Sikorski nieobecny
Treść
Wspólne posiedzenie sejmowych komisji: do spraw Unii Europejskiej oraz Spraw Zagranicznych, miało wyjaśnić, dlaczego rząd Donalda Tuska nie zadbał, aby choć jeden Polak wszedł w skład unijnego korpusu dyplomatycznego. Posłowie opozycji srodze się zawiedli. Nie dość, że na spotkanie nie przybył Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych, to jeszcze przewodniczący Andrzej Halicki (PO) doprowadził do przegłosowania wniosku, by obrady przerwać.
W imieniu ministra Sikorskiego wyjaśnień udzielał Andrzej Kremer, wiceminister spraw zagranicznych. Posłowie PiS nie kryją wzburzenia przebiegiem spotkania. - MSZ twierdzi, że wszystko jest w porządku, trwają procedury, będą bronili polskich interesów, ale jeszcze jest za wcześnie, bo dopiero wszedł w życie traktat lizboński - komentuje poseł Jan Szyszko (PiS). Jego zdaniem, przebieg posiedzenia komisji potwierdza tylko fakt, że zasadniczo nasza aktywność na forum unijnym jest kiepska. - Polska w ogóle nie dba o własne interesy i nie jest reprezentowana w strukturach UE adekwatnie do swojej pozycji i siły. I to dzieje się od kilku lat - dodaje Szyszko.
Posłowie oczekiwali również, że resort udzieli informacji o rządowej ocenie następstw nieobjęcia przez żadnego Polaka stanowiska ambasadorskiego w unijnym korpusie dyplomatycznym. Tutaj również spotkał ich zawód. Kremer nie był w stanie udzielić wyjaśnień w tej sprawie, bo... jest jeszcze za wcześnie.
Przyznał jednak, że brak naszych przedstawicieli w unijnej dyplomacji "nie jest zjawiskiem pozytywnym". - Przedstawiciel MSZ próbował wytłumaczyć, że teraz zachodzą jakieś przekształcenia i dopiero tworzy się europejska służba działań zagranicznych. To rzeczywiście zawstydzająca sprawa dla ministra Sikorskiego i premiera Tuska. Nie dziwi mnie też, iż tak zorganizowano komisje, że nie można było nawet prowadzić żadnej rzetelnej dyskusji. Było wiele osób, które chciały zadać szereg pytań, natomiast po 45 minutach przewodniczący Halicki zamknął posiedzenie, stwierdzając, że rozpoczyna się debata w sprawie Afganistanu - mówi poseł Karol Karski (PiS).
Kremer próbował również tłumaczyć, że przedstawiciele, którzy obecnie wchodzą w skład unijnego korpusu dyplomatycznego, nie reprezentują żadnego państwa. - Oczywiście, że nie reprezentują żadnego państwa w sensie formalnym. Natomiast na tej podstawie można by się także wyrzec miejsc w Komisji Europejskiej, bo tam też delegowani przedstawiciele krajów nie reprezentują państwa. Ten argument można więc łatwo zbić - ocenia Paweł Kowal, europoseł PiS (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy). Przypomina, że również nasi przedstawiciele w ONZ nie reprezentują żadnego państwa. - A jednak są jakieś powody, że kraje starają się o to, by pochodzące z ich kręgów lub administracji osoby znajdowały się na najwyższych stanowiskach - zauważa deputowany do Parlamentu Europejskiego.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik 2009-12-21
Autor: wa