżet środków europejskich, co doskonale utrudnia analizę finansów publicznych. Deficyt środków europejskich nie jest wliczany do deficytu budżetu państwa, a to kolejne 14,4 mld złotych. Finansowanie budowy dróg, podobnie jak w 2009 r., ma się odbywać poprzez Krajowy Fundusz Drogowy. Tak więc w 2010 r. zamieciono pod dywan, czyli przesunięto do KFD, 18,9 mld zł - wyliczała Natalli-Świat. Dodając do tego braki środków w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, wiceprezes PiS doliczyła się nawet 97 mld zł deficytu.
Prawo i Sprawiedliwość zaproponowało wprowadzenie "kotwicy budżetowej", aby łatwiej kontrolować przyrost długu publicznego. Mechanizm polegałby na odpowiednim kształtowaniu relacji dochodów i wydatków. - Najwyższy czas przywrócić przejrzystość i stabilność finansów publicznych i skończyć z zasadą kreatywnej księgowości - dodała Natalli-Świat. Wymagałoby to reformy finansów publicznych. PiS zaproponowało m.in. wprowadzenie możliwości wyboru między odkładaniem na emeryturę w ZUS i OFE. A także zwiększenie skuteczności egzekwowania zaległości podatkowych, które w 2008 r. wyniosły, według Najwyższej Izby Kontroli, 25 miliardów złotych. Minister finansów Jacek Rostowski zapowiadał, że jeszcze przed końcem roku rząd przedstawi swój program konsolidacji finansów publicznych.
Mimo różnych zastrzeżeń i uwag co do rosnącego zadłużenia naszego kraju, rząd podtrzymał prognozę, że Polska nie przekroczy w 2010 r. progu 55 proc. relacji długu publicznego do produktu krajowego brutto. Przekroczenie tego wskaźnika niesie bardzo poważne konsekwencje dla przeciętnych obywateli - oznacza bowiem uruchomienie mechanizmów przeciwdziałania dalszemu nadmiernemu zadłużaniu. Wykroczenie poza próg 55 proc. oznaczałoby zobowiązanie rządu m.in. do zamrożenia w kolejnym roku podwyżek płac w budżetówce i ograniczenia waloryzacji emerytur i rent. Przekroczenie tej granicy w 2010 r. przewidywali w swoich prognozach eksperci Narodowego Banku Polskiego.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2009-12-16
Autor: wa