Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Skoczkowie narciarscy inaugurują sezon 2008/2009

Treść

Jutro w Kuusamo zainaugurowany zostanie kolejny sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich. Polacy przystępują do niego po trudnym roku, ale z dużymi nadziejami i ambicjami, z nowym trenerem Łukaszem Kruczkiem i Adamem Małyszem, który znów odzyskał radość ze skakania i stawia sobie wysokie cele. Kryształowej Kuli broni Austriak Thomas Morgenstern. Poprzedni sezon był dla naszych reprezentantów zły. Bardzo zły. Mimo sporych aspiracji, dobrych prognoz i szumnych zapowiedzi nie udało się im zrealizować żadnego z zakładanych celów. Małysz, który marzył o piątej w karierze Kryształowej Kuli, szybko musiał zrewidować swe plany. Ba, z każdym kolejnym tygodniem popadał w coraz większe przygnębienie i nie dość, że nie zbliżył się w ogóle do najlepszych, to po raz pierwszy od kilku lat nie stanął nawet na podium pucharowych zawodów. Wraz z trenerem Hannu Lepistoe próbował różnych sposobów wyjścia z kryzysu, kilka razy wydawało się, że musi i będzie lepiej - ale nie było. Kiepski początek, Turniej Czterech Skoczni, kiepskie mistrzostwa świata w lotach czy konkursy w tak lubianej przez niego Skandynawii - wszędzie uzyskiwał wyniki poniżej oczekiwań. Także w Zakopanem Małysz wypadł przeciętnie i choć wiary kibiców nie zgasił - sam ją powoli tracił. Frustrację naszego mistrza potęgował fakt, iż wcześniejszy sezon był w jego wykonaniu nadzwyczajny: czwarty raz sięgnął po Kryształową Kulę, wygrał aż dziewięć konkursów, dominując wręcz absolutnie. Teraz podobnych sukcesów zabrakło, a jakby tego było mało, kilka zawodów kończył po pierwszej serii, nie kwalifikując się do finałowej. Źle skakali i inni nasi reprezentanci. O Piotrze Żyle, Macieju Kocie, Stefanie Huli czy Marcinie Bachledzie nie można napisać nic dobrego, bo w ani jednym konkursie nie wypadli na miarę oczekiwań i aspiracji. Kamil Stoch, który miał powalczyć o stałe miejsce w czołowej piętnastce świata, raz uplasował się na dwunastej pozycji (w Harrachovie), częściej jednak kończył zmagania bez choćby jednego punktu na koncie. Czemu tak było? Oficjalna przyczyna: Lepistoe pod koniec przygotowań do sezonu popełnił błąd, zafundował swym podopiecznym zbyt mocne ćwiczenia, treningowe obciążenia przełożyły się na zmęczenie i brak świeżości. Początek sezonu był przez to słaby, ale wszyscy jeszcze wierzyli, iż taki stan potrwa krótko. Potrwał dłużej, przez cały sezon. Fiński szkoleniowiec nie potrafił znaleźć recepty na potęgujący się kryzys, nieudane starty siłą rzeczy psuły atmosferę, odbierały radość ze skakania. Stało się jasne, iż pod jego wodzą nasi reprezentanci już nie zrobią kroku do przodu, władze Polskiego Związku Narciarskiego postanowiły więc dokonać zmiany na trenerskim stołku. I zaryzykowały: następcą doświadczonego i utytułowanego Lepistoe został jego młody asystent, były kolega Małysza z kadry, Łukasz Kruczek. Wielu odebrało tę nominację z zaskoczeniem, ale dziś grono optymistów jest już zdecydowanie większe niż sceptyków. Kruczek wniósł do reprezentacji powiew świeżości, wiele czasu poświęcił na integrację grupy i poprawę atmosfery w drużynie, wprowadził nowe, nietypowe nieraz metody treningowe, zaakceptowane przez zawodników. Nasi wspinali się po skałkach, latali na szybowcach, odwiedzali parki linowe. - Okres przygotowawczy przebiegł bez zakłóceń, udało się nam zrealizować wszystkie założenia. Cel na nowy sezon jest jasny: chcemy wprowadzić trzech zawodników do czołowej trzydziestki Pucharu Świata, a w konkursach drużynowych plasować się na minimum szóstym miejscu. Najważniejszą imprezą będą mistrzostwa świata w czeskim Libercu - powiedział Kruczek. Polacy ostatnio trenowali w Lillehammer, wykonali od 45 do 50 skoków, wśród których nie brakowało bardzo dobrych. Na ich podstawie trener zadecydował, iż w Kuusamo wystąpią Małysz, Stoch, Bachleda, Hula i Łukasz Rutkowski. - Wybieraliśmy, kierując się nie tylko aktualną dyspozycją, ale i doświadczeniem oraz taktyką - wyjaśnił. Liderem naszej ekipy będzie oczywiście Małysz, który ma nadzieję włączyć się do walki o najwyższe cele. Z jakim efektem, przekonamy się już wkrótce. Na razie w ekipie panuje optymizm, i to nie urzędowy, "bo wypada". - Niektórzy wytykają mi wiek, a ja wcale nie będą najstarszym zawodnikiem w stawce. Przy okazji będę chciał udowodnić "młodzieży", iż można z nią wygrywać. Na razie jednak trudno mi wypowiadać się na temat szans i konkretnych celów, po trzech, czterech konkursach powinna wykrystalizować się czołówka - przyznał pan Adam, który - dodajmy - 3 grudnia skończy 31 lat. Kryształowej Kuli broni Morgenstern, który powalczy o kolejny sukces. Najgroźniejszym rywalem Austriaka wydaje się jego rodak, Gregor Schlierenzauer, sporo do powiedzenia powinni mieć jak zwykle mocni Norwegowie Anders Bardal i Tom Hilde, Szwajcarzy Andreas Kuettel i Simon Ammann. Zagadką pozostaje dyspozycja Finów, karierę zakończył Janne Ahonen, rehabilitację po ciężkiej kontuzji przechodzi typowany na jego następcę Janne Happonen, problemy z niesportowym trybem życia zastopowały rozwój talentu Harrego Olliego. Niemcy liczą na mistrza świata juniorów Andreasa Wanka oraz doświadczonych Martina Schmitta i Michaela Neumayera. Jutro w Kuusamo rozegrany zostanie konkurs drużynowy, w sobotę indywidualny. Kto zakończy je w najlepszym nastroju? Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-11-27

Autor: wa